Nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Stelmet po zwycięstwie nad Cajasolem Sewillą wybrał się do Starogardu Gdańskiego, gdzie wysoko przegrał ze słabszą Polpharmą 88:102.
Pierwsze minuty spotkania były bardzo wyrównane, ale później Stelmet rozkręcał się i świetnie kończył akcje w ataku, dzięki czemu wyszedł na prowadzenie i sukcesywnie powiększał przewagę. W jednej z pierwszych akcji groźny upadek zaliczył kapitan zielonogórskiej drużyny Kamil Chanas i jak się później okazało, doznał na tyle poważnej kontuzji, że nie zobaczyliśmy go więcej na parkiecie. Dobrze mecz rozpoczął Dejan Borovnjak,. Który nie miał najmniejszych problemów pod koszem, natomiast na dystansie skuteczny był Łukasz Seweryn. Po 10 minutach gry Stelmet prowadził 28:16 i nic nie zapowiadało nagłych zwrotów akcji.
Nie wiadomo co się stało w drugiej kwarcie, ale zielonogórscy zawodnicy całkowicie stracili energię z pierwszej części meczu. Szybko zauważyli to gospodarze i zabrali się z dobrym skutkiem do odrabiania strat. Głównymi strzelcami byli Ben McCauley i Jawan Carter. Do tego Polpharma bardzo dobrze radziła sobie na linii rzutów osobistych. Po pierwszej połowie prowadzenie było już po stronie gospodarzy, a Stelmet po słabych 10 minutach, w czasie których zdobył zaledwie 14 punktów, schodził do szatni przegrywając 42:44.
Dziś to niestety Polpharma okazała się lepsza (fot. Aleksandra Krystians)
Niestety, w drugiej połowie Stelmet nie poprawił swojej gry i o ile jeszcze w trzeciej kwarcie próbował stawiać opór Polpharmie, tak w ostatniej części meczu praktycznie nie istniał na parkiecie. Szybko, bo już w połowie trzeciej kwarty, po pięć przewinień złapali Rob Jones i Oliver Stević. Serb co prawda nie wniósł dzisiaj do gry Stelmetu za wiele, ale Jones zaliczył kilka ważnych akcji, których zabrakło w dalszej części pojedynku. Zielonogórska ekipa, grała z coraz słabszą skutecznością, a do tego popełniania wiele błędów i łatwo oddawała piłkę gospodarzom. Zawodnicy Polpharmy bez skrupułów oddawali wiele rzutów, z czego większość kończyła się punktami, a bezradny Stelmet musiał często faulować. Wtedy starogardzianie zdobywali kolejne punkty, ponieważ świetnie radzili sobie przy rzutach osobistych (na 39 prób zaledwie 5 było niecelnych). Ostatecznie po 40 minutach Polpharma zasłużenie wygrała 102:88.
Dużo kontrowersji budziły także decyzje sędziów. Zielonogórscy zawodnicy i sztab szkoleniowy nie potrafił zrozumieć niektórych przewinień. Z tego powodu często dochodziło do ostrych wymian między arbitrami a zielonogórzanami, a kilka tych rozmów zakończyło się faulami technicznymi.
W zielonogórskiej ekipie, o ile w ogóle można kogokolwiek pochwalić, to trzeba wspomnieć o Walterze Hodge’u. Portorykańczyk nie miał dzisiaj problemów ze zdobywaniem punktów , jednak z powodu fauli spędził na ławce rezerwowych więcej czasu niż zwykle. Kolejny dobry mecz zanotował Marcin Sroka. Chociaż rzuty dystansowe, nie wychodziły mu dzisiaj najlepiej, to dobrze spisał się pod koszem, gdzie walczył o każdą piłkę. Dobre spotkanie zaliczył także Łukasz Seweryn, którego rzuty przynosiły ważne punkty do dorobku Stelmetu.
Na parkiecie po długiej nieobecności pojawił się Quinton Hosley. Widać było, że Amerykanin nie odzyskał w pełni swojej formy i na 12 rzutów z gry trafił zaledwie raz. Mimo to starał się agresywnie bronić i walczyć pod koszem (razem z Marcinem Sroką, najlepszy zbierający w ekipie Stelmetu).
Na boisko nie wyszedł natomiast Zbigniew Białek. Gracz Polpharmy, wokół którego ostatnio w Zielonej Górze jest bardzo głośno nie dostał szansy od trenera Mindaugasa Budzinauskasa i nie mieliśmy okazji zobaczyć, jaką ma aktualnie formę.
Punkty dla Stelmetu zdobyli: Walter Hodge 29, Marcin Sroka 18, Łukasz Seweryn 12, Rob Jones 9, Dejan Borovnjak 9, Quinton Hosley 6, Oliver Stević 3, Mantas Cesnauskis 2.
Punkty dla Polpharmy zdobyli: Ben McCauley 32, Jawan Carter 21, Michael Hicks 21, Marcin Nowakowski 7, Łukasz Majewski 7, Aleksander Lichodzijewski 6, Kacper Radwański 4, Uros Mirković 4.
Podsumowując, Stelmet po wygranych meczach z takimi drużynami jak Asseco Prokom, Trefl czy AZS, przegrał w bardzo słabym stylu z zespołem z dolnej części tabeli. Przerwał tym passę zwycięstw w Tauron Basket Lidze, która trwała od początku tego roku. Wiadomo, że każdemu może zdarzyć się porażka, jednak nie w taki sposób. Jeżeli Stelmet myśli o tym, aby już w środę nawiązać walkę z Lokomotivem Kubań, to przed Mihailo Uvalinem dużo pracy.
Agata Zwolak