Do wygranej z Pinarem Karsiyaka walnie przyczynił się kapitan zielonogórskiego Stelmetu, Łukasz Koszarek. Co po pojedynku mówił reprezentant Polski?
Łukasz Koszarek (fot. Aleksandra Krystians)
Koszarek otwarcie przyznaje, że trzecia kwarta została przegrana na własne życzenie, a odrabianie strat kosztowało zespół naprawdę wiele, lecz udało się z tego dobrze wybrnąć: – Straciliśmy bardzo dużo energii przy odrabianiu. Mieliśmy przewagę kilkunastu punktów i tę przewagę straciliśmy. Ich strefa mocno nas rozbroiła, nie mogliśmy sobie z tym poradzić. Nie trafialiśmy trochę rzutów. Natomiast dobre było to, że potem byliśmy w stanie trzymać się naszej gry, graliśmy dobrą obronę. Na koniec ważny przechwyt i wsad. Zakończenie można powiedzieć bajkowe.
Kapitan zielonogórzan nie zaprzeczał, że oba zespoły nie wystrzegały się wielu błędów: –Myślę, że widać było zmęczenie, które odczuwaliśmy. Przez strefę przeciwnika straciliśmy też rytm. Nie mogliśmy znaleźć takiego „złotego środka” na zdobywanie punktów, więc graliśmy bardzo szybko, dużo próbowaliśmy. Popełnialiśmy gdzieś te błędy. Jednak koszykówka to gra błędów i liczy się to, że ostatecznie wytrzymaliśmy.
Jakie było w takim razie podejście wicemistrzów Polski? W szczególności, iż Pinar miał już zapewniony awans? – Dla nas to też był jednak mecz ” o pietruszkę”. Myślę, że i tak gramy coraz lepiej, na pewno lepiej niż kilka tygodni temu. Warunki postawiliśmy dziś twarde i solidne.
Ciężko było nie zauważyć dużej liczby rzutów za trzy, jakie dziś oddawali gospodarze. O tym również mówił nam Koszarek: – „Trójki” zaczęły wpadać, choć nie wszystkie, bo w końcówce też mieliśmy parę wolnych pozycji nietrafionych. Przede wszystkim te rzuty wynikają z większej i intensywniejszej gry pod kosz, wtedy na obwodzie zostaje więcej miejsca. Te rzuty się wtedy łatwiejsze niż zwykle.