Podsumowujemy fotograficznie ostatni mecz Stelmetu Zielona Góra czyli trzy ujęcia ze spotkania z Anwilem Włocławek. Co tym razem zwróciło naszą uwagę?
Piękny alley oop w wykonaniu Christiana Eyengi! Zaraz, chwila, przecież to Marcus Ginyard. Amerykanin kolejny raz pokazuje, że skocznością i parciem na kosz dorównuje swojemu koledze z drużyny. Ofensywny i widowiskowy wkład Amerykanina w grę Stelmetu jest ważny, gdyż jak wiemy pozyskano go głównie z powodu jego defensywnych umiejętności. Przeciwko Anwilowi Ginyard zaliczył dobry występ, polepszając szczególnie swoją statystykę przechwytów (już łącznie sześć w pięciu meczach). Co ciekawe po raz pierwszy od czasu przybycia do Zielonej Góry odnotował dodatni bilans w kategorii +/- (stos. punktów zdobytych do straconych w momencie gdy dany gracz przebywa na parkiecie).
„Łukasz błagam, uważaj na siebie”. Być może tak powiedział trener Mihailo Uvalin kapitanowi naszej ekipy. Koszarek jest ostatnio w tak doskonałej formie, że każdy trzyma kciuki, żeby nie doznał żadnej kontuzji. Reakcja szkoleniowca zielonogórzan też nie była w przypadkowym momencie. Chwilę wcześniej Koszarek przechwycił piłkę i trafił za trzy równo z syreną kończącą pierwszą kwartę spotkania z Anwilem. Pozwoliło to wyjść Stelmetowi na prowadzenie, które potem tylko powiększali. A kapitan zrobił swoje, bo grając tylko 20 minut, „machnął” 11 punktów (3/4 za trzy) i osiem asyst!
„Bestia” jest ostatnio bardzo groźna. Adam Hrycaniuk prezentuje dobrą formę i jest to optymistyczny sygnał przed zbliżającymi się playoff. W meczu z Anwilem środkowy Stelmetu znów błysnął pomimo tylko niecałych 17 minut na parkiecie. 10 punktów, osiem zbiórek, w tym trzy w ataku i stuprocentowa skuteczność za dwa i z linii rzutów osobistych. Przy takiej dyspozycji Hrycaniuka, wariant z zastępowaniem Vlado Dragicevicia czy granie na „dwie wieże”, może być ogromnym atutem zielonogórzan w walce o najwyższe cele w tym sezonie.
Fot. Aleksandra Krystians