W hali Orbita nie było dzisiaj niespodzianki. Ekipa Mistrzów Polski pokonał WKS Śląsk Wrocław 82:74 i odniosła szóste zwycięstwo w tegorocznych rozgrywkach Tauron Basket Ligi. Choć gospodarze postawili twarde warunki, to nasi zawodnicy udowodnili, że pokonać ich w tym sezonie będzie bardzo ciężko.
Stelmet rozpoczął mecz troszkę chaotycznie. Zielonogórzanie popełniali niepotrzebne straty, jednak cały czas wynik był bardzo wyrównany. MVP ostatniej kolejki Euroligi, Vladimir Dragicević, rozpoczął mecz od… rzutu za trzy punkty. Mihailo Uvalin już w pierwszej kwarcie prowadził wielu graczy na parkiet, którzy okazali się być pomocą w ataku. Niestety cały czas zielonogórzanie nie grali tak dobrej koszykówki, do jakiej nas przyzwyczaili. Dzięki temu waleczny Śląsk cały czas trzymał się bardzo blisko, a pierwsza kwarta, po rzucie Ervinga Walkera z półdystansu, zakończyła się wynikiem 20:22.
Druga partia meczu zaczęła się zdecydowanie na naszą korzyść. Skuteczne akcje zanotował Christian Eyenga, a przy jednej kontrze zaprezentował efektowny wsad. Gospodarze jedyne punkty zdobyli z rzutów osobistych, po kontrowersyjnym faulu technicznym Kamila Chanasa. Przy siedmiopunktowym prowadzeniu Stelmetu, o czas poprosił Milivoje Lazić. Wystarczyła chwilka przerwy aby Stelmet rozluźnił się i pozwolił rywalowi na łatwiejszą grę. Efektem tego były dwie „trójki” Danny’ego Gibsona i po kilku akcjach gospodarze przejęli minimalnie prowadzenie. Zielonogórzanie szybko powrócili do lepszej gry i odzyskali prowadzenie. Nie mogło być tak pięknie do końca i w ostatnich akcjach Śląsk ponownie zbliżył się do naszej ekipy i na koniec pierwszej połowy przegrywał 39:45.
Po przerwie obydwie ekipy zaczęły agresywnie. Już po chwili parkiet musiał opuścić parkiet Kevin Thompson, który popełnił piąte przewinienie. Śląsk powoli zbliżał się do Stelmetu i gdy wydawało się, że zaraz będzie remis, na obwodzie nie pomylił się Kamil Chanas. Choć Stelmet cały czas utrzymywał niewielkie prowadzenie, to nie dominował na parkiecie, a wręcz przeciwnie, musiał się ciężko napracować. Akcje ofensywne były pełne błędów i chaosu, a także skuteczność rzutów osobistych była nie najlepsza. Na koniec Marcin Sroka trafił za trzy punkty i o trzeciej kwarcie Stelmet prowadził 66:56.
Zarówno Stelmet jak i Śląsk radził sobie bardzo dobrze w obronie. Jednak poza defensywą trzeba także zdobywać punkty, a z tym w zielonogórskiej ekipie był problem. Dopiero po trzech minutach skutecznie pod kosz wszedł Erving Walker, a następnie z półdystansu trafił Kamil Chanas. „Trójki” Pawła Kikowskiego, który rozgrywał dzisiaj bardzo dobry mecz, ponownie zbliżyły Śląsk do Stelmetu. Na szczęście końcówka należała do zielonogórzan, a kiedy gospodarze chcieli jeszcze postraszyć, to było już za późno. Ostatecznie Stelmet pokonał WKS Śląsk Wrocław 82:74.
W dzisiejszym spotkaniu nie zagrali Przemysław Zamojski i David Barlow. W czwartkowym spotkaniu w Monachium, Zamojskiemu odnowiła się kontuzja mięśnia i dziś po rozmowie ze sztabem lekarskim, doszli do wniosku, że lepiej odpuścić sobie ten mecz, aby być gotowym na Unicaję. Natomiast jeżeli chodzi o Australijczyka, to od paru spotkań nie dostaje on szans na pokazanie się od Mihailo Uvalina. Kiedy zobaczymy Barlowa w akcji, ciężko powiedzieć.
WKS Śląsk Wrocław – Stelmet Zielona Góra 74:82 (20:22, 19:23, 17:21, 18:16)
WKS Śląsk: Paweł Kikowski 22, Dominique Johnson 15, Danny Gibson 11, Nikola Malesević 10, Krzysztof Sulima 8, Robert Skibniewski 2, Radosław Hyży 2, Adrian Mroczek-Truskowski 2, Kevin Thompson 2, Michał Gabiński 0.
Stelmet: Christian Eyenga 20, Erving Walker 13, Kamil Chanas 13, Aaron Cel 10, Craig Brackins 9, Łukasz Koszarek 8, Vladimir Dragicević 6, Marcin Sroka 3, Adam Hrycaniuk 0, Maciej Kucharek 0.