Przed nami kolejny Panel Dyskusyjny. Tym razem oceniamy losowanie grup w Eurocup i rywali Stelmetu oraz typujemy jaki wynik osiągną nasi koszykarze. Specjalnie dla Was komentują Paweł Łakomski (ofens.co), Filip Wróblewski (basketstats.pl) i Wojciech Kliszewski (kibic Stelmetu i współorganizator turnieju KO Streetball Cup).
Jak oceniasz grupę Eurocup Stelmetu, zarówno pod kątem siły rywali, jak i kwestii podróży itp.?
Paweł Łakomski: Zacząłbym od tego, że po raz pierwszy mamy taką sytuację, że oglądając na losowanie nie patrzyliśmy na to kto przyjedzie nam “zlać tyłki”, tylko bardziej z kim przyjdzie nam walczyć o awans. W podobnym tonie wypowiadał się chociażby Pan Janusz Jasiński, że większość zespołów jest w naszym zasięgu a taki Ventspils to spokojnie jest do pokonania, choć nikogo oczywiście nie lekceważą. Ja osobiście się z tego cieszę, że Wicemistrz Polski ma takie duże zamiary i widać, że chce awansować do drugiej rundy. To dobry obraz dla polskiej koszykówki. W kwestiach organizacyjnych Stelmet trafił jednak nieco gorzej niż Turów Zgorzelec, bo Mistrz Polski nie dość, że ma same uznane marki to jeszcze są to duże miasta i podróże bez przesiadek. Stelmet już nie ma tak łatwo, bo o ile z Berlina pewnie jest połączenie do Salonik i Izmiru (choć w przypadku tego drugiego nie wiem jak w zimie) to do pozostałych miejscowości już będą przesiadki. Generalnie fajnie będzie jak awansują, choć w przypadku braku awansu też wstydu nie będzie i takie mówienie, że muszą awansować też nie jest dobre. Może jednak tę poprzeczkę musimy coraz wyżej stawiać. Co do faworyta grupy to oczywiście jest nim Lokomotiw Kubań. To klub ze sporym budżetem. Gra tam m.in. Malcolm Delaney, którego Zielona Góra zna doskonale, bo w zeszłym sezonie grał w Bayernie Monachium a w dodatku jego agentem jest znany kibicom Stelmetu Tarek Khrais. Mantas Kalnietis to też gracz, którego nikomu nie trzeba przedstawiać. Powiedziałbym, że Lokomotiw to nawet faworyt do wygrania całych rozgrywek, choć rosyjskie kluby mają taką tendencję, że dobrze grają na początku, a kiedy dochodzi do decydującej fazy to często pojawia się problem.
Filip Wróblewski: Grupa F w tegorocznych rozgrywkach EuroCup zapowiada się ciekawe i patrząc na rywali Stelmetu, wygląda ona bardzo obiecująco. Stelmet nie trafił na drużyny ze słonecznej Hiszpanii czy Italii, ale za to rywalami wicemistrzów Polski będą ekipy z dwóch innych bardzo silnych lig – rosyjskiej i tureckiej. Zacznijmy zatem od Lokomotivu. W ubiegłym sezonie byli bardzo bliscy wyeliminowania CSKA w ćwierćfinale rozgrywek VTB, ale jednym punktem ulegli w czwartym meczu i ostatecznie przegrali 2:3, ale postawili bardzo duży opór tak znakomitemu rywalowi. W ich szeregach znajdują się chociażby Derrick Brown, który był w najlepszej dziesiątce strzelców VTB i Mantas Kalnietis – podstawowy rozgrywający reprezentacji Litwy. Zdecydowanie jest to główny faworyt do wygrania grupy. Pinar w poprzednim sezonie wyeliminował w ćwierćfinale ligi tureckiej Efes, a to już świadczy o ich sile. Jednak do Panathinaikosu odszedł ich najlepszy zawodnik – Batista, ale za to pozostał stary znajomy z Polpaku Świecie – Bobby Dixon, który już nie raz praktycznie w pojedynkę wygrał im mecz. Kolejnym rywalem jest piąta drużyna ligi adriatyckiej – Buducnost. Jak u większości drużyn z tego rejonu, nie ma tutaj wyróżniających się gwiazd, a ich siła tkwi w drużynie. Choć z tą zespołowością nie jest do końca tak różowo, bo pod względem asyst byli w zeszłym sezonie drugą drużyną, ale od końca w lidze adriatyckiej. Jednak takie ekipy zawsze są niewygodnym rywalem, ale są jak najbardziej do ogrania. PAOK to trzecia drużyna ligi greckiej, która uplasowała się tylko za Panatą i Olympiakosem. Z zespołu odeszli dwaj najważniejsi Amerykanie, ale za to pojawili się inni, w tym duet z Panioniosu – Langford i Carter, którzy już dobrze wiedzą jak się razem gra. A Ventspils? Cóż, tutaj oba mecze powinny spokojnie paść łupem Stelmetu. Podsumowując, grupa nie jest zbyt efektowna, ale przecież najważniejszy jest wynik, a ten może, a nawet powinien być całkiem niezły.
Wojciech Kliszewski: Jak to w końcu jest z tymi odległościami? Najeździ się nasz Stelmet czy może mogło być gorzej? Postanowiłem zabawić się w podmienianie drużyn z piątego koszyka i okazuje się, że ekipa z Zielonej Góry najwięcej km zrobi właśnie w grupie F – ok. 19 tys. km. Z kolei najkorzystniej pod względem odległości byłoby w grupie A i C, między 11 – 13 tys. km licząc z powrotami do Zielonej Góry. Grupa B,D,E to odległości między 15 -17,5 tys. km. Oczywiście losowanie mogło się potoczyć zupełnie inaczej i w grupie marzeń każdego kibica, który nie boi się podróżować za Stelmetem wylądowałyby: CEZ Nymburk, Basketas Stambuł, Telenet Ostenda, Strasbourg, EWE Basket Oldenburg. Natomiast przy wyjątkowym pechu drużyna trenera Adamka musiałaby pokonać nieco ponad 25 tys. km. Zespoły z którymi zagramy w grupie będą silne na swoim podwórku i nie chodzi już nawet o to, że przyjdzie nam pokonać dłuższą trasę. Kluczem do dobrego wyniku w grupie będą wygrane w CRS.
2. Na którym miejscu i z jakim bilansem zielonogórzanie zakończą grupę?
Paweł Łakomski: Zakładam, że Stelmet awansuje i typuje, że zajmie drugie lub trzecie miejsce, ale w tym momencie nie jestem w stanie przewidzieć z jakim bilansem to uczynią.
Filip Wróblewski: Drugie miejsce, bilans 8-2.
Wojciech Kliszewski: Nie bójmy się żyć marzeniami 7-3 i 2 miejsce w grupie.