W ostatni weekend Stelmet wystąpił w bardzo silnie obsadzonym turnieju we francuskiej Miluzie (Mulhouse). Podopieczni Mihailo Uvalina mierzyli się z przeciwnikami, którzy, tak jak oni, w nadchodzącym sezonie zagrają w prestiżowej Eurolidze. Naprzeciw naszej drużyny stanęli FC Bayern Monachium, mistrz Francji JSF Nanterre oraz wicemistrz Serbii Crvena Zvezda Belgrad. Byliśmy tam, a oto krótkie podsumowanie tego turnieju.
Zielonogórzanie z bilansem jednego zwycięstwa i dwóch porażek zakończyli zmagania na ostatnim, czwartym miejscu, choć przy odrobinie szczęścia w końcówce spotkania z Serbami, mogli nawet stanąć na najwyższym stopniu podium.
Z Bayernem trochę bojaźliwie, ale „momenty” były
Do przeciwników ze stolicy Bawarii nasi zawodnicy podeszli ze, zdaje się, zbyt dużym respektem. Klub zasiliło czterech byłych zawodników Alby Berlin, w tym rozgrywający reprezentacji Niemiec Heiko Schaffartzik, czy gwiazda niemieckiej ekstraklasy Deon Thompson (nie występował w Miluzie). Do wyliczanki można dołożyć jeszcze dwukrotnego MVP ekstraklasy niemieckiej, centra Johna Bryanta, który w ostatnich sezonach występował w Ratiopharm Ulm.
Ten mecz naszym zawodnikom po prostu nie wyszedł, bardzo gubili się w obronie, a akcjom w ataku często brakowało tempa. Za to Bayern zaprezentował się solidnie, choć i Niemcy nie ustrzegli się błędów w defensywie, które wykorzystywali bardzo aktywny Christian Eyenga (18 punktów) i jak zwykle skuteczny Przemysław Zamojski (15). Bawarczycy pokazali, że w Eurolidze czeka nas z nimi bardzo ciężka przeprawa. Pod dużą presją niemieckiej obrony na pozycji numer „1” nie radził sobie Russell Robinson, a polska para Aaron Cel i Kamil Chanas, choć pojawiła się na parkiecie, była jakby nieobecna. Porażka 77 : 92 była absolutnie zasłużona, ale w oczy rzucały się przede wszystkim problemy z komunikacją naszych zawodników w defensywie.
Z Nanterre obiecująco w obronie
Do spotkania z mistrzem Francji podeszliśmy z dużymi nadziejami, gdyż po ostatnim sezonie ten zespół opuściło bardzo wielu zawodników, a na ich miejsce nie zdołano znaleźć tak dobrych zastępców. Stelmet w obronie zaprezentował się znacznie lepiej niż dzień wcześniej. Były momenty „przestoju” w defensywie, natomiast dało się dostrzec, że z dnia na dzień zawodnicy rozumieją się ze sobą coraz lepiej. Pod tablicą ciężko pracował Adam Hrycaniuk (11), którego wspierały trafienia jego kolegów z dystansu i półdystansu. Bardzo dobry mecz rozegrał Aaron Cel (również 11 punktów), który przełamał swoją niemoc z meczu z Bayernem. Martwić mogła jedynie postawa Craiga Brackinsa (0). Amerykaninowi ten mecz zupełnie się nie układał, „łamał” zagrywki w ofensywie, a w defensywie miał zdecydowanie opóźnioną reakcję. Ponownie znakomicie zaprezentował się Zamojski – 14 punktów, a Russell Robinson kolejny raz pokazał, że lepiej czuje się na „dwójce” niż jako rozgrywający. Zrekompensował to jednak ośmiopunktową zdobyczą. Zwycięstwo 78 : 74 po bardzo wyrównanym pojedynku zapisze się z pewnością na złotych kartach historii naszego klubu, choć był to tylko mecz sparingowy, to pokonaliśmy w końcu mistrzów ligi francuskiej!
Porażka z najsilniejszą drużyną turnieju wstydu nie przynosi
Spotkanie z Crveną Zvezdą Belgrad miało być dla nas najtrudniejsze spośród trzech rozegranych meczów. I takie było, ale to właśnie w tym pojedynku nasi zawodnicy zaprezentowali się najlepiej. Choć Christian Eyenga został wezwany przez trenera Uvalina na ławkę rezerwowych po zaledwie minucie gry za niezrealizowanie jednego z założeń taktycznych w defensywie, nie wpłynęło to negatywnie na resztę zespołu. Wydawało się, że byli nawet bardziej skoncentrowani i wystrzegali się łatwych błędów. W ofensywie Łukasz Koszarek grał bardzo kreatywnie, wyróżniała się też znakomita współpraca trzech kadrowiczów: Koszarka, Hrycaniuka i Zamojskiego, którzy przeciwko Serbom rzucili łącznie 32 punkty. Przebudził się też Craig Brackins (11 oczek),amerykański podkoszowy w końcu był skuteczniejszy w ataku i często konsultował się z trenerem Uvalinem w sprawie jego poczynań defensywnych. Tej parze z pewnością potrzebny jest jeszcze czas na to, by znaleźli wspólny język. Gdyby nie to, że Łukasz Koszarek nieszczęśliwie potknął się w ostatnich sekundach czwartej kwarty, byłaby szansa na pokonanie Serbów. Niestety mecz zakończył się porażką Stelmetu 75 :80.
Jest czas, do poprawy wiele, lecz nie bardzo wiele
Co nasi zawodnicy muszą poprawić? Szczególnie współpracę w obronie, w której to zielonogórzanie bardzo często mylili się na tzw. switchu (przekazywaniu – dop. red.). W każdym z tych trzech spotkań przegraliśmy walkę o zbiórki. Ewidentnie brakuje nam zastawiania piłki przy próbach zbiórki. Jestem ciekaw, jak dalej będą układały się relacje trenera Uvalina z Christianem Eyengą i Craigiem Brackinsem. Wierzę, że z obu tych graczy będziemy mieli w tym sezonie bardzo wiele pożytku, ale oni potrzebuję jeszcze trochę czasu na to, by „dotrzeć się” z serbskim szkoleniowcem. Russell Robinson na pozycji numer jeden? Na tę chwilę wydaje się, że zawodnik ten nie pasuje do tej roli i zdecydowanie lepiej układa mu się gra, jako rzucający obrońca. Trudne zadanie dla włodarzy naszego klubu. David Barlow? Ponoć świetnie prezentował się na treningach, ale w Miluzie zagrał, a raczej pojawił się na parkiecie tylko w dwóch spotkaniach z powodu przedłużającej się kontuzji ścięgna Achillesa. Czy pozostanie w zespole? Wygląda na to, że właścicielowi klubu, Januszowi Jasińskiemu bardzo zależy na tym, aby Australijczyk mimo problemów ze zdrowiem nie rozstawał się z naszą drużyną. Dopiero po dokładnych badaniach w tym tygodniu ma zostać postawiona diagnoza i prognoza, co do czasu potrzebnego na leczenie bolącej go nogi.
Kacper Pupin