Stelmet Zielona Góra odniósł szóstą porażkę w tegorocznym sezonie Tauron Basket Ligi. Po bardzo słabym meczu goście z Winnego Grodu ulegli radomianom 62:73.
Pojedynek od posiadania rozpoczęli gospodarze, jednakże pierwsze punkty zdobyli zawodnicy z Zielonej Góry – celnie z półdystansu przymierzył Aaron Cel. Na odpowiedź radomian nie trzeba było długo czekać – kilkanaście sekund później zza łuku wstrzelił się Michał Sokołowski, a po chwili dwa „oczka” z pomalowanego dołożył John Turek. Oba zespoły na początku nie wystrzegały się od wielu błędów oraz problemów ze skutecznością. Radomianie zdołali jednak szybko uzyskać przewagę i po pięciu minutach prowadzili 12:4. Podopieczni Wojciecha Kamińskiego dziurawili kosz Stelmetu celnymi trójkami – gdy Michał Sokołowski trafił na 15:6, musiał zareagować trener Saso Filipovski. Niestety – prowadzenie Rosy nadal się utrzymywało, a kapitalne zagrania Sokołowskiego nawet je powiększały. Stelmet przegrywał już 11:23, lecz wtedy w końcu zza linii 6,75 m przymierzył Quinton Hosley. Stelmet i tak niestety tracił kilka punktów do radomian. 12 „oczek” zdobył przez 10 minut Sokołowski, co zapewniało Rosie tę przewagę. Wynik – 23:15 dla wicelidera tabeli.
Po przerwie Stelmet nadal przegrywał, choć przewaga Rosy się już nie powiększała. Impuls do odrabiania próbował dać Russell Robinson, z wielką siłą pakując piłkę do kosza radomian. Przyniosło to efekty – po kolejnej akcji Amerykanina było już tylko 24:27, lecz i tym razem było to zbyt mało – ekipa z Mazowsza zażegnała kilkuminutowy zastój i ponownie wróciła do wysokiego prowadzenia po kontrze Roberta Witki – 32:24. Coach Filipovski musiał poprosić o już drugi timeout w meczu – jego gracze spisywani się krótko mówiąc słabo. Zrobiło się jednak jeszcze gorzej – zielonogórzanie szybko zanotowali dwie bezmyślne straty, tracąc kolejne punkty. Sporą poprawę do gry Stelmetu wprowadził Chevon Troutman, który po wejściu na parkiet zdobył 6 punktów i wyprowadził drużynę z aż -14 na -8. I choć wydawało się, że do szatni goście zejdą z sześcioma „oczkami” straty, wszystko zmienił Mike Taylor, trafiając buzzer-beatera. Po pierwszej połowie – 40:31 dla Rosy. Co tu dużo mówić – Stelmet grał bardzo słabo i zasłużenie przegrywał. W szatni potrzebny był szybki kubeł zimnej wody na głowę, gdyż sytuacja nie była ciekawa…
Russell Robinson był najlepiej punktującym graczem Stelmetu (fot. A.Krystians)
Po przerwie nadal górą radomianie. Szybki rzut z dystansu Witki wyprowadził gospodarzy na aż 12-punktową przewagę, a po chwili Taylor ustanowił wynik… 45:31. Gracze z Winnego Grodu nie mieli kompletnie pomysłu na grę, co było całkowitą odwrotnością Rosy. Niewiele można zresztą osiągnąć ze skutecznością na poziomie 28% z gry – takimi statystykami mogli „pochwalić” się goście w 26. minucie meczu. Gdy zrobiło się 49:34, Filipovski poprosił o trzecią już przerwę techniczną w meczu, próbując nieco uspokoić i zorganizować grę drużyny. Nadal nic to nie dawało – było aż 37:53, gdy czwartą trójkę trafił Sokołowski, rozgrywający niesamowite spotkanie – 22 punkty przez 24 minuty na 80% skuteczności robiły ogromne wrażenie pod koniec trzeciej kwarty. Ostatecznie tę partię Stelmet przegrywał dosyć wyraźnie, a w całym meczu było już 58:44 dla Rosy. Wyglądało słabo….
Na samym początku ostatniej kwarty zielonogórzanie lekko się ożywili. Szybko zeszli na -11, wyraźnie intensyfikując tempo gry. Zauważył to Wojciech Kamiński, biorąc czas po zaledwie minucie. To Rosie nie pomagało – goście nadal zdobywali punkty, mozolnie zbliżając się do prowadzącego od dłuższego czasu przeciwnika. Po trójkach Przemysława Zamojskiego oraz Russella Robinsona zrobiło się ciekawie – Rosa prowadziła jedynie trzema „oczkami” – 59:56! Trener Kamiński, mocno rozsierdzony przy ławce rezerwowych, ponownie wziął timeout. Tym razem skutecznie – sytuację uspokoił będący nie do zatrzymania Sokołowski, podwyższając na stan 62:56. Niestety, od tego momentu gospodarze odzyskali siły i ponownie prowadzili dosyć bezpiecznie, bo ośmioma punktami – 66:58. Zielonogórzanie próbowali jeszcze powalczyć, wymuszając przewinienia i szybko kontratakując, jednak tego dnia byli po prostu słabsi na boisku. Mecz ostatecznie zakończył wynikiem 73:62 dla Rosy Radom, co znaczyło, że Stelmet odniósł porażkę numer sześć w tym sezonie. Zielonogórzanie nadal jednak utrzymują pierwszą lokatę w tabeli.
Rosa Radom – Stelmet Zielona Góra 73:62 (23:15, 17:16, 18:13, 15:18)
Rosa: Sokołowski 25, Witka 12, Turek 8, Gibson 7, Taylor 7, Szymkiewicz 5, Mirković 4, Adams 4, Majewski 1, Zalewski 0
Stelmet: Robinson 16, Koszarek 13, Cel 10, Troutman 9, Hosley 6, Zamojski 5, Lalić 2, Hrycaniuk 1, Chanas 0