Po przegranym finale Dąbrowa Górnicza Basket Cup można było usłyszeć z obozu zielonogórskiego głos Przemysława Zamojskiego, jednego z najlepszych Zastalowców na turnieju. Co podkreślał „Zamoj”?
– Co tu można więcej powiedzieć – przykro nam. Byliśmy w finale, ale nie zagraliśmy tak agresywnie jak to sobie założyliśmy przed meczem. Odstawaliśmy fizycznie. Szkoda tego meczu – próbowaliśmy walczyć, ale ewidentnie piłki nam zza łuku nie siedziały – z rozczarowaniem, ale i uzasadnioną złością na siebie mówił Zamojski. Fatalna skuteczność ciążyła Zastalowi już od pierwszych minut – niecałe 20 % celnych rzutów nie przystoi w meczu takiej rangi…
Rzucający Zastalu widzi problemy w przegranym pojedynku jako nałożenie się na siebie wielu niedopracowanych tego dnia elementów. – Powinniśmy zagrać nieco bardziej agresywnie. Sędziowie pozwalali na wiele i myślę, że nie wytrzymaliśmy tego tak, jak trzeba. Powinniśmy grać fizycznie. Na porażkę składa się też ilość rzutów zza łuku, ilość strat. Wszystko się nałożyło, a Rosa to wykorzystała i wygrała zasłużenie.
Zamojski nie mógł odżałować niecelnych trójek, zarówno w swoim wykonaniu, jak i całego zespołu. Mistrzowie Polski znaleźli drogę do kosza tylko przy sześciu takich rzutach/- Mieliśmy całkiem sporo otwartych pozycji i po prostu nie trafialiśmy. Płynność rzutów nie była może taka, jak sobie tego życzymy. Trudno – co teraz możemy już z tym faktem zrobić? Przegraliśmy, a Rosa była lepsza. Tyle.
– Sezon jest długi i będziemy ciągle walczyć. Na pewno do kolejnego spotkania podejdziemy bardziej zmobilizowani – podbudowany Zamojski tak oto kończy.