Trudno jest mi przejść obojętnie obok dyskusji którą wywołał wpis senatora Roberta Dowhana. Z co najmniej dwóch powodów. Pierwszy, gdyż czuję się kibicem koszykarskim, który utożsamia się z drużyną z Winnego Grodu. Drugi to taki, że na tyle znam senatora Dowhana, iż trudno mi uwierzyć dlaczego otwarcie krytykuje poczynania koszykarskiego klubu.
Dowhan to wojownik, bez dwóch zdań. Waleczny i mający w swoim sercu wiele sportowej rywalizacji. Uczynił dla zielonogórskiego klubu żużlowego więcej niż niejeden prezes, trener i zawodnik razem wzięci. Taka jest moja opinia. Dlatego nie rozumiem teraz tych przepychanek i obwiniania o wszelkie zło świata włodarzy dawnego Zastalu. Nie dlatego, że wypowiedział to prezes klubu żużlowego, tylko właśnie Robert Dowhan.
Panie Senatorze proszę się nie martwić o kibiców. Pójdziemy na oba spotkania, zarówno Falubazu jak i koszykarskiego Stelmetu. Z mojego punktu widzenia nie ma nawet konfliktu interesów. Falubaz jeździ systemem wiosna, lato, jesień. Natomiast koszykarze grają na jesień, zimę i wiosnę. Tylko niewielka część sezonu się nakłada. Wydaje mi się, że nic lepszego nie mogło spotkać zielonogórzan, bo przez cały rok mają stały dostęp do rywalizacji sportowej na wysokim poziomie.
Jeżeli zaś chodzi o pieniądze od sponsorów, to ta łaska na pstrym koniu jeździ. Wielokrotny mistrz Polski Asseco dzisiaj jest finansowym trupem. Co się stanie z obiema drużynami jak Stelmet przestanie dawać pieniądze? Nic się nie stanie. Być może stracą najlepszych graczy. Być może spadną z Ekstraklasy. Jednak istnieć będą dalej – tak jak to było w poprzednich latach. Falubaz i Stelmet w sensie mentalnym i ideologicznym tworzą kibice na trybunach, a nie Prezesi za biurkami. Panowie, zwracam się do prezesa Dowhana i prezesa Jasińskiego pójdźcie po którymś ze spotkań na dobrą wódkę i pomyślcie w jaki sposób można jeszcze bardziej pomóc temu miastu. Tak będzie lepiej.
Radosław Sujak