Po meczu jednym z naszych rozmówców był Szymon Szewczyk. Skrzydłowy, który spotkanie z Twardymi Piernikami może uznać za bardzo udane, udzielił obszernego komentarza do sytuacji drużyny.
Szewczyk, słynący z konkretnych i bardzo bezpośrednich wypowiedzi, treściwie określił i opisał problemy zespołu. Potwierdzają one, że mistrzom Polski nie jest łatwo grać w ostatnich dniach: – Trzeba skojarzyć pewne fakty: gramy tak naprawdę co 2-3 dni. Teraz z rotacji wypadają nam jeszcze dwaj gracze… Nasza ławka skróciła się, ale nie przeszkadza nam to aż tak – każdy wie, co ma robić. Zmęczenie jest, oczywiście. Ustawienie też się zmienia – raz ja gram na czwórce, potem na piątce. Raz Ponitka wchodzi na czwórkę. To nie są normalne nasze ustawienia, które ćwiczyliśmy. Dostosowujemy się do sytuacji, jaka panuje – pewnie deklaruje Szewczyk. Póki co taka taktyka popłaca – nie dość, że w obliczu kontuzji Stelmet kontynuuje drogę zwycięstw w TBL, udało się również wyrwać zwycięstwo w Krasnodarze. Co w takim razie mówi nam Szewczyk o minionym przeciwniku?
– Zdawaliśmy sobie sprawę, że to jest drużyna, która jest jedną z bardziej poukładanych w lidze poza nami. Pokazują to zresztą w meczach ligowych na bieżąco. Mają dobrych graczy, niezły przegląd pola, solidnych Polaków. Na pewno było nam dziś ciężko… Wczoraj nie mogliśmy odbyć nawet normalnego, fizycznego treningu. Po 15-godzinnej podróży z Krasnodaru trzeba było przede wszystkim odpocząć. Ktoś chciał pójść na odnowę, ktoś nieco się zregenerować. Zaraz potem trening i od razu mecz. Trudno jest przygotować nie wiadomo jaką taktykę. Sama podróż też zostaje nieco w nogach… – z nutą przemęczenia dodaje „Szewcu”.
– Powiedziałem do chłopaków „Panowie, szanujmy naszą robotę – jeśli wygrywamy, to powiększajmy i utrzymujmy albo zduśmy dwudziestoma” – dodaje na koniec.
Padło również pytanie o kwestię ewentualnej presji, jaka może towarzyszyć byciu liderem TBL. Szewczyk przewrotnie odpowiedział: – Widzisz, Ty mi o tym teraz przypomniałeś. Nie myślę w takich kategoriach. Przygotowuję się z meczu na mecz. Wydaje mi się, że każdy z nas tak do tego podchodzi. Zdajemy sobie sprawę, gdzie jesteśmy, ale również z tego, gdzie powinniśmy być. Wiemy, o co walczymy. Do tej pory nie rozmawiałem z ludźmi o tym.
– Jestem świadomy, że pierwsza porażka nam się przytrafi – to jest normalne. Jednakże szczerze – nie chciałbym do tego dopuścić. Rekordy są po to, żeby je pobić – z uśmiechem kończy Szewczyk.