Nie takiego początku się spodziewaliśmy. Stelmet przegrał pierwsze spotkanie z Energą Czarnymi Słupsk 83:97 i zamiast postawić krok w stronę półfinałów, to oddalił się od nich. Kolejny pojedynek już we wtorek, a teraz krótka analiza dzisiejszej porażki.
Dzisiaj mecz rozpoczął się nietypowo. Podczas prezentacji zawodników poznaliśmy maskotkę zielonogórskiego klubu, którą jest dzik w koszykarskim stroju. Kilka minut później rozpoczął się mecz, na który wszyscy z niecierpliwością czekali.
Od początku spotkania można było poczuć atmosferę panującą podczas fazy playoff. Nie tylko na parkiecie zawodnicy od początku pokazali zaangażowanie i chęć walki, ale także na trybunach obudziła się publiczność, która podczas „szóstek” nie była tak głośna, jak to wielokrotnie się zdarzało. Pojedynek rozpoczął się od bardzo wyrównanej gry. Stelmet rozpoczął od „trójki” Quintona Hosleya, a następnie dobrze radził sobie w ataku. Niestety już pod koniec pierwszej kwarty spadła skuteczność, a Czarni zaczęli budować przewagę. Po 10 minutach prowadzili 22:28 i każdy z nas liczył na poprawę i szybkie odrobienie strat już w drugiej kwarcie.
Niestety dziś to Energa miała więcej Energii (fot. Aleksandra Krystians)
Druga część spotkania nie przyniosła nam powodów do radości. Stelmet nie tylko nie poprawił swojej gry, ale jeszcze bardziej ją pogorszył. Nie funkcjonowała obrona, pod tablicami nikt nie zbierał piłek, a w dodatku w ofensywie ciężko było szukać dobrych strzelców. Energa za to odwrotnie – agresywnie w obronie i skutecznie w ataku. Efektem tego, była rosnąca przewaga gości. Dopiero w ostatnich minutach, zielonogórzanie trafili kilka rzutów przez co udało się troszkę zmniejszyć straty. Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 42:56.
Podczas przerwy zawodnicy udali się do szatni, gdzie bardzo długo rozmawiali z Miahilo Uvalinem. Jednak od początku trzeciej kwarty nie było widać efektów. Zaczęło się od dwóch strat, a później kilku akcjach punktowych gości. Trener gospodarzy był zmuszony wziąć czas, to jednak także nie pomogło. Co prawda pojedyncze punkty zdobyli Walter Hodge i Łukasz Koszarek, ale na obwodzie, goście byli świetnie dysponowani. Najgorsze jest to, że nikt nawet nie próbował ich zatrzymać. Po akcji 2+1 w wykonaniu Zbigniewa Białka, cała ekipa poderwała się na nowo do walki. Zielonogórzanie zaczęli trafiać do kosza, częściej zbierać piłki i ograniczać grę ofensywną Czarnych. Cały czas nie mógł jednak odrobić strat. Dopiero dwie „trójki” Koszarka przybliżyły naszych graczy do Energi. Na koniec kwarty, Stelmet przegrywał 65:75.
Ostatnia kwarta przyniosła nam wiele emocji. Od początku obie ekipy zaczęły bardzo agresywnie. Po każdym celnym rzucie Stelmetu, Czarni potrafili odpowiedzieć. Stelmet powoli starał się zbliżyć do rywala, jednak kilka prostych błędów sprawiło, że goście ponownie odskoczyli na kilkanaście punktów przewagi. Do ekipy zielonogórzan wkradła się nerwowość, która nie pozwoliła ponownie powalczyć o zwycięstwo, a w ostatnich akcjach, pogodzili się już z porażką i nawet nie próbował walczyć. Stelmet przegrał dzisiaj 83:97. Jeżeli myśli o awansie do półfinałów, to nie może już sobie pozwolić na taką grę jaką widzieliśmy przede wszystkim w drugiej kwarcie, ale także po przerwie. Energa prowadzi 1-0 i jest teraz bliżej kolejnej rundy playoff. Kolejne spotkanie już we wtorek, a jego wynik może okazać się decydujący przed walką w Słupsku.
Punkty dla Stelmetu zdobyli: Oliver Stević 14, Kamil Chanas 2, Quinton Hosley 21, Walter Hodge 12, Łukasz Seweryn 3, Marcin Sroka 5, Zbigniew Białek 3, Dejan Borovnjak 2, Łukasz Koszarek 21.
Punkty dla Energi Czarnych zdobyli: Michał Nowakowski 7, Roderick Trice 21, Marcin Dutkiewicz 14, Todd Abernethy 4, Oded Brandwein 16, Mateusz Kostrzewski 6, Valdas Dabkus 8, Yemi Gadri-Nicholson 7, Levi Knutson 14.
Agata Zwolak