Słaba skuteczność, problemy ze stratami i kontuzje graczy podkoszowych – dzisiejsze słabe punkty Stelmetu zostały doskonale wykorzystane przez Anwil Włocławek. Rottweilery pokonały mistrza Polski 65:62, odnosząc 13. zwycięstwo z rzędu we własnej hali.
Od punktów w niedzielnym meczu rozpoczęli gospodarze – spod kosza trafił Bartosz Diduszko. Na szczęście w następnej akcji udało się już odpowiedzieć – nakręcony od pierwszych minut Mateusz Ponitka wykończył akcję wsadem. Zawodnicy obu drużyn narzucili od samego początku bardzo szybkie tempo gry – oddawano rzuty na kilkanaście sekund przed końcem czasu. Przełomowym momentem dla obrazu meczu była niemal minutowa akcja ofensywna Rottweilerów, zakończona faulem na Kevinie Bristolu. Anwil pokazał już wówczas, że nie odpuści gościom z Zielonej Góry, szczególnie w zakresie gry podkoszowej oraz rzutów zza łuku. Szczelna defensywa gospodarzy niejednokrotnie przeszkodziła mistrzom Polski, przez co nie udało się trafić żadnego z rzutów dystansowych w ciągu niemal sześciu minut. Efekt? Niski wynik (8:7) z minimalną przewagą dla Anwilu. Kontra włocławian i wyprowadzenie przez Kamila Łączyńskiego na 12:9 skłoniło Saso Filipovskiego do wzięcia timeoutu.
Interwencja trenera poskutkowała – Szymon Szewczyk, po bardzo dobrej akcji zespołowej, trafił trójkę i doprowadził do remisu 12:12. Skrzydłowy Stelmetu dodał nowej energii pozostałym, dzięki czemu pierwsza kwarta zakończyła się prowadzeniem mistrza Polski – 17:14.
Druga kwarta to popis trenerskich zabiegów – zarówno Filipovski, jak i Igor Milicić, próbowali coraz to innych metod, by zaskoczyć przeciwnika. Pojawiały się więc rozwiązania gry bez centra czy mieszanej na wszelkie sposoby obrony. Z taktycznej układanki obroną ręką wychodzili włocławianie, doprowadzając po rzutach wolnych Piotra Stelmacha do stanu 21:20. Sztab trenerski nie bez powodu prowadził jednak na parkiet Dee Bosta – Amerykanin nie tylko trafiał z dystansu, ale również wyprowadzał piłkę do kontrataku i wymuszał przewinienia. Rottweilery nadal podtrzymywały dobrą dyspozycję – zagrania Roberta Skibniewskiego pozwalały gospodarzom pojedynku utrzymać prowadzenie. Na taki stan rzeczy nie mógł pozwolić sobie coach Filipovski – Słoweniec poprosił o kolejną przerwę na żądanie w połowie kwarty. Przyniosła pozytywne skutki dla drużyny – rozrysowana przez trenera akcja powiodła się, a Przemysław Zamojski dopisał na swoje konto trzy „oczka”. Wówczas reagować musiał Milicić…
Gospodarze najwyraźniej wzięli sobie do serca słowa swojego szkoleniowca – Anwil wrzucił wyższy bieg, przywrócił sprzyjający sobie wynik (32:28) i skutecznie bronił się przed zielonogórzanami. Ostatecznie Hala Mistrzów okazała się sprzyjać mocniej Anwilowi, który do przerwy prowadził 34:30.
Trzecią część meczu długo nie widzieliśmy znacznych zmian. Oba zespoły miały problemy ze skutecznością, przez co niemoc w zdobywaniu punktów trwała aż 4 minuty. Dopiero po tym czasie gracze Stelmetu rozpoczęli kanonadę. Znów prym wiódł Bost – jego trójka dała prowadzenie 39:36 i przywróciła względne bezpieczeństwo gry, którego brakowało od pierwszej kwarty. Z plusów po stronie zielonogórskiej należy odnotować przełamanie Łukasza Koszarka, który przed przerwą nie miał zbyt wielu szans do pokazania swoich umiejętności – obrońcy Anwilu skutecznie wyłączali kapitana z gry. Na szczęście tego dnia punktowali inni zawodnicy – trójka Vlada Moldoveanu na 41:36 po raz kolejny zrodziła uśmiechy na twarzach kibiców mistrza Polski. Gospodarze nie chcieli tak szybko ulec – ambicja oraz wola walki pozwalały włocławianom na nadrabianie strat. Po rzucie Stelmacha zza linii 6,75 m był remis 41:41, a za ciosem poszedł z kolei Danilo Andjusić i dołożył po kontrze dwa punkty. Na szczęście wykończenia Mateusza Ponitki pozwoliły na odzyskanie prowadzenia i zakończenie tej części meczu wynikiem 45:43.
Początek decydującej kwarty to ponowne uderzenie Anwilu. Rottweilery nadrobiły z nawiązką straty poniesione w trzeciej odsłonie i wyszły na 50:47. Niepokojąco dobrze prezentował się Skibniewski, prowadząc Anwil do coraz wyższej przewagi. Utrzymywała się bardzo długo, choć zielonogórzanie sukcesywnie zbliżali się do gospodarzy. Na trzy minuty do końca była już tylko 54:55, Wówczas jednak dał o sobie znać Diduszko i trafił bardzo ważny rzut na 57:54. Chwilę później świetna akcja duetu Skibniewski-Bristol, zakończona alley-oop’em Bahamczyka, zmusiła Saso Filipovskiego do wzięcia przerwy na żądanie. Zielonogórzanie pogubili się niestety w obronie i nie wykorzystali szansy na przechwyt oraz wybronienie. Z kolei później błąd 24 sekund w takim momencie był niemal przesądzający – Stelmet był w bardzo trudnej sytuacji, przegrywając sześcioma punktami na 45 sekund do końca meczu….
Mistrz Polski zawsze gra do końca – to motto nie jest pustym frazesem dla zielonogórzan. Dee Bost przechwycił piłkę i w kontrze zdobył bardzo ważne dwa punkty, doprowadzając do stanu 61:58 na pół minuty do końca. Wynik był ciągle otwarty, choć jeszcze kilkanaście sekund wcześniej zdawało się, że Anwil ma wszystko pod kontrolą. Niestety, faulowany Piotr Stelmach wykorzystał oba rzuty wolne, a ofensywa Stelmetu niemal całkowicie spaliła na panewce. Nerwy i brak koncepcji w końcówce doprowadziły jedynie do rzutów wolnych przy pięciu punktach straty (i ośmiu sekundach do syreny). Zielonogórzanie zdecydowali się na faulowanie. Choć David Jelinek wykorzystał oba rzuty, Dee Bost miał jeszcze szansę na trzy punkty (z rzutów wolnych). Wynik był już niestety jasny – Anwil wygrał ten mecz. Zasłużenie…
Anwil Włocławek – Stelmet BC Zielona Góra 65:62 (14:17, 20:11, 9:15, 22:17)
Anwil: Skibniewski 15, Stelmach 14, Jelinek 11, Diduszko 7, Bristol 5, Tomaszek 5, Andjusić 4, Łączyński 4, Chyliński 0
Stelmet: Moldoveanu 13, Bost 12, Szewczyk 10, Ponitka 9, Koszarek 6, Zamojski 5, Hrycaniuk 4, Gruszecki 3, Borovnjak 0, Djurisić 0