Po zwycięstwie nad Montepaschi Sieną, liczyliśmy na pierwsze pewne zwycięstwo w polskiej lidze. Po tym jak nasz zespół męczył się w pojedynkach z Treflem i Kotwicą, a następnie uległ w Słupsku, przyszedł czas na rozgromienie AZS-u Koszalin. Stelmet pokonał akademików i awansował na drugą pozycję w tabeli ligowej.
Mecz rozpoczął się od punktów naszego starego znajomego- Zbigniewa Białka. Czekaliśmy na szybką odpowiedź Stelmetu, jednak gospodarze przez dłuższy czas nie mogli wstrzelić się do kosza. Nie tylko nie mogli zdobyć punktów z gry, ale także Vladimir Dragicević spudłował rzuty osobiste. Tymczasem Białek zdobywał kolejne punkty. Już nie tylko spod kosza, ale także z dystansu. Złą passę zielonogórzan przełamał Craig Brackins. Potem było już tylko lepiej. Stelmet szybko odrobił straty i postawił trudne warunki rywalom. O ile do gry ofensywnej nie można było mieć większych zastrzeżeń, o tyle obrona na pewno nie była perfekcyjna. Lepiej zastawieni byli co prawda gracze podkoszowi, ale na dystansie, akademicy mogli bez problemu rzucać „trójki”. Po wsadzie Przemysława Zamojskiego z kontrataku, o czas poprosił Zoran Sretenowić. Na szczęście nie udało się wybić gospodarzy z rytmu i do końca kwarty udało się wypracować niewielkie prowadzenie 26:21.
W drugiej kwarcie Stelmet nie pozwolił sobie na dekoncentrację. Cały czas walczył na parkiecie, a nieudane akcje poprawiał skutecznymi. Dzisiaj każdy kto wszedł na parkiet był w stanie dołożyć coś od siebie. Nie zabrakło efektownych akcji Christiana Eyengi czy celnych „trójek” Marcina Sroki, czy Łukasza Koszarka. Mimo dobrej dyspozycji naszej drużyny, AZS nie zamierzał się poddawać i potrafił zaskoczyć w ataku. Z czasem osłabła także defensywa Stelmetu, a to w pełni wykorzystali gracze z Pomorza. Raymond Sykes pod tablicą i LaceDarius Dunn na obwodzie pomogli swojej ekipie zbliżyć się do Mistrzów Polski, ale Stelmet po kilku błędach, nie pozwolił na to i rozpoczął ponowne powiększanie prowadzenia. Pod koniec kwarty doczekaliśmy się pierwszego przewinienia technicznego dla Stelmetu, który otrzymał Mihailo Uvalin za niedopilnowanie ilości polskich graczy na parkiecie. Mimo to, akademicy nie wykorzystali szansy odrobienia strat. Równo z syreną zza linii 6,75m trafił Craig Brackins i zawodnicy schodzili do szatni z czternastopunktowym prowadzeniem 57:43.
Po przerwie Stelmet wyszedł w pełni skoncentrowany na parkiet i zaczął od skutecznej akcji Christiana Eyengi. Następni gracze dorzucali kolejne „oczka”, a AZS jakby opadał powoli z sił i popełniał coraz więcej błędów. Mimo to, dzielnie walczył i starał się choć troszkę zbliżyć do rywala. Jednak zielonogórzan nie dało się zatrzymać. Po kolejnym efektownym wsadzie Kongijczyka, o czas poprosił szkoleniowiec AZS-u. Z minuty na minutę było coraz lepiej. Nic nie było w stanie przerwać świetnej passy Stelmetu. Końcówka należała do Przemysława Zamojskiego, który z łatwością trafiał z każdej pozycji. Kwarta zakończyła się wynikiem 86:54 i chociaż do końca spotkania pozostało jeszcze 10 minut, to nikt nie spodziewał się większych zmian na parkiecie.
W ostatniej odsłonie tego pojedynku Stelmet lekko rozluźnił się, czego efektem były niepotrzebne błędy. To jednak nie miało większego znaczenia, ponieważ nikt nie łudził się, że AZS jest w stanie odrobić tak ogromne straty. Na parkiecie oglądaliśmy teraz graczy, którzy ostatnio dostają mniej szans od Mihailo Uvalina- Aarona Cela i Macieja Kucharka. Doczekaliśmy się także pierwszych 100 punktów w tym sezonie, a zapewnił je Erving Walker nie myląc się na linii rzutów osobistych. Ostatecznie Stelmet wygrał to spotkanie 105:76 i udowodnił, że jest drużyną, która powalczy o powtórzenie wyczynu z zeszłego roku.
Dzisiaj trzeba pochwalić cały zespół za walkę od początku do końca. Chociaż AZS nie należy do najsilniejszych zespołów, z którymi w tym roku mierzy się Stelmet, to ważne, że udało się odnieść spokojne, wysokie zwycięstwo. Przed spotkaniem zapowiadaliśmy, że kluczowe może okazać się podejście graczy, a dziś nikt nie zlekceważył rywala, tylko dawał z siebie 100%, czego efektem jest taki wynik.
Stelmet Zielona Góra – AZS Koszalin 105:76 (26:21, 31:22, 29:11, 19:22)
Stelmet: Aaron Cel 2, Erving Walker 11, David Barlow 0, Kamil Chanas 4, Adam Hrycaniuk 6, Christian Eyenga 15, Vladimir Dragicević 13, Maciej Kucharek 4, Craig Brackins 13, Marcin Sroka 6, Przemysław Zamojski 26, Łukasz Koszarek 5.
AZS: Zbigniew Białek, Piotr Dąbrowski, Oded Brandwein, Bartłomiej Wołoszyn, Przemysław Wrona, Rafał Bigus, Maciej Raczyński, Sek Henry, LeceDarius Dunn, Raymond Sykes, Artur Mielczarek.