Wielkie oczekiwania kibiców i całej koszykarskiej Polski – te dwie rzeczy od samego początku wskazywały na to, że mecz o Superpuchar Polski będzie zażarty. Niestety, nie spodziewano się porażki Stelmetu BC we własnej hali – goście z Radomia zwyciężyli 81:77.
Kibice długo wyczekiwali pierwszego pojedynku w Twierdzy CRS. Ponad trzy tysiące fanów zgromadzonych w niedzielny wieczór w hali Centrum Rekreacyjno-Sportowego z radością powitali mistrzów Polski w nowym sezonie. Tym bardziej, gdy pierwszy mecz rozpoczynamy w komplecie…
Pierwsze akcje w wykonaniu obu zespołów wyglądały mocno chaotycznie – niemoc przełamał Michał Sokołowski po półtorej minuty. Szybko odpowiedział jednak Karol Gruszecki rzutem z dystansu. Mimo to radomianie wyszli na nieznaczną przewagę, głównie za sprawą akcji Garego Bella (9:5). Świetnie zza łuku spisywał się również Tyrone Brazelton, którego dwie trójki utrzymywały Rosę na pięciopunktowym prowadzeniu 15:10. Sytuacja doprowadziła ostateczne do wzięcia czasu przez Artura Gronka przy stanie 17:13. Mimo interwencji do końca kwarty nie udało się zmienić znacząco wyniku spotkania – radomianie wygrywali po pierwszej kwarcie 20:15.
Druga kwarta to zdecydowany atak gospodarzy – szybko nadrobili część strat z pierwszej części, doprowadzając do stanu 20:22. Dobry okres gry miał James Florence, który szybko zdobył 5 punktów, dając remis 22:22. W ciągu dwóch minut Stelmet BC zdołał w końcu wyjść na prowadzenie 25:24. Od tego momentu żadna z drużyn nie uzyskiwała znaczącej przewagi, jednak mniej zadowolony był coach Gronek – gdy kolejne punkty zdobył Brazelton (31:30), poprosił o drugi czas.
Rosa ponownie wyszła na prowadzenie – kolejne akcje Bella i Sokołowskiego doprowadziły do wyniku 36:30. Gospodarze mylili się przede wszystkim w defensywie, pozostawiając najlepszych strzelców przeciwnika na wolnych pozycjach. Ponadto Rosa trafiła pięć trójek na dobrej, 45% skuteczności. Mistrz Polski nie poddawał się – alley-oop Juliana Vaughna na 35:37 skłonił sztab radomian do wzięcia przerwy na żądanie.
Walka trwała aż do syreny kończącej pierwszą połowę – bliski zdobycia punktów na koniec tej części był Sokołowski, jednak nie zdołał wykończyć swojego wsadu. 40:38 dla Rosy i przerwa.
Trzecią odsłonę ponownie mocno rozpoczęli radomianie, znów odskakując – tym razem aż na dziewięć punktów (49:40). Szybko przerwę wziął Artur Gronek, jednak trzeba było powiedzieć konkretnie – nie wyglądało to najlepiej… Po reakcji trenera powróciło skupienie, lecz strata pozostawała nadal kilkupunktowa (51:45 na cztery minuty do końca trzeciej kwarty). Sygnały do ataku wysyłał Florence – jego trójka na 48:51 ponownie poderwała kibiców. Niestety, była to chwilowa radość – Rosa wciąż dominowała, kończąc trzecią kwartę wynikiem 60:53….
W ostatniej partii Stelmet BC musiał ruszyć do ataku, by realnie myśleć o zwycięstwie. Ponowne pojawienie się na parkiecie Guszeckiego i kapitana zespołu, Łukasza Koszarka, napędziło grę zielonogórzan. Swoje dorzucał też Przemysław Zamojski, dzięki czemu gospodarze tracili już tylko dwa punkty (62:64). Niestety, radość była przedwczesna – trójka Sokołowskiego dała Rosie odskocznię na siedem punktów (69:62). Artur Gronek musiał wziąć czas.
Na trzy minuty do końca strata wynosiła pięć punktów (69:64) – trudno było konstruować każdy kolejny atak. Niesamowitych rzeczy dokonywał jednak Florence – zdobywca pięciu punktów z rzędu. Amerykanin doprowadził do remisu 73:73, jednak na 36 sekund do końca faulował Adam Hrycaniuk, a chwilę później w ataku poślizgnął się Koszarek. Rosa miała na 25 sekund przed syreną aż cztery punkty przewagi, której nie oddała do ostatniej sekundy. Stelmet BC próbował jeszcze swoich sił faulami, jednak radomianie trafiali i nie dali szans na ostatni zryw.
81:77. Przegrywamy…
Stelmet BC Zielona Góra – Rosa Radom 77:81 (15:20, 23:20, 15:20, 24:21)
Stelmet BC: Florence 26, Vaughn 12, Zamojski 12, Gruszecki 11, Koszarek 6, Djurisić 5, Zajcew 4, Hrycaniuk 1, Kelati 0, Moore 0
Rosa: Brazelton 30, Bell 18, Sokołowski 13, Witka 7, Bonarek 6, Jackson 4, Bojanowski 2, Adams 1, Jeszke 0