To nie koniec materiałów, jakie udało nam się zebrać po ostatnim meczu Stelmetu. Zapraszamy do obszernego wywiadu z właścicielem klubu, Januszem Jasińskim.
Janusz Jasiński (w środku) – fot. A.Krystians
Agata Zwolak: Panie Januszu – lepszego sezonu nie mógł Pan sobie wymarzyć. Zdobyty tytuł Mistrza Polski, zdobyty Puchar Polski….
Janusz Jasiński: Same pasmo sukcesów. Człowiek nie ma kiedy taczki załadować, mówiąc żartem. To był wspaniały sezon, a do tego bardzo trudny. Mam w życiu jednak zasadę – im coś gorzej idzie, tym na końcu jest lepiej. Wiem, że jak przyjdzie burza, to po chwili przyjdzie i słońce. Zaraz jednak znowu pojawi się burza i tak w kółko. Teraz się wielce cieszymy i przygotowujemy do nowego sezonu. Myślimy, kalkulujemy – na pewno łatwiej będzie budować drużynę, będąc – mam nadzieję – w Eurolidze. Mamy mistrza, a do też zawsze pomaga.
Który moment z tego sezonu zapamięta Pan najbardziej?
To, co było najcięższe, czyli zimę (śmiech). Tak jednak na poważnie, to cały sezon miał swoje dobre i złe strony. Zmiana trenera, zmiany kadrowe – Burtta na Russella Robinsona, dołączenie Jure Lalicia do składu. Cała sytuacja z Chevonem Troutmanem, kiedy to musieliśmy ostro zareagować… To nie były ciekawe doświadczenia. Wszystko było trudne, ale myślę, że na końcu wszyscy pamiętamy mistrzostwo i puchar i że właśnie to będziemy pamiętać za 10,20 lat.
Mamy ten rekord w polskiej lidze nieprzegranego spotkania we własnej hali. Jak pan do tego podchodzi?
To coś wspaniałego. Dodaje dodatkowego impulsu do działania. To kolejny powód, dla którego warto inwestować w kibiców. To najwspanialszy na świecie klub kibica, który zbudowaliśmy, a tak naprawdę – który sam się zbudował. Dużo było naprawdę ciekawych wydarzeń w tym sezonie, a dziś wszyscy razem możemy się cieszyć z mistrzostwa.
Ta finałowa seria, gdzie najpierw przegrywamy, a potem wychodzimy na 4:2 – jak Pan to postrzega?
Pierwszego meczu nie widziałem niestety na żywo, w związku z tym nie jestem w stanie wyczuć atmosfery serii od A do Z. Jednak na drugim meczu – mogliśmy go naprawdę wygrać. To nie tak, że ktoś sobie uzurpuje, ale dobrze byłoby dla serii, gdybyśmy ten jeden mecz już mieli w Zgorzelcu. Widać było, że siła jest w drużynie, jednak brakowało pewności siebie. Tę pewność siebie odzyskaliśmy po zwycięstwie u siebie.
Już ma Pan konkretne plany na nową drużynę?
Plan szykujemy już od jakiegoś czasu, jednak dziś o tym nie rozmawiamy – wszyscy na razie się cieszymy.