Przyjazd Turowa Zgorzelec z byłym graczem Stelmetu Piotrem Stelmachem zawsze budzi sporo emocji. Podobnie było i dzisiaj, kiedy każde wejście tego zawodnika powodowało gwizdy na widowni. Po meczu pytaliśmy go nie o te gwizdy, ale o ocenę samego spotkania i zbliżających się playoff.
fot. Aleksandra Krystians
Graliście dzisiaj o „pietruszkę”, ale nie odpuściliście i widać było, że bardzo chcieliście wygrać.
Piotr Stelmach: Chcieliśmy, każdy mecz jest ważny. Trener cały tydzień powtarzał nam, abyśmy podchodzili do meczu ze Stelmetem jak do każdego innego spotkania. My zagraliśmy normalnie. Pytanie powinno być w drugą stronę – czy Stelmet nie odpuścił tego meczu? My graliśmy swoje. Graliśmy chyba tak jak trener chciał. Udało nam się wygrać i to jest chyba najważniejsze.
Zdominowaliście nas celnymi rzutami za trzy punkty. Zawodnicy Stelmetu dawali wam dużo otwartych pozycji na dystansie? Co miało wpływ na tak fantastyczną skuteczność?
Dzisiaj był dobry dzień. Szczególnie w pierwszej połowie wpadło nam bardzo dużo rzutów. Była bardzo fajna chemia między nami, każdy się dzielił piłką. Kto rzucał – ten trafiał. To dziwne, bo Stelmet miał do tej pory więcej problemów z obroną pod koszem niż na obwodzie. A jednak wpadało nam bardzo dużo rzutów z dystansu.
Między innymi na podstawie dzisiejszego meczu można stwierdzić, że gracie zespołowo. Widać zrozumienie na parkiecie. Wasz zespół przed playoffami stanowi monolit. Tego chyba nie można powiedzieć o Stelmecie?
Ja mogę mówić tylko o nas. Na pewno tworzymy fajną ekipę i wychodzi nam zespołowa gra. Jeżeli nie gramy samolubnie i podajemy piłkę między sobą to widać tego efekty, a gra staje się przyjemna i każdemu się podoba.
Mówi się, że już w tej chwili jesteście gotowi na finałowe mecze. Tymczasem do zakończenia rozgrywek pozostało jeszcze półtora miesiąca. Czy uda wam się przez ten czas utrzymać formę jaką prezentowaliście w czasie „szóstek”?
Nie skupiamy się na meczach finałowych. Najważniejsze jest dla nas najbliższe spotkanie z Polpharmą. Reszta to odległa przyszłość. Szóstki, runda zasadnicza to natomiast przeszłość. Teraz najważniejsze jest te 40 minut z Polpharmą.
W tym sezonie trenowałeś w ekipie Mihajlo Uvalina, później trafiłeś pod skrzydła Miodraga Rajkovićia. Czym różni się współpraca z pierwszym i z drugim trenerem?
Trener Rajković jest bardzo wymagający. Jest perfekcjonistą, chce by wszystko było idealnie dopracowane. Współpraca układa nam się dobrze. Mam swoje pozycje, swoje minuty i wydaje mi się, że jestem ważnym zawodnikiem w rotacji.
A jak możesz porównać współpracę z Mihajlo Uvalinem do obecnego układu?
Mogę się wypowiadać jedynie jako zawodnik Turowa. W tym zespole funkcjonuję w rotacji. Mam podobne minuty co w Stelmecie, ale pełnię trochę inną rolę na parkiecie. Jestem zadowolony z mojej obecnej pozycji w drużynie.
Trener Rajković zostaje w Turowie na przyszły sezon. A Piotr Stelmach?
Ja też. Mam ważny kontrakt na kolejny rok. Jest małe prawdopodobieństwo, że coś się zmieni.
Wspominałeś jakiś czas temu o „niezamkniętych sprawach” ze Stelmetem. Później było milczenie. O co chodzi? Przerwie pan to milczenie?
Nie.
Rozmawiał: Paweł Mytlewski, Radio ESKA Zielona Góra