Kolejnym naszym rozmówcą po wczorajszym meczu z Turowem Zgorzelec był Quinton Hosley. Jak ocenił 3. spotkanie finałowe popularny T2?
fot. Aleksandra Krystians
Przede wszystkim gratulacje za kolejny świetny mecz w twoim wykonaniu. Co przechyliło szalę zwycięstwa na waszą korzyść?
Quinton Hosley: Myślę, że oni rozpoczęli mecz z wielką energią, z taką jakiej wcześniej nie było. Grali z dużą intensywnością. Musieliśmy przemyśleć naszą grę i wszystko sobie spokojnie poukładać. Udało się, bo wyciągnęliśmy odpowiednie wnioski. W odpowiednich momentach zagraliśmy to, co trzeba i dało nam to zwycięstwo.
Cały sezon szukaliście tej optymalnej gry. Gry, w której każdy wie za co odpowiada na parkiecie, a jeden pomaga drugiemu za wszelką cenę. Co takiego się stało, że udało się wam to osiągnąć?
Uważam, że aktualnie gramy najlepszą koszykówkę w tym sezonie. Lepiej jeszcze nigdy nie graliśmy! Przegraliśmy pierwszy mecz w playoff i nie było wesoło, ale okazało się, że każdy z nas był bardzo dobrze przygotowany mentalnie do najważniejszej fazy sezonu i zebraliśmy się w sobie. Teraz jest naprawdę dobrze, nie ma co ukrywać.
A jak oceniasz swój występ?
Myślę, że niepotrzebnie zrobiłem kilka strat, ale ogólnie to jestem zadowolony. Dałem z siebie wszystko, tak jak każdy z naszej drużyny i to dało oczekiwany skutek.
Myślisz, że to jest w ogóle możliwe, aby teraz przegrać cztery mecze z rzędu i zapomnieć o złotym medalu dla Stelmetu?
Wiesz, ja pochodzę z Nowego Jorku i nie takie rzeczy w koszykówce widziałem. Kilka lat temu takie coś zdarzyło się w NBA, więc dlaczego ma się nie zdarzyć i tu? Nie możemy się dekoncentrować. Cieszyć możemy się dopiero po zwycięstwie całej serii. Musimy wykonać nasze zadanie do końca. Tylko wtedy jest pełnia szczęścia!
Rozmawiał: Kacper Pupin