Jednym z naszych rozmówców świeżo po pojedynku z WKS Śląskiem Wrocław był skrzydłowy Stelmetu, Aaron Cel. Co o spotkaniu powiedział nam zawodnik?
Łukasz Wiśniewski i Aaron Cel (fot. Aleksandra Krystians)
Aleksander Piskorz: Widzieliśmy dziś bardzo dobre spotkanie w waszym wykonaniu, chociaż do udanych nie można na pewno zaliczyć trzeciej kwarty. Jaki był powód takiego przestoju drużyny w tej części spotkania?
Aaron Cel: Niestety, nie udało nam się grać na najwyższym poziomie przez całe 40 minut. Mieliśmy moment słabości właśnie w tej trzeciej kwarcie. Śląsk też miał trochę szczęścia po swojej stronie, chociażby w postaci tych rzutów „o deskę” z dystansu Dłoniaka i innych tego typu rzeczy. Robiliśmy wszystko co mogliśmy, żeby przewaga przeciwnika nie była duża, a całe szczęście w końcówce udało nam się ich przegonić i wygrać.
Dziś kluczem była ofensywa, bo dużo punktów na waszym koncie, czy może jednak obrona – w pewnym momencie zmusiliście przecież Śląsk albo do strat albo do wymuszonych rzutów?
Myślę, że obie po części. Najważniejsza jest obrona. Zawsze będziemy chwalić naszą obronę a atak stawiać nieco na boku. Sądzę więc że to raczej obrona pozwoliła nam dzisiaj wygrać. Wiadomo oczywiście, że Quinton zagrał dzisiaj bardzo dobrze, jednak nasze zwycięstwo to wynik wielu rzeczy.
Następne pytanie dotyczy Twojego najnowszego kolegi z drużyny – Jure Lalicia. Jak dopasował się do zespołu i co o nim sądzisz po tych kilku dniach?
Moim zdaniem Jure to bardzo dobry zawodnik. Na treningach pokazał już wiele. Wierzymy w to, że będzie nam mocno pomagać w końcówce sezonu i staramy się go włączyć w atmosferę drużyny jak najszybciej.
Można go określić mianem „drugiego Stevicia” czy „drugiego Dragicievicia”?
Nigdy nikogo do siebie nie porównywałem. To będzie po prostu Jure Lalić.
Dziękuję.
Dzięki.