Niestety, po dwóch spotkaniach w Zgorzelcu, Stelmet wraca do domu z bilansem 0:2. W drugim spotkaniu, zielonogórzanie nie sprostali zadaniu i mimo walki, musieli uznać wyższość Turowa, który w sobotni wieczór zwyciężył 80:74.
Spotkanie rozpoczęło się nie najlepiej dla żadnej z drużyn. Stelmet tracił piłki i nie rozumiał się najlepiej w ataku. Turów natomiast popełniał błędy związane z agresywną obroną zielonogórzan. Trzeba przyznać, że nasz zespół mimo problemów, grał twardo. Dopiero po ponad dwóch minutach pierwsze punkty w meczu zdobył J.P. Prince. W Stelmecie, dopiero w czwartej minucie, na dystansie nie pomylił się Przemysław Zamojski. Cały czas jednak zielonogórscy koszykarze nie mogli przełamać się w ofensywie i prezentowali się poniżej oczekiwań. W odpowiedzi zgorzelczanie powoli się rozkręcali i coraz częściej trafiali do kosza. Mimo przerwy na żądanie Mihailo Uvalina, jego ekipa nie mogła odnaleźć się na parkiecie. Dopiero w ostatnich minutach, nasi koszykarze zdobyli kilka „oczek”. Pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 23:12.
Druga kwarta rozpoczęła się równie słabo. Stelmet dalej kontynuował nieskuteczny atak. Na szczęście Turów powoli zaczął słabnąć. Zielonogórzanie cały czas zostawiali wiele energii przede wszystkim w obronie, Gospodarze zaczęli gubić piłki. W końcu nasza ekipa zaczęła wykorzystywać kontry i atak pozycyjny. Goście zaczęli zbliżać się do Turowa. Niestety cały czas skuteczność była na niskim poziomie. Dodatkowo, Stelmet nie wykorzystywał rzutów osobistych. Turów cały czas utrzymywał prowadzenie. Po 20 minutach zgorzelczanie mieli już tylko sześć „oczek” przewagi. Koszykarze schodzili do szatni wygrywając 43:37.
Straty były do odrobienia, jednak nie przy takiej dyspozycji Stelmetu. Na początku drugiej połowy zielonogórzanie ponownie pozwolili odskoczyć rywalowi. Cały czas głównym problemem była skuteczność. W końcu nasz zespół wykrzesał jeszcze więcej energii i diametralnie poprawił swoją grę. Zielonogórzanie z Christianem Eyengą na czele odrobili większość strat. Tym samym udowodnili, że jeszcze nie wszystko jest stracone. Na 10 minut przed końcem pojedynku Turów prowadził już tylko 61:60.
Ostatnia kwarta zapowiadała niesamowitą i emocjonującą walkę. Na początek, zielonogórzanie po raz kolejny, pozwolili przeciwnikom rzucić sobie parę punktów i powiększyć przewagę. Cały czas wynik był jednak bliski remisu. Nasi koszykarze trzymali się blisko Turowa. Przewaga wynosiła zaledwie parę punktów. Dodatkowo emocji dostarczały agresywne akcje z obu stron. Zacięta rywalizacja toczyła się przez całe 10 minut, jednak minimalnie lepsi niezmiennie pozostawali koszykarze Turowa. Ostatecznie mecz zakończył się zwycięstwem gospodarzy 80:74.
Dziś o porażce Stelmetu zadecydowała przede wszystkim skuteczność (na poziomie 39%). Zielonogórzanie nie potrafili trafić do kosza nie tylko przy defensywie Turowa, ale także z czystych pozycji. Obrona zafunkcjonowała dzisiaj zdecydowanie lepiej. Do trzeciego pojedynku zostały trzy dni. Teraz walka przeniesie się do Zielonej Góry. Przed naszym zespołem jeszcze wiele pracy, aby we wtorek zaprezentować się lepiej i postarać się o zwycięstwo.
PGE Turów Zgorzelec – Stelmet Zielona Góra 80:74 (23:12, 20:25, 18:23, 19:14)
Turów: Filip Dylewicz 19, Damian Kulig 16, Mike Taylor 10, Uros Nikolić 9, J.P. Prince 9, Tony Taulor 7, Nemanja Jaramaz 6, Łukasz Wiśniewski 4, Ivan Zigeranović 0, Piotr Stelmach 0, Michał Chyliński 0,
Stelmet: Vladimir Dragicević 14, Przemysław Zamojski 12, Łukasz Koszarek 12, Adam Hrycaniuk 11, Christian Eyenga 9, Craig Brackins 7, Marcus Ginyard 4, Kamil Chanas 4, Mantas Cesnauskis 1, Marcin Sroka 0, Aaron Cel 0.