W pierwszej kwarcie Stelmet narobił nam apetytu na kolejne zwycięstwo w lidze. Zobaczyliśmy agresywny zespół, który… po 10 minutach kompletnie podupadł i w efekcie pozwolił Treflowi na zwycięstwo. Jak widać, na przełamanie zielonogórzan musimy jeszcze trochę poczekać…
Zielonogórzanie rozpoczęli mecz agresywnie w obronie. Postawa w defensywie Stelmetu wreszcie wyglądała tak, jak moglibyśmy sobie tego życzyć. W ataku, mimo paru niecelnych rzutów, podopieczni Saso Filipovskiego zanotowali serię 6:0. Dwukrotnie pod koszem skutecznie zakończył akcje Adam Hrycaniuk, a następnie z po przechwycie dwa „oczka” zdobył Łukasz Koszarek. Dopiero w piątej minucie spotkania Trefl po raz pierwszy trafił do kosza. Cały czas na parkiecie dominował Stelmet, który dodatkowo punktować na obwodzie. Niestety w końcówce kwarty, po przerwie na żądanie Dariusa Maskoliunasa, nasza drużyna wybiła się z rytmu i pozwoliła zmniejszyć wypracowaną przez siebie przewagę. Ostatecznie pierwsza partia meczu zakończyła się wynikiem 22:16.
W drugiej kwarcie nasza ekipa kontynuowała agresywną grę. Widać było, że każdy z zawodników na parkiecie angażował się w obronę, a także walczył w ataku. Niestety po paru minutach do gry Stelmetu wdarło się trochę chaosu. W efekcie pojawiło się więcej strat, niecelnych rzutów. Także defensywa nie była już tak twarda. Trefl powoli rozkręcał się i odrabiał straty. Mimo dwóch czasów dla trenera Filipovskiego, gospodarze nie pozwolili na swoją kolejną serię błędów. Sopot zaczął trafiać bezbłędnie z dystansu, walczył pod koszem. Kilkunastopunktowa przewaga zmalała aż do jednego „oczka”. Do przerwy Stelmet prowadził już tylko 40:39.
Michał Michalak (z prawej) zdobył aż 31 punktów (fot. Aleksandra Krystians)
Trzecia kwarta w dalszym ciągu nie wyglądała, delikatnie mówiąc, najlepiej. Trefl już na początku wyszedł na prowadzenie, co gorsza potem już tylko je powiększał. Czekaliśmy na przełamanie Stelmetu i powrót do gry z pierwszej kwarty. Saso Filipovski szybko wykorzystał dwie przerwy, po których jego podopieczni zaczęli grać nieco lepiej, jednak było to zdecydowanie za mało jak na Trefl, który prezentował naprawdę dobrą koszykówkę. Nasz zespół próbował zbliżać się do rywali, jednak gospodarze nie pozwolili wyrwać sobie niewielkiego prowadzenia. Na 10 minut przed końcem przegrywaliśmy 57:60.
U gospodarzy jednym z najjaśniejszych punktów był Michał Michalak, który także w ostatniej kwarcie przysparzał nam sporo problemów. Trefl od początku zaczął powiększać swoją przewagę. W Stelmecie obrona przełożyła się na niepotrzebne przewinienia. Mimo słabej gry, nasz zespół próbował jednak walczyć. Pojedyncze punkty zdobywali między innymi Przemysław Zamojski i Aaron Cel, ale więcej akcji kończyło się niepowodzeniem. Trefl dodatkowo powiększał prowadzenie celnymi rzutami osobistymi. W połowie kwarty o ostatni czas poprosił szkoleniowiec Stelmetu. Krótka przerwa nie odmieniła postawy zielonogórzan. Gospodarze kontrolowali wynik, a nasza ekipa nawet nie była w stanie im zagrozić. Mecz zakończył się porażką 77:81.
W dzisiejszym meczu zobaczyliśmy, że nasz zespół potrafi zagrać agresywnie w obronie, potrafi także zagrać skutecznie pod koszem, na dystansie czy z kontry. Niestety dobra gra przez 10 minut to zdecydowanie za mało. Saso Filipovski przyznawał wielokrotnie, że do zmian potrzeba czasu. W najbliższych tygodniach jego drużyna będzie dalej rozgrywać po dwa mecze w tygodniu, co także nie sprzyja radykalnym zmianom. Miejmy nadzieję, że przełamanie Stelmetu nastąpi. Oby jak najszybciej…
Trefl Sopot – Stelmet Zielona Góra 81:77 (16:22, 23:18, 21:17, 21:17)
Trefl: Michał Michalak 31, Paweł Leończyk 13, Sarunas Vasiliauskas 11, Willie Kemp 11, Eimantas Bendzius 7, Tautvydas Lydeka 6, Marcin Stefański 2, Marcin Dutkiewicz 0, Artur Włodarczyk 0.
Stelmet: Quinton Hosley 13, Aaron Cel 13, Chevon Troutman 12, Steve Burtt 10, Adam Hrycaniuk 10, Przemysław Zamojski 10, Łukasz Koszarek 7, Daniel Johnson 2, Kamil Chanas 0.