Spotkanie zapowiadało się niezwykle ciekawie. Nie tylko ze względu na silnego przeciwnika, który odwiedził dzisiaj halę CRS, ale także z powodu debiutu nowego nabytku Stelmetu. Koszykarskich emocji nie zabrakło, lecz niestety zakończyły się one porażką naszej ekipy z Treflem Sopot 68:77.
W pierwszych minutach zdecydowanie lepiej radzili sobie goście, którzy dobrze radzili sobie w ofensywie. W dodatku grali bardzo agresywnie w obronie, co przysporzyło zielonogórzanom wiele problemów. Stelmet potrzebował kilku minut, aż w końcu zaczął grać coraz lepiej i lepiej, Ostatecznie udało się wyjść na minimalne prowadzenie na koniec pierwszej kwarty 23:21.
Druga kwarta również dostarczyła nam wielu emocji. Zaczęło się od efektownej akcji Quintona Hosley’a i celnej „trójki” Łukasza Seweryna. Stelmet powiększał przewagę, aż w pewnej chwili przestał trafiać i pozwolił gościom z Sopotu zacząć odrabiać straty. Wydawało się, że nasi koszykarze osłabli z sił i nie mieli pomysłu na dalszą grę, ale po czasie wziętym przez Mihailo Uvalina, piłka zaczęła wpadać do kosza, a przewaga ponownie rosła. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 39:33 dla Stelmetu. Każdy chyba zdawał sobie sprawę, jak zacięta będzie walka w drugiej połowie.
W pojedynku Hodge – Turner lepszy był ten drugi (fot. Aleksandra Krystians)
Po przerwie na parkiet wyszedł zmieniony Stelmet. Niestety nie była to zmiana na lepsze. Ponownie pojawiły się problemy z atakiem i celnymi rzutami, a w dodatku defensywa nie była w stanie zatrzymać strzelców Trefla. Goście szybko to zauważyli i jeszcze szybciej odrobili straty i wyszli na prowadzenie. Do końca kwarty gra była już chaotyczna, a skuteczne akcje były przeplatanie wieloma błędami. Po kolejnych dziesięciu minutach prowadził Trefl 58:57. Wszystko było jasne, że o końcowym rezultacie zadecyduje ostatnia odsłona meczu.
W czwartej kwarcie od początku lepiej radzili sobie goście i zasłużenie odnieśli zwycięstwo. W pierwszych akcjach szybko wypracowali sobie kilkupuntkowe prowadzenie, którego już nie oddali. Nasi zawodnicy mieli wiele okazji, aby jeszcze powalczyć, niestety nie wykorzystali ich i faule na przeciwnikach w ostatniej minucie na nie wiele się zdały. Stelmet przegrał z Treflem Sopot 68:77 i była to trzecia porażka ligowa z rzędu na własnym parkiecie.
Z powodu kontuzji Kamila Chanasa, obowiązki kapitana zielonogórskiej drużyny przejął dzisiaj Walter Hodge. Portorykańczyk, który zazwyczaj jest motorem napędowym całego zespołu, dzisiaj nie popisał się swoimi umiejętnościami. Grał z bardzo niską skutecznością (35,7%) i często tracił piłki.
Na koniec pozostawiłam temat Łukasza Koszarka. Jego transfer do Zielonej Góry ucieszył wielu z nas, ponieważ wiemy jakim jest świetnym i doświadczonym zawodnikiem. Dzisiaj zadebiutował w barwach Stelmetu i nie miał okazji pokazać na co go stać. Po meczu stwierdził: „Grałem dzisiaj bardzo źle i mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy, ponieważ było widać, że pociągnąłem drużynę na dół.” Ja jednak uważam, że aż tak źle nie było. Faktycznie, miał problem z odnalezieniem się na parkiecie, ale to było spowodowane tylko i wyłącznie tym, że jest w zespole dopiero od dwóch dni. Nie miał okazji zdobyć pierwszych punktów w Stelmecie, za to pokazał, że potrafi grać zespołowo, czego efektem jest siedem asyst. Z meczu na mecz, gdy będzie lepiej poznawał filozofię gry, z pewnością będzie notował coraz lepsze wyniki.
Grę Stelmetu możemy podzielić na dwie części: pierwsza, gdzie Stelmet walczył jak równy z równym i potrafił poradzić sobie w ataku i druga, gdzie ofensywa była chaotyczna i pełna niecelnych rzutów. Już w niedzielę kolejne spotkanie i musimy trzymać kciuki, że trzy dni wystarczą na poprawę wielu elementów i że będziemy mogli wreszcie cieszyć się ze zwycięstwa w hali CRS.
Agata Zwolak