Po czwartkowym zwycięstwie Stelmetu liczyliśmy na podobny wynik w półfinałowym meczu numer dwa. Niestety, dziś od początku zielonogórzanie popełniali więcej błędów i byli po prostu słabsi od graczy Trefla. Drugi pojedynek zakończył się wynikiem 67:73, co oznacza, ze w rywalizacji mamy remis 1:1.
Dzisiejsze spotkanie rozpoczęło się o wczesnej porze, mimo wszystko na trybunach zgromadziła się podobna ilość kibiców jak w czwartek. Gdy o 12.45 koszykarze wyszli na parkiet, mieliśmy nadzieję na walkę na takim poziomie jak dwa dni temu. Nie zawiedliśmy się i od pierwszych minut widać było agresję w grze obu ekip. Niestety troszkę lepiej radzili sobie goście, którzy od pierwszej akcji trafiali do kosza. Nasz zespół nie radził sobie z rzutami i w łatwy sposób pozwalał rywalowi na wyjście na prowadzenie. W końcu przełamał się Christian Eyenga, który dwie akcje z rzędu zakończył ważnymi „oczkami”. Następnie „trójkę” trafił Craig Brackins. Mieliśmy remis. Cały czas jednak Trefl radził sobie lepiej. Zielonogórzanie po lepszych akcjach nie potrafili utrzymać dobrej passy i popełniali proste błędy. Na szczęście przewaga sopockiej drużyny nie była wysoka. Ważne dwa rzuty zza linii 6,75m trafił Przemysław Zamojski, a w ostatniej akcji w kontrataku, dwa punkty zdobył Mantas Cesnauskis. Dzięki temu pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 19:22.
Druga kwarta rozpoczęła się bardzo chaotycznie. Stelmet starał się odrobić straty, jednak nadal nie grał najlepiej w ofensywie. Goście także zaczęli popełniać więcej błędów. Kluczowym momentem było przewinienie niesportowe Lance’a Jetera, kiedy dzięki Marcusowi Ginyardowi zielonogórzanie odzyskali minimalne prowadzenie. Walka rozpoczęła się od początku, toczyła się punkt za punkt. Wydawało się, że będziemy oglądać już tylko dynamiczną i szybką grę, jednak sędziowie dzisiejszego pojedynku co chwile odgwizdywali przewinienia. Gra stała się nerwowa. Wykorzystał to Trefl i wyszedł na prowadzenie. Szybko o czas poprosił Mihailo Uvalin. Po krótkiej przerwie, kolejną „trójkę” trafił Zamojski, jednak sopocianie powiększali prowadzenie między innymi dzięki dobrym akcjom pod koszem, gdzie nie funkcjonowała nasza defensywa. Ostatecznie po 20 minutach Stelmet przegrywał z Treflem 33:38.
Po przerwie niestety nie doczekaliśmy się odrodzenia Stelmetu. Wręcz przeciwnie, zielonogórzanie grali jeszcze bardziej chaotycznie i popełniali sporo błędów. Problemem naszych koszykarzy ponownie był atak, zawodnicy średnio co trzecią akcję kończyli punktami, za to Trefl popełniał zdecydowanie mniej błędów i co chwila punktował. Goście świetnie radzili sobie przede wszystkim pod tablicą, gdzie nie mieli problemów z ograniem zielonogórskiej, słabiutkiej defensywy. Przy dziewięciopunktowym prowadzeniu sopockiej ekipy, o czas ponownie poprosił Mihailo Uvalin. Na parkiet powrócił waleczny Stelmet, który szybko przybliżył się do Trefla. Akcja 2+1 Vladimira Dragicevicia i czwarty rzut z dystansu Zamojskiego obudziły zielonogórską publiczność. Tym razem Darius Maskoliunas był zmuszony o wzięcie czasu dla swojej ekipy. Trefl wykorzystał ostatnią akcję i świetnie dysponowany dzisiaj Michał Michalak nie pomylił się na obwodzie. Na 10 minut przed końcem zielonogórski zespół przegrywał 52:57.
Ostatnia kwarta rozpoczęła się bardzo agresywnie w wykonaniu Stelmetu. Choć pierwsze akcje nie przynosiły nic dobrego naszemu zespołowi, szybko do pracy zabrał się Łukasz Koszarek. Punkty kapitana ponownie przybliżyły zielonogórzan do wyrównania wyniku. Niestety po krótkim zrywie, ponownie nasza drużyna zaczęła popełniać błędy. Wykorzystali to oczywiście goście, którzy ponownie odskoczyli na parę „oczek”. Trefl nie pozwolił się dogonić i trzymał gospodarzy na dystansie kilku punktów. Stelmet nie zamierzał się poddawać. Jeszcze w ostatnich akcjach nasz zespół miał szansę dogonić przeciwnika. Kontrowersyjne decyzje sędziów i często odgwizdywane przewinienia uniemożliwiły jednak to zadanie. Niestety nie udało się i Stelmet przegrał mecz numer dwa 67:73.
Porażka w dzisiejszym spotkaniu nieco skomplikowała sytuację zielonogórzan. Teraz nasz zespół musi postarać się o przynajmniej jedno, a najlepiej dwa zwycięstwa w Trójmieście. Jak potoczą się dalsze spotkania naszej ekipy? Przekonamy się niebawem. Mecz numer trzy już we wtorek.
Stelmet Zielona Góra – Trefl Sopot 67:73 (19:22, 14:16, 19:19, 15:16)
Stelmet: Przemysław Zamojski 22,Łukasz Koszarek 10,Craig Brackins 10, Christian Eyenga 6, Vladimir Dragicević 6, Mantas Cesnauskis 5, Marcus Ginyard 4, Adam Hrycaniuk 4, Aaron Cel 0, Kamil Chanas 0,
Trefl: Michał Michalak 19, Lance Jeter 13, Paweł Leończyk 12, Yemi Gadri-Nicholson 10, Adam Waczyński 8, Milan Majstorović 5, Marcin Stefański 2, David Brembly 2, Simas Buterlevicius 2, Krzysztof Roszyk 0,
fot.Aleksandra Krystians