Kapitan zielonogórskiej ekipy we wczorajszym spotkaniu pokazał się z dobrej strony. Teraz, jako jedyny rozgrywający, ma na swoich barkach jeszcze więcej zadań. Po spotkaniu z Rosą rozmawialiśmy z Łukaszem Koszarkiem na temat potrzeby sprowadzenia zmiennika i podsumowania 2014 roku, który dobiega końca.
Łukasz Koszarek (fot. Aleksandra Krystians)
Po pierwszej kwarcie, w której zmiażdżyliście gości graliście już spokojnie, bo wiedzieliście, że dowieziecie zwycięstwo do końca, czy z waszej strony wyglądało to inaczej?
Łukasz Koszarek: Na pewno musieliśmy się bardzo namęczyć w obronie i to kosztowało nas wiele zdrowia. Praktycznie przez całe spotkanie prowadziliśmy różnicą większą niż 10 punktów i kontrolowaliśmy ten wynik.
Ostatnio w wielu spotkaniach wychodzicie szybko na prowadzenie i potem nie pozwalacie sobie go odebrać. Nie boicie się, że Turów może was w podobny sposób zaatakować?
Każdy mecz jest inny i w tej chwili nie myślimy jeszcze o Turowie. W pojedynku z Rosą taka postawa wystarczyła, natomiast jesteśmy świadomi, że nadal popełniamy błędy i wiemy, że wciąż mamy wiele do poprawy. Na pewno z biegiem czasu będziemy starali się to eliminować.
Końcówki roku nie mogliśmy sobie lepszej wymarzyć…
Wygraliśmy kilka meczów z rzędu, nasza forma jest coraz lepsza. Czekamy teraz na nowego czy nowych zawodników i z nimi postaramy się jeszcze poprawić naszą jakość gry. Na pewno potrzebujemy rozgrywającego, natomiast to, kiedy on przyjedzie, nie zależy ode mnie. W koszykówce każdy musi mieć jednak chwile oddechu.
Czekasz już na swojego zmiennika?
Na pewno jest on nam potrzebny. Każdy koszykarz musi mieć chwilę oddechu w spotkaniach. Jednak to kiedy i kto przyjedzie nie jest zależne ode mnie.
Jak możesz podsumować rok 2014?
Rok mogę podsumować jako całkiem niezły dla Stelmetu. Ugruntowaliśmy swoją pozycję w Polsce jako jedna z najlepszych drużyn i to jest ważne, bo łatwiej zostać na szczycie, niż na niego wskoczyć. Brakowało jednak „kropki nad i” w finale mistrzostw Polski czy w Pucharze Europy.