Gdy przed sezonem Rosę Radom wymienia się w gronie faworytów ligi – wiedz, że coś się dzieje!
Do tego stwierdzenia doszedłem po rozmowie z moim redakcyjnym kolegą – Kacprem Pupinem. Gdy na trzeźwo przeanalizowaliśmy szanse poszczególnych ekip na podium, wyszło nam, że Rosa Radom z medalem przyszłorocznej TBL to nie abstrakcja! Fakt, że niedawny beniaminek jest w stanie osiągnąć taki sukces wcale mnie jednak nie cieszy. Bo jest oznaką słabości. Słabości Polskiej Ligi Koszykówki Anno Domini 2013/2014.
Do nadchodzącego sezonu ma przystąpić 12 drużyn. Przeglądając ich rostery ciężko natrafić na rewelacje. Bez lupy można dostrzec oszczędności, jakie poczynili klubowi włodarze i sponsorzy. Póki co na potęgę zbroi się jedynie Stelmet. Ciężkie działa szykuje również PGE Turów. A reszta? Jak na razie poleruje podrdzewiałe haubice.
Co to oznacza dla naszych kibiców? Przede wszystkim nudę. Obawiam się, że w przyszłym sezonie różnica między Stelmetem a pozostałymi drużynami Tauron Basket Ligi będzie na tyle wysoka, że spotkania będą odstraszać zamiast zachęcać. Nawet latający pod sufitem Christian Eyenga nie zapewni atrakcyjnego widowiska, jeśli jego przeciwnicy będą wyglądać jak rybacka chatka przy Empire State Building. I nie chodzi tu wcale o wzrost.
Nie chcę powrotu do czasów, gdy „Asseco Prokom jeździł po wiochach i lał wszystkich jak idzie”. I nie wierzę, że polska liga zapewni nam w tym roku bukiet emocji oraz spotkań na styku. Bo jak tu wierzyć w siłę polskich klubów, skoro żaden z nich nie wyraził nawet chęci udziału w Pucharze Europy?
Przez to wszystko mam jeszcze silniejszą nadzieję, że Euroliga w naszym mieście nie skończy się na pięciu spotkaniach. I jestem wdzięczny władzom naszego klubu, że chcą o to zadbać.
Paweł Mytlewski, Radio ESKA Zielona Góra