Motywem przewodnim naszego dziesiątego panelu jest rozpoczynający się dziś Gdynia Basket Cup. O nowej formule Pucharu Polski i szansach Stelmetu piszą: Piotr Grabowski z portalu ofens.co, specjalista od statystyk Filip Wróblewski (basketstats.pl) i redaktor zastal.net Aleksander Piskorz.
1. Jak oceniasz nową formułę Pucharu Polski?
Piotr Grabowski: Nowa formuła Pucharu Polski jest bardzo dobra. Uważam, że tej rywalizacji lifting był bardzo potrzebny. Krajowy Puchar to powinien być jeden z flagowych „produktów” polskiego basketu, a ostatnio zupełnie tak nie było. Kto pamięta ostatni turniej Final Four we Wrocławiu, pewnie się ze mną zgodzi. Wszyscy powinni być zadowoleni, wszak zamiast trzech spotkań na niezłym poziomie powinniśmy zobaczyć siedem meczów. W Copa del Rey to się udaje, teraz zobaczymy jak będzie z tym w Polsce.
Filip Wróblewski: Formuła mi się bardzo podoba. W końcu gra się tak w Hiszpanii i Puchar Króla co roku jest bardzo emocjonujący. U nas także wszystkie cztery pary ćwierćfinałowe wyglądają smakowicie i można liczyć na cztery dni dobrego basketu w Gdyni. Liga się powiększyła, to i Puchar Polski spokojnie może liczyć 8 drużyn. Nikt nie odbiega poziom od reszty stawki i każdy może pokusić się o zwycięstwo.
Aleksander Piskorz: Nowa, pucharowa formuła Pucharu Polski, rozgrywanego jedynie pomiędzy najlepszymi ośmioma drużynami TBL, jest niezaprzeczalnie ciekawa. Zalety? Ogólnie wyższy poziom – wszakże walczyć będą ze sobą najlepsze polskie zespoły. Przed nami – krótko powiedziawszy – siedem emocjonujących (przynajmniej na takie liczymy) pojedynków. Są jednak i wady – pierwsza to brak możliwości większej niespodzianki czy wręcz sensacji, czyli w skrócie tego, co bardzo często jest ozdobą rozgrywek pucharowych w każdej dyscyplinie. Na potwierdzenie można chociażby przytoczyć przykład sprzed roku, gdy Stelmet wyeliminowało… Jezioro Tarnobrzeg. Brakuje mi również elementów będących czystą gratką dla kibiców w postaci konkursów między zawodnikami lub podobnych form. Nie ma w tym sezonie Meczu Gwiazd – dodatkowe konkurencje czy rywalizacje graczy z drużyn walczących o Puchar Polski mogłyby być bardzo interesujące, w szczególności gdy popatrzymy na nazwiska obecne na naszych parkietach. Mimo to forma Pucharu nie wygląda tak tragicznie. Za kilka dni przekonamy się, jak wyjdzie to w praktyce.
2. Jakie szanse ma Stelmet Zielona Góra na zwycięstwo w całej imprezie?
Piotr Grabowski: Nie da się ukryć, że przy obecnej formie to Stelmet jest głównym faworytem do zwycięstwa w Gdyni. Optymalna forma, na której znajduje się tylko mała rysa z końcówki w Koszalinie, uprawnia zielonogórzan do walki o główne trofeum. Drabinka nie jest łatwa, bo Stelmet w drodze do finału będzie musiał pokonać dwa zespoły, z którymi już w tym sezonie przegrywał. Mecze ze Śląskiem i prawdopodobnie z Koszalinem to jednak też gwarancja, że będzie można obejrzeć kawał dobrego basketu. W kontekście zwycięstwa nie da się tez nie patrzeć na to co zrobi Turów. Stlemet – Turów na neutralnym gruncie? Brzmi smakowicie.
Filip Wróblewski: Stelmet na dzień dobry spotyka się ze Śląskiem, który odprawili nie tak dawno w lidze. Ekipa z Zielonej Góry u siebie nie zaznała jeszcze smaku porażki, ale na wyjazdach spisuje się także bardzo dobrze. Natomiast Śląsk traci dużo ze swojej jakości w meczach wyjazdowych, co potwierdzają efektywności (bilans +19.3 u siebie i -6.2 na wyjazdach). Jest to największa różnica w lidze pomiędzy meczami u siebie, a wyjazdami. To jest istotne, bo w końcu oba zespoły będą grać daleko od domu. Kolejnymi rywalami mogą być na przykład AZS i Turów, z którymi o zwycięstwo może być jednak jeszcze trudniej. Szanse na zdobycie Pucharu Polski oceniłbym co prawda tylko na 25%, bo rywale bardzo groźni, ale końcowy sukces na pewno nie będzie żadnym zaskoczeniem.
Aleksander Piskorz: Z całą pewnością stwierdzam, że w tym roku Stelmet ma niepodważalnie największe szanse na zwycięstwo całego turnieju. W kryzysie zdają się być gracze PGE Turowa, dla których pierwszy, ćwierćfinałowy mecz z Energą Czarnymi może być bardzo trudny. Rosa Radom jest na fali, lecz to ciągle nie ta półka co zielonogórski zespół. Do tego w 1/4 grają z gospodarzami, a więc szykuje się ciekawy bój. Nasz rywal z ćwierćfinału, WKS Śląsk, ostatnio przegrywa mecz za meczem (w tym ostatnie, kompromitujące dla Wojskowych przegrane spotkanie w Tarnobrzegu), AZS również przeplata dobrze pojedynki zdecydowanie słabszymi. Wielką niewiadomą po zmianie trenera jest Trefl Sopot, lecz też nie liczyłbym na rewelację z tej strony. Finał marzeń – Stelmet kontra Czarni. Oczywiście wygrany przez Winny Gród!