Pora na kolejny panel dyskusyjny a okazją ku temu jest – niestety – trzecia z rzędu porażka Stelmetu w Pucharze Europy. O meczu z Buducnostem Podgorica dyskutują Kosma Zatorski (Gazeta Wyborcza / ofens.co), Marcin Purowski (PAP) i Aleksander Piskorz (zastal.net).
1. Kolejna porażka Stelmetu w Eurocup. Czy to zielonogórzanie byli w środę tacy słabi czy Buducnost mocny?
Kosma Zatorski: Przed tym meczem Stelmet miał bilans 0-2 a przegraliśmy to spotkanie, bo drużyna przeciwna trafiała rzuty za trzy na niesamowitym procencie. W nowoczesnej koszykówce jak ktoś nie trafia trójek w sytuacji, gdy druga ekipa nie ma z tym problemów, to w rezultacie ta pierwsza przegrywa. Mieliśmy fragment kiedy zeszliśmy na minus sześć, ale wtedy zrobiliśmy trzy akcje, które były typowym biciem głową w mur a rywal odpowiedział nam trójkami, no i tym trójkami przegraliśmy mecz.
Marcin Purowski: Ta porażka jest efektem słabości zielonogórskiej drużyny. Koszykarze z Czarnogóry nie zagrali wielkiego meczu, a mimo tego przez dłuższy czas spokojnie kontrolowali jego przebieg. Owszem goście mieli dużo szczęścia w rzutach za trzy punkty, ale bądźmy szczerzy to też po trochu objaw słabości Stelmetu. Dlatego nie kupuję tłumaczeń trenera Adamka, który na pomeczowej konferencji mówił, że takie były założenia taktyczne tzn. zagęszczenie środka pola. Fakt, że po kilku celnych rzutach z dystansu przyjęte założenia nie zostały w żaden sposób zmodyfikowane, aby temu przeciwdziałać daje dużo do myślenia na temat sposobu prowadzenia zespołu.
Aleksander Piskorz: Myślę, że cały końcowy rezultat wziął się jednak ze słabej gry Stelmetu. Żadna drużyna nie rzuciłaby aż 15 „trójek”, gdyby obrona przeciwnika by na to nie pozwoliła.Wczoraj zielonogórzanie nie popisali się w defensywie, a efektami tych błędów były celne rzuty z dystansu, którymi Czarnogórcy karcili podopiecznych trenera Adamka. Trzeba sobie powiedzieć wprost – to nie był ten Stelmet, który widzieliśmy kilka dni temu przeciwko Akademikom z Koszalina. Jak widać – do poprawy nadal pozostaje sporo. A czasu, szczególnie w Europie, już na to praktycznie nie mamy. Dalej brakuje tego pazura w grze od początku do końca. Owszem, wicemistrzowie Polski potrafili się „spiąć”, lecz dawało to energię na kilka minut, a nie całe spotkanie. Buducnost to solidny zespół, co widać w meczach Ligi Adriatyckiej – tam jak na razie nie ma na nich mocnych. Przenieśli swoją dobrą formę na parkiety Eurocupu i jest efekt. Szkoda, że to przełamanie nastąpiło w meczu z nami, lecz sami na to pozwoliliśmy. Niestety.
2. Bilans 0-3 to według niektórych koniec szans na wyjście z grupy. Czy faktycznie pozostałe siedem spotkań będzie już tylko “o pietruszkę”
Kosma Zatorski: Stelmet musiałby wygrać co najmniej pięć ze wspomnianych siedmiu meczów, co może być trudne z takimi rywalami. PAOK i Buducnost to miałby być zespoły w naszym zasięgu, z którymi mieliśmy – przynajmniej w moim mniemaniu – powalczyć o zwycięstwo a pokonały nas kilkunastoma punktami. Jeżeli nie będzie dużej poprawy w grze Stelmetu – a jest co poprawiać – to może być różnie na koniec. Dlatego jeśli nie poprawimy tego to nie ma co myśleć realnie o drugiej rundzie, ale jest to dopiero początek sezonu i wierzę, że zielonogórzanie jeszcze wrócą na właściwe tory. Liczę, że zaczną grać tak jakbyśmy wszyscy sobie tego życzyli, bo mają kim, tylko muszą to wszystko poukładać.
