35 punktów, osiem asyst i sześć zbiórek. To wszystko zdobycze Waltera Hodge’a w meczu z Turowem Zgorzelec. Po spotkaniu Portorykańczyk starał się ocenić to co w sobotni wieczór wydarzyło się na parkiecie CRS.
W pewnym momencie wyglądało to tak jakby Turów rywalizował tylko z Tobą.
Walter Hodge: To nie tak. Mamy kilku graczy, którzy dzisiaj nie rzucili swoich punktów, ale tak już jest w koszykówce. Ja też miewałem spotkania, gdzie punktowałem mało. Dzisiaj piłka wpadała, a ja byłem po prostu w dobrym rytmie.
To był niewątpliwie Twój dzień. Czułeś się jakoś wyjątkowo przed meczem, nastawiłeś jakoś specjalnie?
Czułem się dobrze. Jak mecz się zaczął i piłka zaczęła wpadać to wpadłem w dobry rytm a koledzy pomagali mi być na otwartych pozycjach.
Co się stało z obroną Stelmetu? 99 punktów to fatalny wynik.
Obrona była bardzo zła. Musimy teraz wrócić na dobre tory, wyeliminować wszystkie błędy. Trzeba pracować jako zespół, szczególnie w rotacji, tak aby każdy pomagał sobie wzajemnie,
Skąd taka różnica między sobotnim meczem a środowym?
Wtedy była energia. Każdy dokładał coś od siebie i grał po prostu ekstra. Dzisiaj tego nie było. Być może niektórzy byli zmęczeni, bo ostatnio dużo gramy, ale tutaj nie ma żadnych tłumaczeń. Musimy grać zespołowo.
Gdzie więc była wasza energia?
Dzisiaj była do niczego. Musimy jednak trzymać się razem i dalej grać swoje.
Jak skomentujesz postawę Turowa Zgorzelec?
Grali świetnie. Mieli dziś Piotrka Stelmacha w składzie i to pewnie było coś co motywowało ich do tego, aby przyjechać tu i wygrać. Jeszcze się z nimi zmierzymy. Po zakończeniu meczu cieszyli się jakby wygrali mistrzostwo, ale obiecuje wam, że jeszcze się z nimi zmierzymy.
Powiedziałeś coś Stelmachowi podczas meczu?
Niespecjalnie. Raz po trafionym rzucie powiedziałem do niego coś w rodzaju „możesz mnie kryć”. On ciągle jest moim przyjacielem, nawet po tym, że poszedł do innego zespołu.
Pytania zadawał Jacek Białogłowy, Radio Zielona Góra