King Wilki Morskie Szczecin pokazały dzisiaj charakter i wolę walki, udowodnili też, że nie powinno się tracić nadziei do samego końca. W efekcie obejrzeliśmy wyrównane i zacięte spotkanie, z którego zwycięsko na szczęście wyszli gospodarze.
Dzisiejsze spotkanie rozpoczęliśmy pozytywnym akcentem, powitania i wspomnienia zielonogórskiej ekipy Zastalu, która 30 lat temu uzyskała pierwszy w historii awans do najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce. Chwilę później przyszedł czas na początek pojedynku z ekipą ze Szczecina. Pierwsza akcja dla Stelmetu i… punkty Przemysława Zamojskiego. Chwilę później „Zamoj” zdobył kolejne trzy „oczka” z linii rzutów osobistych. Wydawało się, że gospodarze dominują na parkiecie, jednak podopieczni Krzysztofa Koziorowicza pokazywali walkę, co w efekcie doprowadziło do wyrównania wyniku. Najwięcej problemów sprawiała nam gra Trevora Releforda i Derrella Harrisa, który nie tylko był skuteczny pod koszem, ale także zbierał piłki. Walka toczyła się punkt, za punkt, a ostatecznie pierwsza kwarta zakończyła się minimalnym prowadzeniem Stelmetu 17:15.
Po krótkiej przerwie obydwie ekipy wyszły na parkiet z dalszą chęcią walki. Na początek Szczecin odrobił niewielkie straty. Musieliśmy poczekać chwilę na celny rzut zielonogórzan. W końcu, na dystansie nie pomylił się Kamil Chanas, któremu wyjątkowo sporo minut, w porównaniu z ostatnimi tygodniami, na parkiecie dał dzisiaj Andrzej Adamek. Mecz był bardzo wyrównany i choć zielonogórzanie nie popisywali się najlepszą grą, to utrzymywali wynik bliski remisu. Dopiero pod koniec kwarty, nieco wyższą przewagę wypracowały szczecińskie wilki. O czas poprosił zielonogórski szkoleniowiec, nie odmieniło to jednak gry Stelmetu, dopiero w ostatniej akcji na dystansie nie pomylił się Quinton Hosley i koszykarze schodzili do szatni przegrywając 32:35.
Trójka Burtta pozwoliła odetchnąć wszystkim sympatykom Stelmetu
Trzecia kwarta nadal pozostawiała wiele do życzenia jeżeli chodzi o postawę ekipy gospodarzy, na szczęście przeciwnicy także nie pokazywali dziś najlepszej koszykówki. Przeciętna gra Stelmetu wystarczyła, aby wyjść ponownie na prowadzenie i postraszyć do tego stopnia graczy ze Szczecina, że ich trener musiał prosić o czas. Nasz zespół powoli się rozkręcał, widać było coraz więcej agresywnej walki. Przewaga urosła nawet do kilkunastu punktów. W końcu, po dobrych 10 minutach, zielonogórzanie prowadzili 55:46 i aby zwyciężyć w dzisiejszym meczu, musieli tylko nie stracić koncentracji i pilnować wypracowanego prowadzenia.
Niestety początek czwartej kwarty wyglądał nieco inaczej niż byśmy to sobie wyobrażali. Do naszej ekipy wdarł się chaos, co wykorzystali goście. Dodatkowo, Łukasz Koszarek popełnił przewinienie techniczne i musiał opuścić parkiet już do końca meczu. W połowie kwarty, przewaga gospodarzy stopniała do trzech „oczek” i znowu było nerwowo. Co gorsza, zielonogórscy koszykarze nie dopilnowali resztek przewagi i chwilę później, mieliśmy remis 64:64. W tym momencie, nikt nie zamierzał już odpuścić i walka rozpoczęła się od początku. Przełomowym momentem okazała się „trójka” Steve’a Burtta, po której goście nie zdążyli już odpowiedzieć. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 71:68.
Co czeka nas w następnych spotkaniach? Ponownie jest to wielki znak zapytania, jak widać, po zielonogórskiej ekipie można spodziewać się wszystkiego. Niestety, jak na razie więcej jest tych rozczarowań. Nie ukrywajmy, ale ledwo wywalczone zwycięstwo w meczu przeciwko beniaminkowi Tauron Basket Ligi to nie jest dobry prognostyk dla ekipy, która zamierza bić się o tytuł mistrza Polski… Zanim jednak dalsze rozgrywki TBL, w środę czeka nas mecz w Eurocupie, który może się okazać ostatnią deską ratunku, jeśli ktokolwiek myśli jeszcze o awansie w tych pucharach.
Stelmet Zielona Góra – King Wilki Morskie Szczecin 71:68 (17:15, 15:20, 23:11, 16:22)
Stelmet: Quinton Hosley 19, Steve Burtt 13, Przemysław Zamojski 11, Adam Hrycaniuk 9, Aaron Cel 6, Chevon Troutman 4, Daniel Johnson 4, Kamil Chanas 3, Maciej Kucharek 2, Łukasz Koszarek 0.
Wilki Moskie: Darrell Harris 17, Paweł Kikowski 15, Trevon Releford 12, Hubert Mazur 8, Marcin Flieger 7, Maciej Majcherek 3, Karol Pytyś 2, Witalij Kowalenko 2, Dino Gregory 2.