Podsumowujemy fotograficznie ostatni mecz Stelmetu Zielona Góra czyli trzy ujęcia z drugiego spotkania półfinałów playoff z Treflem Sopot. Co tym razem zwróciło naszą uwagę?
Gracze Stelmetu dwoili się i troili, nawet trener Mihailo Uvalin robił co mógł i pomagał w defensywie. Oczywiście to trochę pół żartem pół serio, bo mimo wielkiej walki w końcówce zielonogórzanie nie podeszli do tego spotkania z takim samym nastawieniem jak w pierwszym pojedynku. U niektórych graczy brakowało tej czwartkowej zadziorności a mieli ją z kolei sopocianie i to szczególnie w walce na tablicach. 45-31 w zbiórkach i 17 piłek w ataku mówi samo za siebie.
W poprzednich „Trzech ujęciach” pisaliśmy, że Trefl nie miał asa w rękawie. Tym razem miał ich kilku. Michał Michalak zdobył 19 oczek, Adam Waczyński był liderem zespołu a podkoszowi Paweł Leończyk (12 pkt) i Yemi Gadri-Nicholson (10) okazali się sporym wyzwaniem dla obrony Stelmetu. W dodatku błysnął widoczny tu na zdjęciu Lance Jeter, który pod nieobecność kontuzjowanego Šarunasa Vasiliauskasa spędził na parkiecie aż 35 minut. Amerykanin pod koniec meczu ledwo dawał radę, nawet rzucił w stronę naszego redaktora „I’m tired man”, ale i tak zdobył 13 punktów, 11 zbiórek (!) i pięć asyst. Podziwiać!
Gdyby Stelmet wygrał w sobotę to mógłby być nawet „kluczowy moment całej serii”. W trzeciej kwarcie Łukasz Koszarek wskoczył aż na kibiców ratując piłkę a cała akcja zakończyła się 2+1 Vlado Dragicevicia. Potem wpadła trójka Zamojskiego i Stelmet doszedł rywala na dwa punkty. To był piękny zryw, po którym liczyliśmy na więcej i 2-0 w rywalizacji. Stało się inaczej, ale w Sopocie dwa kolejne wyzwania a przecież w tym sezonie zielonogórzanie jeszcze tam nie przegrali.
Fot. Aleksandra Krystians