Po Łukaszu Koszarku czas na kolejną wypowiedź. Tym razem pytaliśmy Przemysława Zamojskiego o to, jak zrealizowali przedmeczowe założenia oraz jak zespół czuje się po tej niejako „honorowej” wygranej na swoim terenie.
Przemysław Zamojski w akcji (fot. Aleksandra Krystians)
Aleksander Piskorz: Ostatni mecz w Eurocupie na własnym terenie za Wami. Jest zwycięstwo. Pytanie jednak – czy spełniliście wszystkie założenia przedmeczowe?
Przemysław Zamojski: Chcieliśmy dziś przede wszystkim wygrać i to było główne założenie. To się udało i jesteśmy po prostu zadowoleni. Wiadomo, że mecz należał do tych o tzw. „pietruchę”, bo nic więcej nie możemy ugrać. Cieszy nas to zwycięstwo bardzo i z pewnością buduje do tego, żeby być w jeszcze lepszej dyspozycji. Teraz w weekend jeszcze jeden mecz u siebie i będziemy chcieli znów wygrać.
Oddawaliście dziś bardzo dużo rzutów z dystansu, na całkiem dobrej skuteczności.
Taki mamy system gry, że na każdej otwartej pozycji decydujemy się na rzut. Po to tak gramy w ataku, by podaniami i rotacją znaleźć tę wolną pozycję i oddawać rzuty. Dziś pozycji było sporo. Najważniejsze, ze „trójki” wpadały w tych ważnych momentach, kiedy potrzebowaliśmy ich. To nas podbudowywało, odzyskiwaliśmy energię…
…ale przed problemami w trzeciej, przegranej wysoko kwarcie Was nie uratowało.
No niestety to prawda. Wtedy wyszedł jednak nasz charakter, że przestaliśmy się przejmować tą utraconą przewagą, tym, że przegrywamy dwoma „oczkami”. Walczyliśmy dalej w obronie, szarpaliśmy i tak nasza gra w ciężkich momentach powinna wyglądać.
Dziś dużo dzieliliście się piłką, wiele asyst się pojawiało, otwierania sobie wzajemnie pozycji…
Tak wygląda nasz system gry, Tych asyst zawsze może być jeszcze więcej, gdyby więcej rzutów wpadło… Jest po prostu OK. Idziemy do przodu i jest progres. Z dnia na dzień jesteśmy coraz lepsi. Musimy tylko to potwierdzać, wygrywając kolejne spotkania.
Dziękuję.
Dzięki.