Finały Tauron Basket Ligi powoli zbliżają się do końca. Już w niedzielę możliwe było, że poznamy tegorocznego mistrza Polski, na szczęście Stelmet przedłużył serię i nie pozwolił na ostateczne rozstrzygnięcie. Już jutro starcie numer sześć!
Pojedynki Stelmetu i Turowa elektryzują nas od prawie dwóch tygodni. Przypomnijmy, pierwsza dwa mecze, które odbyły się w Zgorzelcu zakończyły się zwycięstwami gospodarzy. Następnie walka przeniosła się do Zielonej Góry, gdzie najpierw pierwszy raz w finałach wygrała nasza drużyna, ale w kolejnym spotkaniu, musiała po raz trzeci uznać wyższość rywala.
Turów, prowadząc 3:1, był już o krok od zwycięstwa. Piąte starcie odbyło się w niedzielę. Ekipa Miodraga Rajkovicia, choć zapowiadała, że zakończy już tę serię, zaprezentowała się poniżej oczekiwań i nie sprostała zadaniu. Szansę wykorzystał natomiast Stelmet. Zielonogórzanie przyznawali, że będą walczyć do końca i udowodnili to w ostatnim meczu. Podopieczni Mihailo Uvalina pokonali przeciwników 84:76.
W szóstym meczu czeka nas kolejna walka o wszystko (fot. Aleksandra Krystians)
Przy stanie 3:2 na korzyść zgorzelczan, walka powraca do naszego miasta. Emocje na najwyższym poziomie czekają nas już w środę. Gospodarze będą mieli okazję do wyrównania wyniku. Jeśli zwyciężą we własnej hali, to ostatni, decydujący mecz będzie miał miejsce w sobotę na terenie przeciwników. Aby jednak tego dokonać zielonogórski zespół ponownie musi zaprezentować się zdecydowanie lepiej od Turowa.
Co może okazać się kluczowe? Jak w całej fazie play-offów, bardzo ważne będzie podejście mentalne do spotkania. Nasi koszykarze muszą wyjść na boisko ze zdwojoną energią i ogromną wolą walki. Trzeba wziąć pod uwagę dodatkowo fakt, że goście nie pozwolą sobie na drugi słabszy mecz z rzędu. Zadanie będzie naprawdę trudne, ale nie z takimi wyzwaniami radzili sobie zawodnicy Stelmetu w tym sezonie.
Kolejnym niezmiernie ważnym elementem może okazać się rotacja. Turów ma szeroką ławkę, dzięki czemu każdy z graczy ma szansę chwilę odpocząć, a także pokazać się na parkiecie. Wyrównany skład to duży atut zgorzelczan, o czym przekonaliśmy się już nie raz. U naszych zawodników coraz bardziej widać zmęczenie. Szkoleniowiec Stelmetu, w ostatnich spotkaniach nie daje szans na wyjście na boisko Marcinowi Sroce, także niewiele czasu spędza tam Mantas Cesnauskis, choć ostatnio spędził więcej minut na parkiecie, dzięki czemu Łukasz Koszarek miał możliwość szybkiego zregenerowania sił na dalszą część spotkania.
Jutro z pewnością walka będzie toczyła się od pierwszej do ostatniej minuty. Jeśli zwycięży Turów, zobaczymy ceremonię zakończenia sezonu, ale jeśli zwycięży Stelmet, to rywalizacja w końcu się wyrówna i o wszystkim zadecyduje ostatnie starcie. Oczywiście liczymy na opcję numer dwa. Czy tak się stanie? Dowiemy się już jutro od godziny 20.00.