Nikt nie spodziewał się tak efektownego pożegnania rozgrywek Eurocup. Stelmet po zaciętej walce pokonał lidera w grupie K, Lokomotiv Kubań Krasnodar 94:88 i udowodnił, że jest w stanie walczyć z silnymi europejskimi zespołami na najwyższym poziomie.
Na wczorajszym treningu zawodnicy i sztab szkoleniowy zapewniali, że dadzą z siebie wszystko, ale o szansach na zwycięstwo mówili z dystansem, podkreślając jak silnego mają przeciwnika. Przypomnijmy, że w fazie TOP16 w grupie K, Lokomotiv był liderem i nie przegrał dotąd żadnego spotkania. Przed dzisiejszym pojedynkiem wiadomo było, że rosyjski zespół awansuje dalej, a dla Stelmetu to koniec przygód na arenie międzynarodowej. Mimo to, mecz o pietruszkę wcale nie wyglądał jak sparing.
Mecz rozpoczął się od wysokiego prowadzenia gości. W pierwszych akcjach Rosjanie nie dali najmniejszych szans zielonogórzanom. Stelmet, jakby zagubiony we własnej hali, nie potrafił skonstruować skutecznej akcji w ataku, a w obronie był bezsilny wobec koszykarzy z Krasnodaru. Z czasem jednak zaczął rozpoznawać teren i nadrabiać straty. Kilkakrotnie zbliżył się do rywala na parę punktów, jednak czujny Lokomotiv od razu gasił nadzieję na przejęcie prowadzenia.
Po przerwie, do drużyny Stelmetu wstąpiła nowa energia i chęć walki. Pozwoliło to na sukcesywne zmniejszanie straty punktowej, aż w końcu minimalne przejęcie prowadzenia. W ostatnich minutach emocje sięgnęły zenitu. Chociaż Lokomotiv jest zdecydowanie bardziej doświadczonym zespołem, to Stelmet zachował do końca zimną krew. Goście oddali kilka niecelnych rzutów, pozwolili przechwycić sobie piłkę, a dzięki temu Stelmet powiększył przewagę i utrzymał ją do syreny końcowej.
Dzisiaj każdy z zawodników dał z siebie wszystko i był zaangażowany w grę. Liderem Stelmetu był Walter Hodge. Portorykańczyk świetnie radził sobie w ataku, czego efektem jest 29 zgromadzonych punktów. Do tego świetnie kierował grą całej ekipy i mądrze rozdawał piłki (10 asyst), a poza tym trzeba podkreśli zaangażowanie w obronie. Po słabej pierwszej, bardzo dobrze zaprezentował się także Dejan Borovnjak, który przede wszystkim w drugiej połowie, bardzo dobrze radził sobie pod tablicami zarówno w ofensywie jak i defensywie (23 punkty i 12 zbiórek). Na pochwałę zasłużyli także Marcin Sroka i Mantas Cesnauskis. Polski skrzydłowy grał dzisiaj ze 100% skutecznością i był groźny szczególnie na obwodzie, natomiast Litwin miał na początku problemy, ale w ostatnich akcjach, jego punkty i przechwyty miały ogromny wpływ na końcowy rezultat.
Dzisiaj przez połowę meczu mogliśmy oglądać Milosa Lopicicia. Czarnogórcowi, który zazwyczaj ogląda mecz z ławki rezerwowych, na pewno nie można odmówić zaangażowania i chęci gry. Widać było, jak zależy mu na dobrym występie i trzeba przyznać, że chociaż brakuje mu odwagi, to prezentuje się już lepiej niż w poprzednich spotkaniach, gdzie odgrywał epizodyczne role.
Radość graczy Stelmetu po zwycięstwie Lokomotivu (fot. Aleksandra Krystians)
Podsumowując, chyba lepszego zakończenia występów w Eurocupie nie mogliśmy sobie wymarzyć. Nie zabrakło nerwów, adrenaliny i emocji do samego końca. Na szczęście z happy endem. Po takim spotkaniu zielonogórscy koszykarze zasłużyli na dłuższy wypoczynek, tym bardziej, że mecz ligowy rozegrają dopiero za półtora tygodnia.
W innym meczu tej grupy Cajasol Sewilla pokonali Spartak Sankt Petersburg 68:66.
Agata Zwolak