Miała być zacięta walka na wysokim poziomie… Tego niestety nie doczekaliśmy się w dzisiejszym pojedynku. Stelmet pokonał jednak bez problemów Rosę Radom i w efekcie poprawił swoją pozycję w tabeli ligowej.
Zapowiadaliśmy, że dzisiejszy pojedynek może być trudnym zadaniem dla koszykarzy Stelmetu. Rosa Radom, która w tym sezonie prezentuje się naprawdę solidnie, na początku spotkania, nie zabłysnęła. W przeciwieństwie do ekipy z Radomia, gospodarze rozpoczęli mecz od serii 9:0. Szybko o czas poprosił Wojciech Kamiński. To jednak nie przerwało dobrej passy Stelmetu. Pierwsza kwarta trwała w najlepsze, a goście zdobyli pierwsze punkty dopiero po sześciu minutach. Jednak akcja Kima Adamsa nie poprawiała jednak sytuacji Rosy. Przy stanie 20:2, drugą przerwę wykorzystał szkoleniowiec drużyny gości. W końcu, jego podopieczni obudzili się i w końcówce zdołali wykorzystać parę akcji. Cały czas jednak wynik był wyraźnie po stronie naszych koszykarzy, którzy po 10 minutach prowadzili 24:8, a duży wpływ na ten rezultat miał Quinton Hosley, który prezentował się z bardzo dobrej strony.
Druga kwarta nie rozpoczęła się jednak tak dobrze. Zielonogórzanie zaczęli popełniać niepotrzebne błędy przede wszystkim w ataku. Gra defensywna dalej funkcjonowała bez większych zarzutów. Jednak podopieczni Saso FIlipovskiego szybko poprawili swoją grę i utrzymywali wysokie prowadzenie. Co ciekawe, przewaga około 20 punktów nie satysfakcjonowała słoweńskiego trenera, który po paru błędach swoich podopiecznych poprosił o czas. Pod koniec połowy gra wydawała się być nieco bardziej chaotyczna, a sytuację zaostrzyły nieporozumienia między… arbitrami pojedynku. Na koniec sędziowie odgwizdali przewinienie niesportowe Adamowi Hrycaniukowi, a w odpowiedzi, niesportowo Kamila Zywerta sfaulował Kamil Łączyński. Atmosfera zrobiła się naprawdę gorąca, a zawodnicy prezentowali coraz bardziej agresywną grę. Ostatecznie, koszykarze Stelmetu schodzili do szatni z prowadzeniem 36:21.
Hosley i Koszarek rozegrali dziś świetny mecz (fot. Aleksandra Krystians)
Po przerwie, obydwie ekipy powróciły na parkiet nieco ospałe. Po obu stronach można było wyłapać sporo drobnych, lecz także większych błędów. Mimo tego, zielonogórzanie nie pozwalali na zmniejszenie swojego prowadzenia. W końcu nieciekawą grę, przerwał Aaron Cel, który zaliczył ośmiopunktową serię. Przewaga ponownie urosła na ponad 20 punktów i kolejną przerwę na żądanie wykorzystał Kamiński. Cały czas o walce na wysokim poziomie ciężko było mówić. Ilość błędów i przewinień psuła widowisko. Po kolejnych 10 minutach spotkania mieliśmy wynik 58:37.
Ostatnia partia meczu nie była w stanie odwrócić losów tego pojedynku. Przewaga naszych koszykarzy była bezpieczna i mimo słabej i nieskutecznej gry Stelmetu nie zmniejszała się za mocno. Im bliżej końca spotkania, tym gorzej wyglądała gra zielonogórzan. Jak nie pierwszy raz, zawodnicy chyba za wcześnie uwierzyli w kolejne zwycięstwo i czekali tylko do końcowej syreny. Szybciej parkiet musiał opuścić Danny Gibson, który zaliczył pięć fauli. W efekcie, Stelmet miał okazję wykonywać rzuty osobiste, które poprawiały wynik i pozwalały utrzymywać kilkunastopunktowe prowadzenie. W końcówce zabrakło także Aarona Cela i Chevona Troutmana. To jednak nie wpłynęło na rezultat spotkania. Stelmet pokonał Rosę Radom 73:59. Warto odnotować, że swój debiut w TBL (zakończony celną „trójką”) zaliczył młody Marek Zywert.
Tym pozytywnym akcentem kończymy spotkania w tym roku. Miejmy nadzieję, że już od początku 2015 będzie tylko i wyłącznie lepiej.
Stelmet Zielona Góra – Rosa Radom 73:59 (24:8, 12:13, 22:16, 15:22)
Stelmet: Patryk Pełka 0, Aaron Cel 8, Kamil Zywert 1, Chevon Troutman 11, Marek Zywert 3, Kamil Chanas 0, Quinton Hosley 16, Maciej Kucharek 0, Daniel Johnson 5, Adam Hrycaniuk 11, Przemysław Zamojski 14, Łukasz Koszarek 4,
Rosa: John Turek 14, Robert Witka 0, Kamil Łączyński 7, Uros Mirković 11, Danny Gibson 3, Jakub Zalewski 0, Łukasz Majewski 4, Daniel Szymkiewicz 0, Michał Sokołowski 7, Kim Adams 11, Damian Jeszke 2,