Koszykarze z Grodu świętującego Bachusa podjęli w swojej hali Albę Belin, z którą przegrali dwa dni wcześniej jednym punktem na wyjeździe. Miał być rewanż, miała być wygrana, a niestety było dużo trudniej niż ktokolwiek mógł się spodziewać.
Pierwsza kwarta była pokazem berlińczyków jak wykorzystywać błędy. Choć nie grzeszyli skutecznością (41,2 %) to punkt po punkcie dokładali do swojego wyniku. Gospodarze meczu dali zaś pokaz braku skuteczności. Na 13 rzutów z gry (oddanych przez 6 zawodników) punktowało tylko dwóch. Cztery punkty rzucił Christian Eyenga, a trzy R.T. Guinn. U gości punkty rozkładały się równo na kolejnych zawodników i bez większej trudno odjechali na dziewięć punktów.
Kwarta druga w wykonaniu obydwu drużyn była już lepsza. To właśnie w tej części meczu kibice zgromadzeni w hali CRS mogli zobaczyć akcję meczu. Piłka po penetracji jednego z berlińskich rozgrywających została podana do Jonasa Wohlfartha-Bottermanna, a ten zapakował nad broniącym go zawodnikiem gospodarzy. Zebrał tą akcją zasłużone oklaski. Podczas drugiej części pierwszej połowy Alba trzymała różnicę wyrobioną w pierwszej odsłonie dnia i dorzuciła trzy punkty do dorobku. Zielonogórzanie wydawali się być bezradni w ataku, co miało swoje przełożenie w statystykach.
Trzecia odsłona obfitowała dalej w równą grę…. gości. Berlińska Alba dołożyła kolejne dziewięć punktów do wyniku i jasne stało się, że dzisiejszego dnia zielonogórscy kibice nie zobaczą wygranej swojego zespołu. Kwarta ta okazała się również pechowa dla Christiana Eyengi, który w pewnym momencie położył się na parkiecie z bólem nogi, po czym opuścił pole gry. Na szczęście po krótkiej rozgrzewce powrócił do dalszej rywalizacja.
Kwarta czwarta była już spokojną grą obu stron. Zielonogórzanie odrobili co prawda osiem oczek, ale Alba spokojnie utrzymała przewagę. Kibice jednak otrzymali to czego chcieli, zobaczyli swoją drużynę punktującą. Warto zwrócić, że w pojedynku wystąpili Przemysław Zamojski, który wrócił już do treningów po Eurobaskecie oraz Adam Hrycaniuk, z którym podpisano kontrakt wczoraj. Obaj zawodnicy nie zachwycili.
W zielonogórskim składzie zabrakło Mantasa Cesnauskisa, Łukasza Koszarka oraz Davida Barlowa, a Alba zagrała w pełnym zestawieniu.
O meczu można powiedzieć tyle, że się odbył. Zielonogórzanie prowadzili w nim przez… 32 sekundy. Mecze sparingowe co prawda mają to do siebie, że nie liczy się wynik, ale można było wyczuć mały zawód wśród kibiców. Najważniejsze jednak, aby drużyna zgrała się i przetarła w boju. Zgromadzeni kibice w sobotnie popołudnie dostali niezłe widowisko, a przed zawodnikami zostało jeszcze dużo pracy. Kibice po tym co zobaczyli w meczu z Albą – porównując to do siły PLK – mogą być spokojni o sezon.
Stelmet Zielona Góra – Alba Berlin 63:78
Stelmet: Cel 0, Zamojski 10, Robinson 3, Hrycaniuk 3, Chanas 7, Eyenga 18, Kucharek 2, Brackins 0, Sirijatowicz 0, Sroka 6, Guinn 14, Trubacz (nie zagrał)
Alba: Logan 20, Schultze 0, King 3, Akpinar (nie zagrał), Vargas 11, Redding 7, Timor 4, Woglfarht-Botterman 14, Stojanovskii 2, Jagla 2, Hammonds 2, Radosević 12;
Bartosz Urbański