– To nie tak, że mogę tylko rzucać i rzucać. Potrafię kreować pozycje kolegom z zespołu, otworzyć ich – mówi nam Steve Burtt przed pojedynkiem z Lokomotiwem Kubań Krasnodar.
Steve Burtt (fot. Aleksandra Krystians)
Aleksander Piskorz: Jesteśmy tuż przed pierwszym meczem Stelmetu w Pucharze Europy. Przeciwnik jest Ci doskonale znany – w zeszłym sezonie w barwach Spartak St. Petersburg rywalizowałeś z Lokomotiwem. Co powiesz o tej drużynie, jak i o zawodnikach?
Steve Burtt: Jedna rzecz, którą się czuje od samego początku – bardzo atletyczny zespół. Zawodnicy są silni fizycznie, ofensywnie i defensywnie. Szukają przechwytu, przepychają się, biegną w szybki atak. Musisz ciągle pilnować piłki, mieć ją przy sobie, podejmować dobre decyzje rzutowe, zachowywać balans, żeby się im przeciwstawić. Zespół musi mieć zgranie, komunikację na linii playmaker-center, szybko wracać do obrony. To są rzeczy, bez których nie wygrasz. Oni po prostu bardzo trzymają się swoich atutów i nie odpuszczają.
Co musicie poprawić, zmienić w swojej grze, by zagrać na równi z Lokomotiwem? Jak to będzie wyglądać względem meczu z Dąbrową Górniczą?
Co do meczu z niedzieli – nie do końca zagraliśmy to, co chcemy grać. Rzucaliśmy bardzo dużo z pomalowanego, choć chcemy opierać grę na dystansie i półdystansie. To, co pokazaliśmy, nie było grą, jakiej uczymy się od sezonu przygotowawczego. Powinniśmy iść w stronę naszych założeń, nie tylko w meczu z Krasnodarem, ale w całym sezonie. A jeśli chodzi o zachowania przeciwko Lokomotiwowi – szybka gra, dużo biegania, balans, w razie potrzeby taktyczny faul przy ich kontrze. Oni tak grają, więc my też musimy się przystosować.
Jak Ty czujesz się przed tym pojedynkiem? Pewnie zdajesz sobie sprawę, że kibice w Zielonej Górze widzą w Tobie lidera, gościa od team spirit – jak do tego podchodzisz?
Jestem pogodzony z tą rolą (śmiech). Zawsze mówię chłopakom, że moja pomoc w grze to nie muszą być tylko punkty. Owszem, w tych pierwszych meczach miałem dużo otwartych pozycji, więc z tego po prostu korzystałem. Jednak inne zespoły to widzą, więc zaczną się na mnie skupiać. Wtedy muszę być silny w innych elementach, pokazywać, że nie tylko mogę rzucać, ale też podawać, zbierać, przechwytywać. To nie tak, że mogę tylko rzucać i rzucać. Potrafię kreować pozycje kolegom z zespołu, otworzyć ich. Gramy przeciwko bardzo dobrej drużynie, więc to nie może być zwykła „dzika gra” z naszej strony. Musimy być zorganizowani, myśleć na boisku, w obronie i ofensywie. To jest to, co staram się robić.
Co Stelmet pokaże w środę?
To będzie spokojna, zorganizowana gra. Chcemy wejść w ten mecz i realizować to, o czym mówiliśmy na treningach. Egzekwować rzuty, patrzeć, co się aktualnie dzieje.
Jak Tobie jako zawodnikowi wchodzi się w pierwszy mecz w Eurocupie, gdy wiesz, że naprzeciwko Ciebie gra zespół, który jest faworytem grupy, ale i całych rozgrywek?
To jest beznadziejne! (śmiech) Zwykle chcesz po prostu zacząć ligę od meczu z teoretycznie łatwiejszym przeciwnikiem, rozegrać się, nie napinać od razu. Ale mecz z taką ekipą ma swoje plusy – daje Ci możliwość sprawdzenia siebie, gry drużyny i różnych elementów. Tak naprawdę nie ważne z kim konkretnie grasz ani co się dzieje – po prostu uczysz się na tym wszystkim.
Dziękuję.
Dzięki.