Marcin Purowski: Na szczęście Stelmetu działa to, że do kolejnej rundy awansują aż cztery zespoły. Tak naprawdę mimo porażek straty do obecnie czwartej Podgoricy są niewielkie. W związku z tym dalej jest o co grać i jeszcze nie można przygody w pucharach spisywać na straty. Z drugiej strony margines na popełnienie błędu jest już w zielonogórskiej drużynie minimalny i musiałaby w zespole zajść duża metamorfoza, aby podtrzymać nadzieję. Nie zmienia to jednak faktu, że póki co o tą przysłowiową pietruszkę jeszcze nie gramy.
Aleksander Piskorz: Jeśli myślimy realnie o awansie – będzie o to bardzo, bardzo trudno. Wystarczy spojrzeć na wyniki spotkań w naszej grupie Pucharu Europy – wiele pojedynków jest bardzo wyrównanych, każdy gra na 100% swoich możliwości i nie ma zamiaru odpuszczać. Z taką grą, jaką Stelmet prezentuje obecnie, nie mamy co myśleć o awansie. Nadzieja jedynie w jakimś przełamaniu, na które tak wszyscy w Zielonej Górze czekamy. Jeśli się tak nie staje – cóż, sport to sport, wygrywa lepszy. Kolejny mecz to pojedynek „ostatniej szansy” – inaczej będziemy już o tą „pietruszkę” grać.
3. Atak Quintona Hosley’a na gracza gości. Jak to oceniasz, bo paradoksalnie pobudziło to resztę zespołu i kibiców. Czy Hosley’owi grożą jakieś większe konsekwencje?
Kosma Zatorski: Wolałbym, żeby Hosley był na parkiecie w końcówce, bo to jeden z najważniejszych zawodników w rotacji a jego długie ręce w obronie dają naprawdę dużo. Stąd lepiej mieć tego gracza na parkiecie niż myśleć o tym czy 2500 ludzi się poderwało na chwilę z miejsc. Jeśli chodzi o dalsze konsekwencje to nie mam pojęcia jakie są kary w Pucharze Europy, ale nie wydaje mi się, żeby groziło mu coś więcej niż to, że musiał opuścić boisko.
Marcin Purowski: Oczywiście, że oceniam to zachowanie jak najbardziej negatywnie. Nie pochwalam takiego ataku na rywala i nie ma na to wytłumaczenia w żadnych okolicznościach. W tym przypadku nie ma nawet znaczenia kto był prowodyrem. Hosley popełnił błąd i pewnie przyjdzie mu za niego zapłacić. Czy będzie to w formie kary pieniężnej czy dyskwalifikacji np. na jedno spotkanie nie jestem w stanie powiedzieć, ale sama kara na pewno naszego koszykarza nie minie.
Aleksander Piskorz: Quintona zdecydowanie poniosło i to chyba jest w stanie przyznać każdy. Wiadomo – nie każdy gra fair i zdarzy się czasem niesportowy faul albo wypowiedzenie kilku słów za dużo. Hosley dał się kompletnie niepotrzebnie sprowokować, choć de facto to nie on brał w udział w początkowej wymianie słów. Zresztą – już raz T2 pokazał swój temperament. Gdy po raz pierwszy zjawił się w Zielonej Górze, w spotkaniu w Sopocie przeciwko Treflowi również poniosły go nerwy. Wtedy z tego co pamiętam prowodyrem był Marcin Stefański. Zachowanie Hosley’a – i słusznie – potępiono, zawieszając go na kilka spotkań. Jak będzie tym razem? Czekam na werdykt Eurocupu, jednak nie zdziwi mnie zawieszenie tego gracza. Trzeba trzymać swoje nerwy na wodzy, gdyż profesjonalnego sportowcowi nie przystoi w taki sposób reagować.