W zeszłym tygodniu zielonogórscy działacze klubowi wybrali się do Barcelony, aby uczestniczyć między innymi w losowaniu grup Euroligi na sezon 2013/2014. O tym wyjeździe i organizacji tych rozgrywek rozmawialiśmy z Piotrem Zaradnym, kierownikiem naszej drużyny.
fot. Aleksandra Krystians
Jak wyglądał wyjazd do Barcelony? Ile osób się tam udało i jak spędzali Państwo tam czas?
Piotr Zaradny: Byliśmy w Barcelonie trzy dni. Polecieliśmy we wtorek rano i mieliśmy tam parę spotkań. Była z nami Katarzyna Marciniak zajmująca się u nas biletami. Z ramienia klubu byłem jeszcze ja, pan Janusz Jasiński i prezes Rafał Czarkowski. Było kilka bardzo ciekawych spotkań na temat dystrybucji biletów, pewnych pomysłów promocyjnych. Na tych i innych wykładach były ciekawe osoby, które prowadziły je i warsztaty. Były to między innymi osoby powiązane z klubami z NBA, osoby mające ogromne doświadczenie w Eurolidze, czy nawet szef całego marketingu na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie. Na pewno wyciągnęliśmy z tego bardzo wiele niesłychanie wartościowych rzeczy. Były także spotkania z wieloma pomysłami marketingowymi, a także dotyczące mediów. Oprócz tego, z Januszem Jasińskim uczestniczyłem w walnym zgromadzeniu Euroligi, na którym były poruszane tematy sporo nowych zasad na ten sezon i zmian w przepisach euroligowych, tych czysto koszykarskich i tych wewnętrznych, które podpisaliśmy w kontrakcie z Euroligą. Jest tam wiele szczegółów, na które trzeba bardzo mocno zwracać uwagę.
Jakim wyzwaniem jest dla Stelmetu Euroliga? W zeszłym roku debiutowaliśmy na arenie międzynarodowej w Eurocupie, a teraz jesteśmy jeszcze poziom wyżej. Jakie są główne różnice między tymi rozgrywkami?
Spokojnie możemy powiedzieć, że Eurocup był dla nas świetnym przetarciem. Myślę, że nie mieliśmy się czego wstydzić, jeżeli chodzi o organizację meczów w Zielonej Górze. Euroliga to jest następny poziom. Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że przepisy Eurocupu zajmowały 250 stron, a Euroligi 450 stron. Jest trochę więcej niuansów, ale to zazwyczaj są rozwinięcia przepisów eurocupowych. Na przykład zegary w szatniach muszą być zsynchronizowane z głównym zegarem meczowym. Takich rzeczy jest wiele, ale na pewno nie ma niczego, z czym nie dalibyśmy sobie rady. To wszystko tylko podniesie poziom organizacyjny klubu i myślę, że skorzystają także na tym kibice.
Powróćmy jeszcze do pobytu w Barcelonie. Głównym punktem wyjazdu było losowanie grup do Euroligi. Jaka panowała wtedy atmosfera? Na jakich rywali najbardziej Państwo liczyli?
Dzień przed losowaniem siedzieliśmy i zrobiliśmy taki mały zakład, kto trafi w grupę Stelmetu. Pochwalę się i powiem szczerze, że pomyliłem się tylko z ostatnią drużyną. Typowałem, że to będzie francuski Nanterre, a okazało się, że będzie to niemiecki Bayern Monachium, kolejna wielka marka w Europie. Trafiłem prawie w 100%, trochę szczęścia na pewno miałem, ale tak też czułem, że zobaczymy te zespoły w Zielonej Górze. Te kluby, na które trafiliśmy, to wielkie marki, które mieliśmy okazję jak dotąd oglądać tylko w telewizji. Teraz nawiązaliśmy już kontakt z każdą z tych drużyn. Losowanie jest dla nas z pewnością bardzo atrakcyjne. Przyjedzie dwukrotny Mistrz Euroligi w ostatnich sezonach, Olympiacos Pireus. To będzie ogromne święto dla koszykówki, nie tylko w Zielonej Górze, ale także w całej Polsce. Do tego Mistrz Włoch, Mistrz Turcji, Bayern i Unicaja Malaga. Myślę, że to niezwykle atrakcyjne drużyny dla kibiców w naszym mieście, ale także pod względem meczów wyjazdowych. Nie chcę wychodzić przed szereg, ale być może będziemy coś szykowali dla kibiców, szczególnie jeżeli chodzi o Monachium.
Rozgrywki Euroligi rozpoczną się w połowie października, więc pozostało jeszcze sporo czasu. Czy trwają już do nich przygotowania?
Jak najbardziej. Cały czas wdrażamy się w ten system. Na pewno będziemy gotowi na pierwsze mecze. Czasu faktycznie, mamy jeszcze sporo, ale już teraz musimy przygotować wszystko, szczególnie od zaplecza technicznego, ponieważ to nie są rzeczy, które zrobi się z dnia na dzień.
Rozmawiała: Agata Zwolak