Rozmowa z Adamem Hrycaniukiem to nasz jedyny wywiad po meczu z Polpharmą. Zobaczcie, co mówił „Bestia” o Michaelu Hicksie, obronie Zastalu oraz nerwowych końcówkach!
Hrycaniuk bez ogródek zaczyna od tego, że zespół ze Starogardu to zupełnie odmieniony team. – To na pewno inna drużyna niż ta z początku sezonu. Widać po ich grze w ostatnich 6-7 meczach, że mają w sobie potencjał i są groźni, jak da się im szansę grać tak, jak chcą. Dziś zaczęli trafiać i było widać ten potencjał. Nie zagraliśmy dobrze w obronie. Hicks najmocniej nas w tym pokarał – stwierdza Hrycaniuk. Trudno się nie zgodzić – świeżo upieczony obywatel Polski zdobył aż 27 punktów, w tym aż 15 zza łuku.
W czym polegał fenomen Hicksa? – To już pytanie do niego, jak on to robi – trafia z ósmego metra i nawet z ręką na twarzy… To jednak nasza wina – na początku daliśmy mu rzucać z wolnych pozycji trójki. Dla takiego strzelca, który poczuje się pewnie, nawet rzut z ręką na twarzy może wpaść.
Nie sposób nie zapytać o nerwowe końcówki, których w ostatnich spotkaniach było aż nadto. – Tak te mecze się układają, że w końcówkach musimy wkładać podwójny wysiłek. Nie chodzi też o to – musi nastąpić poprawa z naszej strony, zmiana nastawienia… Wszystko po to, żeby te mecze grać tak, jak my sami chcemy, a nie podporządkowywać się przeciwnikowi. Z drugiej strony mamy parę solidnych ekip, które przyjeżdżają bez kompleksów i trzeba czasem walczyć do końca, wyrywać zwycięstwo w końcówce.
Kolejny pojedynek Zastalu w środę. Drużyna Saso Filipovskiego wyjeżdża do Wenecji na ostatni mecz Eurocupu w tej rundzie.