Nie było łatwo – hardo walczący zgorzelczanie postawili twarde warunki gry w sobotni wieczór i zielonogórzanie, osłabieni kontuzjami, musieli walczyć do samego końca spotkania. Ostateczne zwycięstwo 94:85 stawia Zastalowców w coraz korzystniejszej pozycji przed play-offami i rekompensuje porażkę z Anwilem!
Do meczu Zastalowcy przystępowali w osłabieniu – nie wystąpił nieobecny od kilku tygodni Przemek Zamojski, a do tego nie mógł zagrać Karol Gruszecki. Wykorzystywali to zgorzelczanie – skuteczna współpraca duetu Jackson-Archibeque dała gościom prowadzenie 13:7. Na szczęście już od początku meczu „w gazie” był Łukasz Koszarek, a zmotywowany w grę wszedł były gracz Turowa Thomas Kelati. Udało się nawet zbliżyć na 18:20, lecz Turów utrzymał kilkupunktową (22:18) zaliczkę do końca pierwszej kwarty.
W drugiej części udane wejście (w końcu!) miał Filip Matczak – pięć punktów Fifiego w przeciągu niecałych dwóch minut dodało energii drużynie. Walka o doścignięcie Turowa trwała do połowy kwarty (29:29). Wtedy jednak trójkowy koncert rozpoczęli gracze Matthiasa Fischera – trafiali m.in. Jackson, Tweety Carter czy Bartosz Bochno. Mocne odskoczenie do przerwy na 48:39 dało Arturowi Gronkowi odpowiedni materiał do omówienia w szatni.
Czasem warto czekać na dobry moment gry Zastalowców. Taki nadszedł właśnie w trzeciej kwarcie, zdominowanej przez gospodarzy. Wygrana tej partii 28:13 i wyjście na 67:61 zagrzało kibiców do jeszcze lepszego dopingowania drużyny. Brylował czarnogórski duet Dragicević-Djurisić. Zgorzelczanie próbowali przełamać to w ostatniej części spotkania, lecz mimo dochodzenia Zastalu na cztery lub pięć punktów, nie było już szans. Cały mecz był jednak bardzo fizyczny – faulowano często, a drużyny ponad 20 punktów zdobyły z linii rzutów wolnych.
Wygrana 94:85 poprawia nam nastroje i dobrze nastawia do kolejnych meczów przed play-offami.
Stelmet BC Zielona Góra – PGE Turów Zgorzelec 94:85 (18:22, 21:26,