Kolejna porażka wicemistrzów Polski w Pucharze Europy właśnie stała się faktem. Stelmet Zielona Góra po niezbyt porywającym widowisku przegrał na wyjeździe z tureckim Pinarem Karsiyaka Izmir 67:83. Najlepszym strzelcem zielonogórzan okazał się być Maciej Kucharek (13 pkt).
Zdecydowanie lepiej rozpoczęli mecz gospodarze z Izmiru. Po skutecznym rozrzuceniu piłki za trzy punkty trafił Kenny Gabriel. Stelmet przez pierwsze minuty nie mógł znaleźć odpowiedniej drogi do kosza. Złą passę odczarował jako pierwszy Daniel Johnson, trafiając z pomalowanego. Chwilę później otworzył się kapitan zespołu Łukasz Koszarek, dokładając trzy „oczka” zza łuku. Niestety, nie szło to w parze z brakiem błędów w grze. Straty, faule i niecelne rzuty mnożyły się błyskawicznie. Zawodnicy z Winnego Grodu byli też bez skrupułów blokowani – sam Quinton Hosley takie „czapy” otrzymał w pierwszej kwarcie dwukrotnie. Na cztery minuty przed końcem inaugurującej kwarty było 12:7 dla tureckiej drużyny. Po rzutach wolnych Johnsona strata zmalała do trzech „oczek”, lecz szybkie ataki Turków i dobrze rozegrane akcje doprowadziły do stanu 18:11. Wtedy trener Andrzej Adamek wziął timeout, by uspokoić mocno chaotyczną grę zielonogórzan. Niewiele to pomogło – kolejna strata Hosley’a i Koszarka, a w konsekwencji dwie skuteczne kontry Karsiyaki zaowocowały wynikiem 23:11. Ostatecznie pierwsze 10 minut zakończone rezultatem 26:14 dla Izmiru. Nie wyglądało to dobrze już od pierwszych minut. Punktowali tylko Koszarek, Johnson i Kamil Chanas – reszta natomiast nie wykazała się na parkiecie w żaden znaczący sposób.
Po krótkiej przerwie kanonada Pinaru trwała w najlepsze. Z dystansu celnymi rzutami wyróżniał się były gracz Polpaku Świecie, Bobby Dixon. Dobrze spisywał się również Jon Diebler. Stelmet nie miał z kolei argumentów na taką grę gospodarzy – jedyne punkty zdobywane przez pierwsze trzy minuty były wynikiem rzutów wolnych. Na parkiecie pojawiła się bardzo eksperymentalna piątka Stelmetu bez nominalnego centra i z Kamilem Zywertem na rozegraniu. Młody zawodnik wicemistrzów Polski – jako jeden z nielicznych – wykazywał wolę walki i bardzo duże zaangażowanie, lecz brak doświadczenia nie pozwalał mu na skuteczną grę przeciwko ogranym na europejskich parkietach przeciwnikom. W połowie kwarty turecki team prowadził 38:22. Polscy jedynacy w Pucharze Europy mieli na swoim koncie jedynie dwie asysty przy 11 Pinaru i tylko dwa celne rzuty z gry w drugiej kwarcie. Koniec pierwszej połowy wyglądał tragicznie – wynik 27:50 mówił sam za siebie. Ciężko było powiedzieć cokolwiek dobrego o grze zielonogórzan. Czarne chmury wisiały nad Stelmetem od pierwszych minut…
Kucharek i Troutman pokazali się dziś z dobrej strony (fot. Aleksandra Krystians)
Na drugą połowę zawodnicy Stelmetu wyszli zdecydowanie bardziej zmotywowani niż wcześniej. Zaczęły pojawiać się akcje zespołowe, wypracowane przez wszystkich obecnych na boisku graczy. Otworzyli się Chevon Troutman i Adam Hrycaniuk, dobrze obsługiwani na pozycjach przez Koszarka. Drużyna zaczynała pokazywać, że jednak zależy im na zwycięstwie – w pierwszej połowie można było mieć bowiem odmienne zdanie na ten temat. Po celnych osobistych Troutmana na siedem minut do końca kwarty było 52:35. Wreszcie skupił się Hosley, który przez 20 minut zgromadził zaledwie jeden punkt – jego przechwyty i wymuszanie fauli zbliżyło zielonogórzan na 14-ście „oczek”, a po wykorzystaniu wolnych – 12-ście punktów straty. Stelmet przez pięć i pół minuty zdobył 16 punktów przy tylko trzech gospodarzy. Siódme poty wylewał z siebie Łukasz Koszarek, mobilizujący swoich kolegów do jeszcze intensywniejszej gry. Mimo, że strata nadal wynosiła ponad 10 „oczek”, Stelmet pokazywał wolę walki, chęć postawienia się przeciwnikowi. Niestety, po celnej „trójce” Dieblera przewaga Pinaru znów urosła – 62:45. Przerwa techniczna dla Andrzeja Adamka tuz przed końcem poprawiła na szczęście grę Stelmetu i rezultat wynosił ostatecznie 62:51 dla tureckiego zespołu. Kwartę wygraliśmy wtedy 24:12.
Ostatnią część meczu dobrze otworzył Przemysław Zamojski udanym rajdem pod kosz, zmniejszającym straty do dziewięciu punktów. Chwilę później z dystansu przymierzył Maciej Kucharek i wynik wynosił już tylko 64:58. To rozproszyło zielonogórzan, którzy znów dali sobie łatwo wrzucić kilka punktów i rezultatem 68:58. Walka toczyła się cały czas. Trzy minuty do końca i stan 76:63 dla gospodarzy, a następnie kolejny celny rzut z dystansu sprawił, że skrzydła graczy z Zielonej Góry zostały nieco podcięte. Na minutę do końca Pinar prowadził 81:67 i był to już koniec szans Stelmetu na zwycięstwo. Mecz zakończył się wynikiem 83:67 dla gospodarzy, co oznaczało kolejną, czwartą już porażkę zielonogórzan w Eurocupie.
Znów brakowało energii, woli walki, emocji w grze, choć tyczy się to głównie pierwszej połowy. Przez większą część spotkania zobaczyliśmy bezbarwny Stelmet, zdający się nie mieć ochoty grania na poważnie. Wielka pochwała należy się jedynie Maćkowi Kucharkowi, który bez kompleksów wychodził na parkiet i pokazywał, że po prostu mu zależy. Stelmecie, zrób coś! Bo na tą chwilę, nie da się tego w spokoju oglądać….
Pinar Karsiyaka Izmir – Stelmet Zielona Góra 83:67 (26:14, 24:13, 12:24, 21:16)
Pinar: Palacios 17, Dixon 15, Diebler 12, Hersek 12, Gabriel 8, Demir 5, Altay 5, Koc 4, Strawberry 4, Sonsirma 1, Senturk 0, Solkol 0
Stelmet: Kucharek 13, Johnson 12, Koszarek 11, Troutman 9 (12 zb), Hosley 7, Hrycaniuk 5, Cel 4, Zywert 2, Chanas 2, Zamojski 2,