Jutro Zastal rozegra ważny mecz rozgrywek Eurocup z MHP Riesen Ludwigsburg. Z tej okazji wracamy do nieco zapomnianego już Panelu Dyskusyjnego. Swoje odpowiedzi prezentują nam Grzegorz Potęga (członek zarządu głównego PZKosz), Tomasz Wiktorski (członek zarządu socios Stelmetu) i Piotr Grabowski z portalu ofens.co.
Jakie dajesz szanse Stelmetowi na awans do 1/8 i od czego lub kogo będzie to najbardziej zależeć?
Grzegorz Potęga: Nasza grupa w Eurocupie jest niezwykle wyrównana i wszystko może się zdarzyć. Jako wierny kibic i lekki optymista wierzę, że zielonogórzanie nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa i po raz pierwszy zagościmy w fazie pucharowej! Kapitalny mecz Stelmetu w Rosji właściwie na nowo ustawił sytuację w grupie. Ameryki nie odkryję jeśli powiem, że nie ma co oglądać się na innych tylko grać najlepiej jak to możliwe, wygrywać i liczyć na siebie. A wbrew pozorom kolejne dwa mecze wcale nie będą łatwe, z czego pojedynek w Wenecji będzie zapewne z tych „być albo nie być”.
Tomasz Wiktorski: Myślę, iż szanse na awans są dość spore. Najbardziej szkoda „wpadki” u siebie z Wenecją. Przy 6 meczach w tej fazie rozgrywek każdy przegrany mecz u siebie powoduje, iż trzeba odrobić stracone punkty a przy 6 zespołach w grupie pole manewru jest zdecydowanie mniejsze niż jak to było w EL lub pierwszej rundzie EC. Moim zdaniem najważniejszym meczem będzie mecz we Włoszech. Ten mecz według mojej opinii zadecyduje, która z tych drużyn awansuje do 1/8.
Piotr Grabowski: Stawiam nieco optymistycznie, że Stelmet jednak znajdzie się w 1/8. Może gra zielonogórzan w naszej lidze ostatnio nie powala na kolana, ale miejmy nadzieję, ze rywalizacja w Europie bardziej zmotywuje koszykarzy. Awans jest bardzo potrzebny, dałby drużynie przynajmniej dwa kolejne mecze o sporą stawkę, to może dać dużo więcej niż tylko obijanie kolejnych przeciętnych rywali w kraju, a kibicom kolejne emocje i okazję do zobaczenia we własnym mieście kolejnego klasowego zespołu. Sytuacja na szczęście po zwycięstwie w Sankt Petersburgu nie jest zła, ale margines błędu został już wyczerpany i trzeba ostatnie dwa mecze zagrać pod presją, która może już w tym sezonie później nie dotyczyć zespołu Saso Filipovskiego. Wszystko zapewne rozstrzygnie się w ostatniej kolejce w Wenecji, w interesie Stelmetu wcześniejsza porażka Włochów w Rosji też byłaby jak najbardziej na rękę.
Dużo zależeć będzie od graczy na obwodzie. Filipovski ma w składzie zawodników mogących skutecznie rzucać z dystansu, ale jakoś ten element w Eurocup wygląda kiepsko, Stelmet jest w ogonie ze wszystkich 32 drużyn, jeśli chodzi o ilość oddawanych rzutów za trzy oraz ich skuteczność. Oby to inaczej wyglądało w dwóch ostatnich kolejkach.
Czy Stelmet w Eurocup jest zupełnie inną drużyną niż w Eurolidze? Dlaczego w „słabszych” rozgrywkach też nie odnosi sukcesów? Z czego to wynika?
Tomasz Wiktorski: Czy Stelmet BC jest drużyną słabsza w EC? Na to pytanie chętnie odpowiem gdy skończy się druga runda, gdyż przed nami dwa najważniejsze mecze tego etapu i od tego jak się w nich zaprezentujemy powinna zależeć ocena tego zespołu w tych rozgrywkach. Odnosząc się do drugiej cześć pytania gdzie pytacie o „słabsze rozgrywki”, uważam iż drużyny w niej grające reprezentują wysoki poziom np Valencia która jest liderem ACB, czy choćby silny jak zawsze Unics Kazań, kończąc na utytułowanym Maccabi.
Piotr Grabowski: O Stelmecie chyba nikt nie myślał, że będzie wygrywał w Eurocup w cuglach tylko dlatego, że trafił prosto z Euroligi. Eurocup to mocne rozgrywki, ale akurat rywale Stelmetu w porównaniu z zespołami z pozostałych grup i tak niczym wielkim się nie wyróżniają. Mistrz Polski w styczniu wygrał w kraju wszystkie pięć meczów, jednak forma w tych meczach na pewno nie była najwyższa. To co wystarcza na kilkupunktowe zwycięstwa w Tauron Basket Lidze, na poziomie europejskich pucharów ciężko zatuszować. Mecze w tych rozgrywkach odbywają się w takim momencie, gdy dyspozycja części składu pozostawia dużo do życzenia, jednak nie dorabiałbym do tego teorii, że Stelmet jest zespołem nie mającym potencjału na wyjście z grupy.
Grzegorz Potęga: Hmmm… Według mnie Stelmet wypadł co najmniej dobrze w Eurolidze, a jedyne czego zabrakło to trochę sportowego szczęścia, które przełożyło by się na dwie – trzy wygrane więcej, co było przecież bardzo realne. Tak naprawdę zagraliśmy do tej pory w pucharach bardzo złe trzy lub cztery mecze. Reszta to bardzo wyrównane zawody, które rozstrzygały się w ostatniej minucie bądź minutach. I to bardzo dobrze świadczy o całej drużynie. Jeśli Eurocup uznajemy za nieco słabsze rozgrywki od Euroligi to jednak nie zapominajmy, że grają tutaj bardzo renomowane kluby z dużymi budżetami, jak choćby Zenit St. Petersburg. I po drugie – to jednak rozgrywki kontynentalne – gdyby nie miały swojego określonego, według mnie mimo wszystko, wysokiego poziomu – to po prostu takimi by nie były. A wyniki osiągane przez Stelmet świadczą po prostu o bardzo dużej różnicy pomiędzy poziomem naszej ligi, a rozgrywkami europejskimi.