Pełen zmian, wzlotów i zastojów mecz z prawdziwym horrorem na sam koniec – tak zapamiętają dzisiejszy pojedynek zielonogórzanie. Stelmet przegrał 71:72 na wyjeździe z AZS Koszalin, a bohaterem pojedynku okazał się być Qyntel Woods, który trafił oba rzuty wolne na sekundę do końca!
Pierwsze posiadanie przypadło gościom z Winnego Grodu, jednak nie udało zamienić się go od razu na punkty. Pierwsze „oczka” zdobył z kolei zza łuku Goran Vrbanc. Szybko odpowiadali z dystansu i spod kosza zielonogórzanie, wychodząc na prowadzenie 7:3 po punktach Aarona Cela. Akademicy nie chcieli odpuszczać, nadrabiając chwilowy przestój w grze i wyrównując stan rywalizacji. Obie strony przez większość inauguracyjnej kwarty popełniały sporo błędów, często niewymuszonych. Choć przez dłuższy czas prowadzenie utrzymywali goście, to po „trójce” Qyntela Woodsa i rzutach wolnych Dante Swansona gospodarze wyszli na przód – 17:14. Choć początkowo ofensywa wicemistrzów Polski wyglądała naprawdę przyzwoicie, z czasem coś się zacięło. Efektem było przegranie pierwszej kwarty 17:21, zwieńczonej buzzer-beaterem Piotra Stelmacha. Trener Saso Filipovski nie ukrywał swojego rozczarowania dyspozycją swych podopiecznych i żywiołowo wykładał graczom, co należy bezwzględnie poprawić. Ciekawostka – obaj panowie „Q” (Hosley-Woods) mieli na swoim koncie takie same statystyki – 7 punktów, 3 zbiórki i jedna asysta.
Po przerwie zrobiło się jeszcze gorzej – szybkie akcje AZS-u sprawiły, że było już 27:17 dla gospodarzy pojedynku. Niezbyt dobrze w mecz wszedł Jure Lalić, który złapał błyskawicznie dwa przewinienia. Gdy Lalić sfaulował po raz… czwarty Ivana Radenovicia przy akcji 2+1, wykorzystanej przez Serba, ponownie była 10-punktowa przewaga Akademików – 32:22. Całe szczęście przytomność zachowali Przemysław Zamojski i Kamil Chanas, po których punktach Stelmet przegrywał już tylko 27:32. Niestety – AZS powracał niczym bumerang do wysokiego prowadzenia – rzut Artura Mielczarka z rogu boiska sprawił, iż po raz trzeci na przestrzeni 7 minut powstała przewaga w postaci 10 „oczek” – 43:33. W konsekwencji przewaga gospodarzy po 20 minutach wyniosła 8 punktów, co i tak nie pocieszała kibiców Stelmetu. Gra ich ulubieńców pozostawiała wiele do życzenia. Przed coachem Filipovskim stało jedno, główne zadanie – tchnąć w swych zawodników wolę walki i zwycięstwa, która zadawałoby się zniknęła gdzieś w boiskowym harmidrze.
AZS zakończył zwycięską serię zielonogórzan (fot. Aleksandra Krystians)
Po przerwie dobrze rozpoczęli zielonogórzanie, szybko notując aż trzy przechwyty. zamieniając je na 5 kolejnych punktów. Próbował reagować Igor Milicić, lecz po jego timeoucie ponownie piłkę utracili Akademicy. Gdy kapitan Stelmetu Łukasz Koszarek trafił w kontrze z półdystansu, goście przegrywali jedynie punktem – 42:43. Gospodarze wtedy jednak obudzili się, chociaż na moment – atak Woodsa zakończył się celnym rzutem zza linii 6,75 m. Zielonogórzanie prowadzenie odzyskali w końcu po celnej „trójce” Aarona Cela – 49:48. Po chwili AZS dobił Koszarek kolejnym ciosem z daleka. Od tego momentu Stelmet pewnie utrzymywał swoją kilku punktową przewagę. Na koniec trzeciej części meczu było 56:51, a gra wicemistrzów Polski wyglądała o niebo lepiej niż wcześniej. Mówił o tym sam wynik kwarty – 8:21 dla zielonogórzan.
Na początek ostatniej kwarty świetnie wyszli Chanas i Russell Robinson. Ich akcje sprawiły, że przewaga Stelmetu osiągnęła 10 „oczek” – 61:51. Pozostali gracze również dawali z siebie maksimum, a Akademicy z kolei mocno przygaśli. Choć gorąco zrobiło się po przewinieniu technicznym Woodsa, liderowali nadal goście. Zamieszanie z faulami ożywiło jednak atmosferę w zespole AZS, którzy zaczęli mocniej i agresywniej walczyć o każdą piłkę. Gdy mało widoczny dziś Szymon Szewczyk przymierzył z dystansu, było tylko 68:62, a tego nie mógł już znieść trener Filipovski. Jego czas uspokoił grę drużyny, ale nadal trzeba było być bardzo uważnym. Problemów zaczęło przybywać – uraz odniósł Hosley, który wyeliminował go na ostatnie dwie minuty spotkania. Ponadto przewaga wynosiła tylko 4 „oczka”. Rzut Stelmacha okazał się celny, Koszarek nie trafił i Woods miał dwa rzuty wolne na… sekundę do końca i przy jedynie jednopunktowym prowadzeniu. Trafił – czas błyskawicznie wziął Filipovski. Jedna sekunda to bardzo niewiele. Niestety, nic nie udało się zrobić – choć Adam Hrycaniuk oddał rzut, okazał się on być bardzo niecelny. Stelmet przegrał wygrany mecz 71:72, choć na 4 minuty do końca było jeszcze 10 „oczek” przewagi dla gości.
Bohaterem meczu został niewątpliwie Woods – Amerykanin z 21 punktami i 6 zbiórkami był zdecydowanym liderem Akademików. Zielonogóski „Q” – Hosley – mimo odniesienia kontuzji na sam koniec, zakończył ten mecz z 16 „oczkami” i 9 zbiórkami. Ten mecz to jednocześnie koniec serii zwycięstw Stelmetu, która trwała od listopada zeszłego roku…
AZS Koszalin – Stelmet Zielona Góra (21:17, 22:18, 8:21, 21:15)
AZS: Woods 21, Swanson 15 (11 zb), Stelmach 8, Mielczarek 7, Vrbanc 6, Radenović 5, Szubarga 3, Austin 2, Dąbrowski 0,
Stelmet: Hosley 16, Cel 13, Troutman 12, Robinson 8, Zamojski 7, Koszarek 6, Chanas 5, Hrycaniuk 2, Lalić 2,