Już jutro na parkiecie hali CRS Stelmet Zielona Góra stanie do boju z Anwilem Włocławek w meczu rozpoczynającym dla biało-zielonych etap „szóstek”. – Teraz czeka nas zupełnie nowa walka, bardziej zażarta i zaciekła. Sądzę, że od tej chwili już wszystkie mecze właśnie takie będą: bardzo interesujące i nieprzewidywalne – komentuje jutrzejsze spotkanie trener Stelmetu Zielona Góra, Mihailo Uvalin.
fot. Aleksandra Krystians
Zakończył się I etap rozgrywek, teraz rozpoczynamy „szóstki”. Co mogą przynieść nam najbliższe tygodnie i czego możemy spodziewać się po najbliższym meczu?
Mihailo Uvalin: W środę staniemy ponownie naprzeciw poważnego przeciwnika, naprzeciw klubu, który naturalnie ma ambicję by zwyciężyć jak najwięcej spotkań w „szóstkach” i wywalczyć jak najwyższe cele w playoffach. W tym sezonie dwukrotnie już spotkaliśmy się z Anwilem i oba te spotkania wygraliśmy, lecz to już jest za nami, te zwycięstwa nie dają nam w tej chwili żadnej przewagi. Teraz czeka nas zupełnie nowa walka, bardziej zażarta i zaciekła. Sądzę, że od tej chwili już wszystkie mecze właśnie takie będą: bardzo interesujące i nieprzewidywalne. Zobaczymy co będzie się działo. Mamy nadzieję odnieść duży sukces w tej części sezonu i że zespół – pomimo szaleńczego rytmu tego etapu – wejdzie do playoffów bez kontuzji. Ten aspekt jest dla nas przed play-offami najistotniejszy.
Czy spektakularne piątkowe zwycięstwo nad PGE Turowem Zgorzelec poprawiło atmosferę w zespole?
Tak jak w każdej pracy na świecie – gdy zrobisz coś dobrze to procentuje, sprawia, że wkrada się lepsza atmosfera. Tutaj jest podobnie i widzimy tą dobrą atmosferę zarówno między zawodnikami jak i ze strony fanów. Ludzie zawsze są bardziej zadowoleni gdy wygrywamy. Problemem jest to, że nie zawsze możesz wygrać. Dobrze zorganizowany klub zawsze musi radzić sobie zarówno po porażkach jak i po zwycięstwie. Zawsze powtarzam swoim zawodnikom, że muszą nauczyć się wygrywać ale muszą też potrafić przegrywać. To są dwie wartości, które w życiu idą w parze. Jeśli nie nauczysz się ich obu – będziesz miał w życiu duży problem. W tej chwili po piątkowym zwycięstwie z Turowem ludzie zapomnieli już o porażce z Rosą czy Polpharmą. Oczywiście, niektórzy zawsze będą mówić o tym, jednak zdecydowana większość już o tym zapomniała i już nie dba o te dwie „wpadki”. Kiedy wygrywasz – wszyscy twierdzą, że coś zmienia się na lepsze. Kiedy przegrywasz – wszyscy myślą, że jest jakiś problem. Czasem musisz być bardzo blisko drużyny, żeby wyczuć takie zmiany. W naszym zespole nigdy nie było dojmująco złej atmosfery. Ludzie często nie znając naszych prawdziwych problemów doszukują się wyjaśnień tam, gdzie mogą zauważyć przysłowiową dziurę w całym.
Czy takie zachowanie pana nie dziwi?
Poniekąd to rozumiem, takie podejście jest najprostsze. Jeśli widzisz, że zespół przegrywa, najprościej jest zrobić zmartwioną minę i powiedzieć: „No tak, coś w tej drużynie jest nie tak, coś nie działa tak, jak powinno”. Jeśli ktoś nie jest w pełni skoncentrowany na naszym zespole i nie wie co tak naprawdę dzieje się wewnątrz – nie może postawić takiej diagnozy. A ludzie takie diagnozy uwielbiają stawiać. Twierdzę, że w tej drużynie nigdy nie było złej atmosfery czy złego nastawienia. Nie można mieć złej atmosfery w zespole i kończyć sezonu zasadniczego na drugim miejscu w tabeli, w dodatku z takim samym wynikiem zwycięstw i porażek co drużyna z pierwszego miejsca. To nie jest możliwe. Podobnie jak niemożliwym jest – mając złą atmosferę w zespole – wejście do Last 16 rozgrywek Eurocup i skończenie jej z wynikiem 3 zwycięstw i 3 porażek. Naturalnie – nie przeczę temu – mamy swoje wzloty i upadki i jak każda drużyna na świecie mamy swoje problemy, nikt tego nie kryje. Ale nie nazwę tego nigdy złą atmosferą.
Przed jutrzejszym spotkaniem kibice w Zielonej Górze zadają sobie zasadnicze pytanie: co z Oliverem Steviciem? Czy zobaczymy go na parkiecie?
Jeśli chodzi o Olivera – jest o wiele lepiej niż w czwartek, czyli w dniu, kiedy nabawił się tej kontuzji. Musimy zrobić jeszcze dodatkowe badania żeby sprawdzić jakie efekty przynosi jego rekonwalescencja. Nie chcę niczego przewidywać, nie jestem lekarzem. Mam jednak jedną zasadę: kontuzjowani zawodnicy nie mogą grać i nie namawiam ich do tego. Tak było z każdym zawodnikiem w tej drużynie, każdy o tym wie i nigdy nikt nie będzie z mojej strony pod taką presją. Gdy będziemy mieli już lekarską opinię – będziemy zastanawiać się nad tym co dalej. Nie wydaje mi się, żeby zagrał w środowym meczu. Powtarzam: nie jestem lekarzem, ale jeśli jako osoba, która jest częścią drużyny i która ma doświadczenie z przypadkami takich urazów mogę wydać swoją opinię, to wydaje mi się, że nie zagra w środę.
źródło: www.basketzg.pl