Jeszcze jednym zawodnikiem, z którym udało nam się porozmawiać po meczu był Przemysław Zamojski, który stwierdził, że w ostatniej kwarcie była szansa, jednak Stelmet ją zmarnował i dlatego nie zdołał wygrać dzisiejszego pojedynku.
Trzeci mecz i trzecia porażka w ramach rozgrywek Eurocup…
Przemysław Zamojski: Walczyliśmy, byliśmy agresywni, ale i tak zabrakło. Na tym wszystkim zaważyła wysoko przegrana czwarta kwarta. Dochodziliśmy ich, czuli nasz oddech na plecach. Było pięć, sześć punktów przewagi. Brakowało jednej czy dwóch dobrych akcji w obronie, które przywróciłby nas w okolice remisu. Wtedy byłby otwarte karty, ale tak się nie zdarzyło i przegraliśmy dwucyfrową różnicą.
Co przysporzyło wam najwięcej problemów w grze Buducnostu?
Bardzo dobrze dzielili się piłką. Szybko grali, nie trzymali tej piłki, tylko ładnie odrzucali na wolne pozycje, często na obwód. Mali zawodnicy kreowali przewagi na pick’n’rollach, atakowali naszych wysokich. Zawodnicy skrzydłowi musieli pomagać, żeby podania nie szły czysto pod kosz, a oni w tym momencie odrzucali na obwód, a tam już się nie mylili. Rzucili 15 „trójek”, to nas dobiło. Trzy czwarte tych rzutów było przy naszej dobrej obronie. Byliśmy rękami przy twarzach rzucających zawodników, a i tak trafiali.
Czego jeszcze możemy spodziewać się po was w europejskich pucharach?
Walki w kolejnych meczach. Będziemy chcieli odnieść pierwsze zwycięstwo w tegorocznej edycji Eurocupu i do tego dążymy.