Nikt chyba nie spodziewał się takiego spotkania. Miał być kolejny zacięty mecz, w którym o rezultacie powinny decydować ostatnie sekundy. Tymczasem od drugiej połowie zobaczyliśmy Stelmet, który do końca dominował na parkiecie i pokonał PGE Turów Zgorzelec 79:65.
Mecz rozpoczął się całkowicie inaczej niż w niedzielę. Tym razem w pierwszych akcjach lepiej radzili sobie zielonogórzanie. Z półdystansu trafił Dejan Borovnjak, a następnie Quinton Hosley był skuteczny na obwodzie. Szybko obudzili się gospodarze i już po trzech minutach wyszli na prowadzenie. Turów punktował na dystansie i pod koszem, a Stelmet nie był już tak agresywny w defensywie jak dwa dni temu. Do tego nie mógł trafić i przez ponad cztery minuty nie zdobył ani jednego „oczka”. W tym czasie ekipa ze Zgorzelca powiększała prowadzenie. O czas musiał poprosić Mihailo Uvalin. Po pojedynczej skutecznej akcji Waltera Hodge’a nadal nie było za dobrze. Nasi koszykarze nie potrafili ograć bardzo dobrej obrony gospodarzy. W ostatnich minutach nic nie uległo zmianie i pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 22:12 dla Turowa.
Druga część pojedynku wyglądała już trochę lepiej. Zielonogórscy koszykarze zaczęli lepiej bronić, a Portorykańczyk zabrał się za zdobywanie punktów i odrabianie strat. Wydawało się, że jeszcze kilka akcji i będziemy mieć remis, jednak Damian Kulig nie pozwolił na zniwelowanie przewagi jego zespołu. Do ataku włączyli się inni gracze Turowa i ponownie wyszli na 10-punktowe prowadzenie. A Stelmet? Zaliczył kilka dobrych ofensywnych akcji, niestety zdecydowanie więcej było tych nieudanych. Po paru minutach przestoju zielonogórzanie obudzili się, a każdy na parkiecie odegrał ważną rolę, dorzucając pojedyncze punkty. Pozytywny zaskoczeniem na pewno było sześć „oczek” Zbigniewa Białka. Do Stelmetu powróciła pozytywna energia, udało się zanotować kilka ważnych przechwytów. Dzięki temu pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 36:33 dla zielonogórzan.
Po przerwie Stelmet wreszcie zaczął grać tak, jak powinien to robić od początku spotkania. Ciężko powiedzieć, czy zielonogórzanie lepiej radzili sobie w ataku czy w obronie. Po pięciu minutach nasi koszykarze mieli bilans 13:2, a Miodrag Rajković był zmuszony o wzięcie czasu. Postawę Turowa poprawił Ivan Opacak, który najpierw trafił za trzy punkty, a następnie nie pomylił się na linii rzutów osobistych. Stelmet jednak nie odpuścił i cały czas kontynuował grę na wysokim poziomie. Kwarta zakończyła się zwycięstwem zielonogórskich graczy 62:49.
Quinton Hosley był gwiazdą dzisiejszego meczu (fot. Aleksandra Krystians)
Ostatnią część spotkania rozpoczął od celnej „trójki” Michał Chyliński. Stelmet nie pozwolił sobie na te same błędy co dwa dni temu i grał cały czas skoncentrowany. Już po trzech minutach gospodarze zaczęli grać bardzo nerwowo. To wszystko do końca wykorzystywali zielonogórscy koszykarze. Na dwie minuty przed końcem, szkoleniowiec Stelmetu wpuścił na parkiet Filipa Matczaka i Milosa Lopicicia. Wynik był już przesądzony. Co prawda Turów pod koniec zaczął punktować, ale to już nie miało znaczenia. Zielonogórzanie wygrali dzisiejszy pojedynek 79:65.
Dzisiaj na parkiecie błyszczał Quinton Hosley. Amerykanin nie dość, że ponownie był niezastąpiony w defensywie, to jeszcze nie miał dzisiaj problemów z punktowaniem. T2 potrafił w każdej chwili trafić do kosza, zebrać piłkę, czy przechwycić ją od przeciwnika. Drugim strzelcem był Walter Hodge, który gdy wchodził na boisko od razu starał się nadrabiać straty, lub powiększyć przewagę. Widać, że Portorykańczyk nie ma już problemu z tym, że wchodzi z ławki rezerwowych i bardzo dobrze wypełnia swoje zadanie. Trzecim graczem, którego chciałabym wyróżnić jest Zbigniew Białek– zdobywca 13 punktów, trzech zbiórek, asysty, dwóch przechwytów i bloku. Statystyki mówią same za siebie, że rozegrał najlepsze spotkanie w barwach Stelmetu.
Tak naprawdę to dzisiaj pomógł każdy z graczy i właśnie dzięki temu udało się pokonać Turów, który miał duże problemy z atakiem. Zgorzelczanie nie mieli lidera, który poprowadziłby ich i wsparł w trudnych momentach, a każdy z graczy popełniał błędy.
Punkty dla Stelmetu zdobyli: Quinton Hosley 22, Walter Hodge 14, Zbigniew Białek 13, Dejan Borovnjak 10, Oliver Stević 9, Mantas Cesnauskis 4, Łukasz Koszarek 4, Marcin Sroka 3.
Punkty dla PGE Turowa zdobyli: Ivan Opacak 14, Michał Chyliński 11, Aaron Cel 10, Damian Kulig 9, Ivan Zigeranović 7, Vukasin Aleksić 6, Russell Robinson 5, Djordje Micić 2, Piotr Stelmach 1.
Jeżeli mielibyśmy w skrócie opisać ten pojedynek, to w pierwszej połowie Stelmet grał falami, a w drugiej pokazał pełnię swoich umiejętności. Po dwóch pierwszych finałowych starciach w Zgorzelcu nasza ekipa jest w bardzo dobrej sytuacji. Teraz, przy stanie rywalizacji 2-0 walka przeniesie się do Zielonej Góry, gdzie teoretycznie powinno być jeszcze łatwiej. W praktyce to na pewno będą ciężkie spotkania, ale to nasi zawodnicy będą mieć zdecydowanie większe wsparcie w postaci „szóstego gracza”, którym są kibice, a na dodatek będą grać z mniejszą presją. Czy uda się zakończyć ten sezon już w niedzielę? Wszystko jeszcze przed nami.
Agata Zwolak