Stelmet przegrywa trzeci mecz w serii z Asseco Gdynia po dogrywce 70:73. Tym samym gdynianie przedłużyli swoje szanse i gra toczy się nadal!
Pierwsze posiadanie i punkty w meczu zdobyli zielonogórzanie, a ich autorem został Aaron Cel. W początkowej fazie spotkania postawa obu zespołów nie zachwycała – wyrzucone na aut piłki, błędy kroków czy zwykłe straty powtarzały się co chwilę. Do tego zarówno gospodarze, jak i goście, nie powalali na kolana skutecznością rzutów. Na prowadzenie wyszli po czterech minutach (!) goście, po trafieniu spod kosza Ovidjusa Galdikasa 4:2. Jego akcja odczarowała drużyny, które choć nadal popełniały wiele strat, zaczęły poważnie punktować. Podstawową bronią Stelmetu po raz kolejny były rzuty z dystansu. Z kolei gospodarze – zgodnie z zapowiedziami – mocno zacieśniali pole trzech sekund i to w ten obszar kierowali większość swoich akcji. Gdy Łukasz Koszarek popełnił wręcz szkolną stratę, a gdynianie zdobyli z kontry punkty na 13:11, trener Saso Filipovski zdecydowanie poprosił o przerwę na żądanie. Gra Stelmetu wyglądała bardzo słabo, choć Asseco również nie zachwycało. Sytuację uspokoił Kamil Chanas, trafiając zza łuku na 14:13. Goście z Winnego Grodu nie dali sobie już wydrzeć prowadzenia do końca pierwszej kwarty, stojącej pod znakiem strat i niecelnych rzutów. Tę część meczu Stelmet zakończył wynikiem 16:13, jednakże powodów do radości nie było za wiele…
Pomimo rozlicznych problemów, Stelmet utrzymywał i regularnie powiększał swoją przewagę. Po trójce Quintona Hosley’a było 23:15, na co zareagował trener David Dedek, prosząc o czas dla Asseco. Kryzys gospodarzy nie został jednak zażegnany, a po stronie Stelmetu o budowanie przewagi dbał świetny w całej serii Russell Robinson. Jego trójki i celne asysty dawały Stelmetowi kilkupunktowe, stabilne prowadzenie. Gdy akcja Koszarka wyprowadziła gości na 33:22, trener Dedek poprosił o kolejny timeout. Rozpoczął się bowiem identyczny schemat do tych, które pojawiły się w meczach w Winnym Grodzie. Ostatecznie po połowie Stelmet wygrywał 24:33.
W trzecią kwartę z dużą siłą weszli gospodarze, zmuszając Stelmet do kilku prostych błędów. Motorem napędowym był A.J Walton, zbierający i punktujący w pierwszych minutach. Goście mieli poważne problemy ze skutecznością oraz faulami, dzięki którym Asseco wielokrotnie wykonywało rzuty wolne. Punkty Galdikasa sprawiły, iż prowadzenie z dziewięciu punktów zmalało do… trzech. Stan rzeczy zmienił Przemysław Zamojski, trafiając zza łuku aż dwukrotnie – 39:30. David Dedek nie reagował, póki Hosley rzutem z półdystansu nie wysforował Stelmet na 11-punktową przewagę. Wtedy to Słoweniec poprosił o trzeci już w tym spotkaniu czas. Na niewiele się to zdało – punktowa parada gości trwała. Gospodarze próbowali odpowiadać – nową energię dał Przemysław Frasunkiewicz, szybko zdobywając pięć punktów. Po trzech kwartach tablica wyników wskazywała rezultat 50:38 dla Stelmetu, co stawiało zielonogórzan w bardzo dobrej pozycji przez ostatnią, najważniejszą tego wieczoru kwartą.
A.J. Walton był dziś nie do zatrzymania (fot. Aleksandra Krystians).
Tutaj gorące wejście zaliczył Galdikas, od razu pakując piłkę do kosza. Akcję później skutecznie zagranie wykończył Walton i z 12-stu „oczek” różnicy zrobiło się tylko osiem. Choć Stelmet nadal prowadził, stabilność wyniku znacznie zmalała. Gdy zrobiło się tylko 52:47, Saso Filipovski poprosił o timeout. Kontrolowane wcześniej spotkanie stało się rzeczą otwartą. Nerwowość w pełnym tego słowa znaczeniu pojawiła się, gdy trójka Przemysława Żołnierewicza zmniejszyła straty na jedynie dwa punkty. Po chwili Koszarek popełnił fatalny faul w ataku, przez co po rzutach wolnych Jakuba Parzeńskiego po raz pierwszy pojawił się remis po 55. Zielonogórzanie do tego momentu w ostatniej kwarcie zdobyli zaledwie… 5 punktów przy 17 „oczkach” Asseco. Nadzieję gości przywrócił niezastąpiony Russell Robinson, trafiając oba kluczowe rzuty wolne na wynik 57:55. Minuta do końca i czas dla Asseco. Od tego momentu trwała prawdziwa wojna nerwów na linii rzutów osobistych. Walton nie trafił jednego rzutu przy stanie 57:56 dla Stelmetu. Wówczas Hosley, sfaulowany przez Sebastiana Kowalczyka, również trafił tylko raz. Walton po chwili wyrównał jednak i o timeout musiał prosić coach Filipovski na jedyne 25 sekund do końca. Wydawało się, że dojdzie do tragedii – Robinson zgubił piłkę, jednak Walton nie trafił trójki. Dogrywka!
W decydującą część wszedł doskonale Walton, punktując tuż po gwizdku. Całe szczęście zielonogórzanie odpowiadali. Niesamowicie grał Przemysław Żołnierewicz, bez obawy atakujący (skutecznie) kosz Stelmetu. Po trójkach Cela i Zamojskiego udało się jednak uzyskać przewagę 68:64. Czas dla Asseco. Po timeoucie ekwilibrystyczny rzut Waltona i akcja 2+1 ponownie zbliżyła gdynian, a po chwili również Walton wyprowadził gospodarzy na prowadzenie 69:68. Stelmet ratował Łukasz Koszarek rzutami wolnymi, jednak kolejne punkty Asseco sprawiły, iż to oni na 12 sekund do końca prowadzili 71:70. Niestety w kolejnym zagraniu strata i kontra gdynian (wynik 73:70) prawie całkowicie odbierały szanse na zwycięstwo gościom z Zielonej Góry. Tak też się stało – Stelmet przegrał 70:73. Przegrał wygrany mecz…
Asseco Gdynia – Stelmet Zielona Góra (16:13, 11:17, 14:17, 20:8, d. 15:12)
Asseco: Walton 22, Żołnierewicz 11, Kowalczyk 11, Galdikas 8, Frasunkiewicz 7, Matczak 5, Szczotka 5, Parzeński 4, Radosavljević 0, Czerlonko 0
Stelmet: Hosley 18, Zamojski 14, Cel 12 (11 zb), Robinson 9, Koszarek 7, Chanas 7, Lalić 2, Hrycaniuk 1, Troutman 0