Tuż przed Bożym Narodzeniem, zielonogórzanie rozegrają jeszcze spotkanie, które bynajmniej do łatwych i przyjemnych nie musi należeć. Do Winnego Grodu przyjeżdża Asseco Gdynia – dawny mistrz, a obecnie młodzieżowy walczak – ambitny zespół, który nikogo się nie boi. Zapraszamy na krótkie przybliżenie sylwetki gdynian.
W Trójmieście zaszło sporo zmian w porównaniu do poprzedniego sezonu. Co najważniejsze – ekipę przejął dotychczasowy trener drugoligowych rezerw, Macedończyk Tane Spasev. Dotychczasowy trener, David Dedek, zamienił Gdynię na Koszalin.
Spasev odświeżył wizję Asseco – dał większe pole manewru młodym, zbierającym doświadczenie zawodnikom oraz na stałe wprowadził do ligi dotychczasowych „perspektywicznych graczy”. W pierwszej grupie znajdują się takie talenty jak Przemysław Żołnierewicz czy Wojciech Czerlonko, a grono wychodzących z ligowego cienia składa się m.in. z Filipa Matczaka, Jakuba Parzeńskiego i Sebastiana Kowalczyka.
Asseco to poza polskimi perełkami, trampolina dla młodych koszykarzy z całej Europy. W tym roku Gdynia to port dla Serba, Bośniak i dwóch Rosjan. Największą rolę w drużynie pełni Djordje Kaplanović – serbski zawodnik, średnio zdobywający 3,5 punktu na mecz przez niecałe dziewięć i pół minuty. Jeszcze mniejsze cyfry wykręca Emir Ahmedović, Bośniak, który gra w drużynie epizodycznie. Na zasadzie „trzynasty na ławce” w drużynie funkcjonuje Anton Kobylinskij, a drugi z Rosjan, Maksym Morozow, częściej po prostu biega po parkiecie niż zdobywa punkty.
Nie można zapomnieć o weteranach – Przemysławie Frasunkiewiczu i Piotrze Szczotce. Obaj gracze, mimo wieku i wielu lat gry, notują bardzo dobre wyniki oraz prezentują się naprawdę dobrze. Wisieńką na torcie jest Anthony Hickey, amerykański następca A.J Waltona, który gra jak z nut.
Czy Stelmet poradzi sobie z walecznym Asseco? Czy dostaniemy od mistrzów Polski świąteczny prezent? Zobaczymy w środę o 19:00…