Za nami kolejny mecz Stelmetu w Tauron Basket Lidze. Dzisiaj do Zielonej Góry przyjechała Kotwica Kołobrzeg, która próbowała powalczyć o zwycięstwo. Mimo prób gości, lepszy okazał się zielonogórski zespół, który wygrał to spotkanie 81:74.
Spotkanie nie przyniosło wielu emocji. Stelmet nie grał na swoim najwyższym poziomie, momentami tracił koncentrację, popełniał głupie błędy. Obrona na przeciwniku też nie funkcjonowała przez cały mecz najlepiej, a w ofensywie akcje były niezorganizowane i zakończone wieloma niecelnymi rzutami. Jeżeli chodzi o Kotwicę, to próbowała zagrać jak najlepiej, ale Stelmet po prostu był za trudnym przeciwnikiem. W końcu to już nie ten zespół, który w listopadzie uległ w Kołobrzegu. Teraz ma za sobą doświadczenie, które pozyskał walcząc w rozgrywkach Eurocup, a także doszło do kilku zmian w składzie. Poza tym w ostatnim meczu Kotwica mogła liczyć na głośny doping swoich kibiców, a dzisiaj do Zielonej Góry przyjechała malutka grupka zagorzałych fanów, która nie była w stanie przekrzyczeć sympatyków Stelmetu zebranych w hali CRS. Mimo wszystko goście nie poddawali się i walczyli do końca. Udało im się nawet kilka razy postraszyć zielonogórską ekipę. Jednak to Stelmet praktycznie przez cały czas utrzymywał niewielką przewagę, która na zmianę rosła i malała. Ostatecznie gospodarze zasłużenie wygrali ten mecz 81:74.
W zielonogórskiej ekipie można uznać wielu zawodników za ojców tego sukcesu. Zacznijmy od Waltera Hodge’a. Portorykańczyk przed spotkaniem otrzymał nagrodę, za najlepszego zawodnika TBL w styczniu. Dzisiaj udowodnił, że to wyróżnienie nie było przypadkiem i odgrywał, jak to często bywa, pierwsze skrzypce w Stelmecie. Mimo, że miał problemy ze skutecznością, to zdobył 19 punktów, ale najważniejsze jest to, że świetnie kierował grą, rozdawał piłki i był agresywny w obronie, gdzie zaliczał przechwyty. Warto wyróżnić także Dejana Borovnjaka. Serb świetnie poradził sobie przede wszystkim w pierwszej kwarcie, w której zdobył 10 punktów. Później dołożył jeszcze kilka „oczek”, a do tego był najlepszym zielonogórskim zbierającym. Drugi Serb, Oliver Stević, nie zanotował najlepszego początku, ale później radził sobie coraz lepiej. Walczył pod tablicami zarówno w ataku, jak i w obronie, co w wielu momentach okazało się bardzo istotne dla wyniku spotkania. Z polskich zawodników najlepiej zaprezentował się Marcin Sroka. Warte uwagi jest nie to, że zdobył 11 punktów, ale to, że w defensywie żaden rywal nie był jemu straszny. Wiele razy potrafił zatrzymać przeciwników, a to było bardzo ważne, ponieważ, gdy Kotwica widziała, że Stelmet ma słabszy moment w grze, wykorzystywała każdą akcję, na zmniejszanie strat.
Po drugiej stronie stanął Rafał Rajewicz. Były koszykarz Zastalu rozegrał dobry mecz, zaliczając double-double. Zdobył 14 punktów i zebrał 10 piłek. Razem z Rajewiczem o zwycięstwo walczyli Corey Jefferson i Grzegorz Arabas. Bardzo dobrze radzili sobie w ataku, gdzie trafiali praktycznie z każdej pozycji i zdobywali wiele punktów, które pozwalały zbliżać się do Stelmetu. Ważnym punktem w ekipie z Kołobrzegu był także Sean Mosley, jednak z powodu szybkich przewinień, nie miał okazji spędzić za wiele czasu na parkiecie, ale kiedy się pojawiał był on dużą przeszkodą dla zielonogórzan.
Podsumowując, zgodnie z przewidywaniami większości kibiców Stelmet pokonał Kotwicę Kołobrzeg, a w spotkaniu nie było napięcia, adrenaliny i emocji. Goście pokazali jednak, że są w stanie walczyć z silnymi polskimi zespołami, a Stelmet przedłużył swoją passę zwycięstw i umocnił się na pozycji w górnej części tabeli.
Punkty dla Stelmetu zdobyli: Hodge 19, Borovnjak 15, Stević 14, Sroka 11, Jones 8, Cesnauskis 6, Chanas 5, Seweryn 3.
Punkty dla Kotwicy zdobyli: Jefferson 18, Arabas 17, Rajewicz 14, Mosley 13, Walker 4, Zyskowski 2, Djurić 2.
Agata Zwolak