Od pierwszych Stelmet kontrolował spotkanie i cały czas pilnował swojej wypracowanej przewagi. Wystarczyło parę chwil w samej końcówce, aby napędzić stracha wszystkim kibicom. Na szczęście mimo nerwowych ostatnich minut, Stelmet zwyciężył 76:69.
Zielonogórzanie rozpoczęli spotkanie bardzo dobrze w ataku. Bez problemów zdobywali punkty, a po dwóch minutach, przy prowadzeniu gospodarzy 10:2, o czas musiał prosić Andrej Urlep. Wydawało się, że Stelmet będzie kontynuował świetną grę, wystarczyło jednak parę błędów, dzięki którym goście zaczęli odrabiać straty. Po sześciu minutach Stelmet prowadził 14:8, aż nagle… w całej hali zgasły światła. Mieliśmy przerwę spowodowaną awarią zasilania. Po parunastu minutach, udało się zwalczyć wszystkie problemy techniczne i ponownie oglądaliśmy dalszą część meczu. Na parkiecie rozpoczęła się zacięta walka, w której minimalnie lepsi byli zielonogórzanie. Nasi koszykarze nie pozwolili na zmniejszenie przewagi i pierwszą partię spotkania zakończyli z prowadzeniem 26:16.
Początek drugiej kwarty, przypominał ostatnie spotkanie w Sopocie, kiedy to Trefl zaczął odrabiać straty, w momencie gdy zielonogórzanie byli bezradni. Aby nie powtórzyć tej sytuacji, o czas szybko poprosił Mihailo Uvalin. Pierwsze punkty Stelmetu padły w trzeciej minucie tej części spotkania. Do kosza wstrzelił się Vladimir Dragicević, który od początku spotkania prezentował się bardzo dobrze. To jednak nie zmieniło słabej postawy gospodarzy. Cały pojedynek wyglądał nieco słabiej, bowiem goście także nie prezentowali swojej najwyższej formy. Dzięki temu, z czasem Stelmet zaczął się budzić i powracać do swojej optymalnej dyspozycji. W tym czasie, serbski szkoleniowiec, wpuścił na parkiet Marcusa Ginyarda, który po paru minutach zdobył pierwsze dwa „oczka”. W końcówce zielonogórzanie kontrolowali już sytuację i na przerwę schodzili z prowadzeniem 43:36.
Po przerwie, gra obu ekip była dość niemrawa. Choć zarówno Stelmet jak i Energa zostawiali na parkiecie wiele energii i zaciekle walczyli, to nikt nie był w stanie poprowadzić gry swojego zespołu i zacząć dominować na boisku. Dopiero w ostatnich minutach trzeciej kwarty, Łukasz Koszarek i Kamil Chanas przyczynili się do powiększenia przewagi. Choć gra cały czas nie była najlepsza, lepiej radzili sobie podopieczni Mihailo Uvalina, którzy zakończyli trzecią kwartę, prowadząc 58:46.
Ostatnia kwarta także nie stała na najwyższym koszykarskim poziomie. Żadna z ekip nie pokazywała dobrej gry, oglądaliśmy wiele chaotycznych akcji, czy prostych błędów. Zielonogórzanie, mimo nie najwyższej formy, cały czas utrzymywali prowadzenie. Czarni zaczęli jednak powoli trafiać do kosza i w połowie kwarty, zbliżyli się do Stelmetu na różnicę czterech punktów. Po przerwie na żądanie Uvalina, na obwodzie nie pomylił się kapitan zielonogórskiej drużyny. Słupszczanie złapali jednak wiatr w żagle i nie zamierzali się poddawać. Rozpoczęła się nerwowa walka punkt za punkt. Ponownie oglądaliśmy walkę do ostatnich sekund. Niezwykle ważny rzut z dystansu trafił Aaron Cel. Wtedy, Czarni nie byli już w stanie wyrównać wyniku. Ostatecznie Stelmet zwyciężył 76:69.
To trzecie zwycięstwo Stelmetu w drugiej fazie sezonu Tauron Basket Ligi. Na pewno cieszą nas wyniki i to, że zielonogórscy koszykarze prezentują się coraz lepiej. Przed naszym zespołem jeszcze wiele ciężkiej pracy, ale na chwilę obecną możemy pozytywnie patrzeć w przyszłość. Dodatkowo zobaczyliśmy dzisiaj po raz pierwszy na parkiecie najnowszy nabytek Stelmetu. Marcus Ginyard choć nie miał za wiele możliwości do pokazania swoich umiejętności, wywarł na nas pozytywne wrażenie. Miejmy nadzieję, że z czasem, gdy pozna lepiej zespół, będzie wnosił do gry całej ekipy naprawdę wiele pozytywnej energii.
Stelmet Zielona Góra – Energa Czarni Słupsk 76:69 (26:16, 17:20, 15:10, 18:23)
Stelmet: Vladimir Dragicević 21, Christian Eyenga 16, Łukasz Koszarek 13, Kamil Chanas 9, Aaron Cel 5, Marcus Ginyard 5, Mantas Cesnauskis 3, Adam Hrycaniuk 2, Craig Brackins 2, Marcin Sroka 0.
Energa Czarni: Karol Gruszecki 13, Mateusz Jarmakowicz 10, Kacper Borowski 8, Jordan Hulls 8, Michał Nowakowski 7, Tomasz Śnieg 6, Roderick Trice 6, Derrick Zimmerman 5, Garrett Stutz 4,Joseph Taylor 2, Jarosław Mokros 0.