Niestety, Stelmet nie zdołał zwyciężyć w pojedynku, otwierającym tegoroczne finały. Zielonogórzanie musieli uznać wyższość silnego Turowa, który wygrał aż 100:88. Teraz nie pozostaje nam nic innego, jak wierzyć w to, że ten kubeł zimnej wody, wyjdzie naszej ekipie na dobre.
Początek spotkania zapowiadał całkowicie inny przebieg meczu. Obydwie ekipy rozpoczęły bardzo szybko i skutecznie w ataku. Gospodarze szybko zaczęli trafiać do kosza, ale Stelmet potrafił odpowiedzieć tym samym. Walka rozpoczęła się na dobre. Oglądaliśmy agresywną koszykówkę. Widać było, że obydwie ekipy podeszły w pełni skoncentrowani i pełni woli walki. Po niezwykle wyrównanych 10 minutach, Stelmet minimalnie prowadził 25:24.
Drugą partię meczu, zielonogórzanie zaczęli równie dobrze. Powoli zaczęli powiększać swoją przewagę. Było to jednak naprawdę trudne zadanie, ponieważ Turów nie zamierzał się poddawać i od samego początku pokazywał, że jest w formie. Gdy prowadzenie zielonogórzan wynosiło osiem punktów, nawiasem mówiąc, było to najwyższe i ostatnie prowadzenie Stelmetu w tym pojedynku, nagle postawa naszej ekipy obróciła się o 180 stopni. Stelmet stracił skuteczność, zaczął popełniać błędy i każda akcja kończyła się niepowodzeniem. W odpowiedzi zgorzelczanie zdobyli 16 „oczek” z rzędu i zbudowali przewagę, której już nie oddali do końca. Po czterech minutach, zielonogórski zespół obudził się i zaczął gonić gospodarzy. Po pierwszej połowie Turów wygrywał 54:48.
Wynik był jeszcze do nadrobienia. Po przerwie, mieliśmy nadzieję na powrót naszych koszykarzy do optymalnej dyspozycji. Niestety, musieliśmy się rozczarować… To właśnie ta kwarta przesądziła o końcowym rezultacie. Turów kontynuował szybką i skuteczną grę, na co Stelmet nie potrafił już odpowiedzieć. Gospodarze zdominowali parkiet i nie pozwolili rywalowi na swobodną grę. W efekcie ich przewaga szybko rosła, aż w końcu wynosiła nawet 18 punktów. Ostatecznie, na 10 minut przed końcem pojedynku w Zgorzelcu był wynik 80:64.
Prowadzenie Turowa, choć było wysokie, nie oznaczało jeszcze statecznego triumfu. W ostatniej partii meczu, podopieczni Mihailo Uvalina próbowali obrócić wynik na swoją korzyść. Niestety nas przeciwnik był nie do zatrzymania. Można było wyczuć bardzo nerwową i napiętą atmosferę. Zielonogórzanie mimo wszelkich prób, nie zdołali wyrównać wyniku i ostatecznie przegrali 88:100.
To spotkanie z pewnością było jeszcze bardziej emocjonujące niż wszystkie poprzednie. Wiedzieli także o tym zawodnicy, którzy mimo swojego doświadczenia i profesjonalizmu nie potrafili utrzymać nerwów. Najlepiej przekonali się o tym w ostatniej partii meczu Christian Eyenga i Tony Taylor, którzy prawie nie doprowadzili do boiskowej bójki. Ostatecznie, obydwoje zostali ukarani przewinieniami technicznymi i dyskwalifikacją. Także szybciej parkiet musiał opuścić nasz kapitan, Łukasz Koszarek, który złapał pięć fauli.
Zespół gości, do zwycięstwa poprowadził przede wszystkim J.P. Prince, zdobywca 30 punktów. Jednak nie tylko on zaprezentował się ze świetnej strony. Mocno do końcowego wyniku przyczynili się Damian Kulig i Filip Dylewicz. A w Stelmecie? Dziś zabrakło lidera, który poprowadziłby całą drużynę. Dotychczasowi główni gracze zaprezentowali się dzisiaj przeciętnie, a w ich grze nie brakowało błędów.
PGE Turów Zgorzelec – Stelmet Zielona Góra 100:88 (24:25, 30:23, 26:16, 20:24)
Turów: J.P. Prince 30, Damian Kulig 20, Filip Dylewicz 17, Łukasz Wiśniewski 11, Ivan Zigeranović 6, Nemanja Jaramaz 5, Tony Taylor 5, Uros Nikolić 4, Michał Chyliński 2, Mike Taylor 0.
Stelmet: Vladimir Dragicević 14, Łukasz Koszarek 12,Marcus Ginyard 12, Christian Eyenga 12, Przemysław Zamojski 10, Kamil Chanas 8, Adam Hrycaniuk 7, Craig Brackins 7, Mantas Cesnauskis 2, Marcin Sroka 2, Aaron Cel 2.
Do kolejnego spotkania pozostały tylko dwa dni. Już w niedzielę, czeka nas drugie starcie w Zgorzelcu. Kluczem do lepszej gry, na pewno będzie nastawienie psychiczne. Nasz zespół nie może się załamywać i musi podejść zdeterminowany do meczu. W inny sposób, nie ma szans na zatrzymanie Turowa. Jak to wszystko wyjdzie? Przekonamy się niebawem.