Steve Burtt to po meczu z Unicsem Kazań nowy ulubieniec zielonogórskich kibiców. Amerykanina zapytaliśmy więc nie tyle o mecz z Rosjanami a kilka innych spraw np. jak mu się podoba w naszym mieście i jak ocenia współpracę z Łukaszem Koszarkiem.
Steve Burtt (fot. Aleksandra Krystians)
Jak wiemy Zielona Góra to średniej wielkości miasto, ale jak się okazuje Steve nie ma z tym problemów. – Jest ok. Znalazłem kilka miejsc w których lubię zjeść, zrobię zakupy. Jest kino, więc jest w porządku – wyjaśnia Burtt, który ostatni sezon spędził w Sankt Petersburgu, drugim co do wielkości mieście Rosji. Co więcej zielonogórski combo zachwala także halę Centrum Rekreacyjno-Sportowego. – To świetne miejsce – mówi Burtt. – To jedna z największych hali w jakich grałem. W Spartaku mieliśmy też dużą halę, ale nie przychodziło tam aż tak wielu kibiców. Stąd najbliższy sezon zapowiada się pod tym względem ekscytująco, bo CRS jest dużą hala a słyszałem, że kibice potrafią ją zapełnić. Atmosfera pewnie będzie świetna i nie mogę się doczekać – dodaje.
W meczu z Unicsem Kazań mogliśmy obserwować nie tylko rewelacyjną postawę Burtta, ale i jego dobrą współpracę z Łukaszem Koszarkiem. Jak to wygląda z punktu widzenia Amerykanina? – Co do gry z Koszarkiem to współpracuje mi się z nim bardzo dobrze. Pamiętam go z meczów towarzyskich, kiedy to grając dla Ukrainy rywalizowaliśmy z Polakami. Pasuje mi jego styl gry, szanuje ten styl. Mi się dobrze gra w tym ustawieniu, wiem też że Łukasz sobie świetnie radzi ze swoimi zadaniami. To bardzo dobry układ na początek naszej współpracy, gdyż czasami musisz się dostosować do danego zawodnika a tutaj jest naprawdę dobrze.
Na koniec rozmowy ciekawy akcent, bo pytanie dotyczyło treningów u Cole’a Hairstone, które wszyscy gracze oceniają jako ciężkie. Cole to „niszczyciel” – z uśmiechem przyznaje Steve. – Treningi u niego są bardzo ciężkie, ale wszystko to opłaci się na koniec sezonu, cieszę się, że taki ktoś jak on jest tutaj – wyjaśnia.
Rozmawiał: Karol Szendi